O globalnym ociepleniu i OZE – część 2.

Dodano:
Ostatnio w moich rozważaniach dotarliśmy do tzw. „odnawialnych źródeł energii”. Przyjrzyjmy się im dzisiaj dokładniej.
Współspalanie.

Aby nie  dostarczać do  atmosfery tzw. „nowego” dwutlenku węgla ekoterroryści wymyślili, że  cześć masy energetycznej spalanej w  elektrowniach będzie pochodziła z pól. I tak oto niektóre polskie elektrownie przymuszone zostały do importu łupków kokosowych z  Malezji. Kwestie clenia i  przepisów importowych Państwu oszczędzę, ale proszę sobie wyobrazić, że  olbrzymi statek wyładowany biologicznymi odpadami musi przepłynąć dwa oceany spalając przy tym ogromne ilości mazutu. Zapewniam, że silnik tego statku nie  ma  katalizatora więc oprócz dwutlenku węgla do  atmosfery dostaje się mnóstwo (tym razem rzeczywiście niebezpiecznych) składników spalin. Pomijam koszty.

Energia z wiatru.

Podróżując po  Europie, szczególnie po  Hiszpanii i  Niemczech, rzucają się nam w  oczy ruchome wirniki niezliczonej liczby wiatraków. Osoby nie  znające oddziaływania na środowisko tych instalacji z góry zakładają, że jest to energia tania lub darmowa i czysta. Nic bardziej błędnego. Koszt pozyskania energii z wiatraka przy zachowaniu wszystkich kosztów amortyzacyjnych i serwisu jest znacznie wyższy od kosztu produkcji energii z węgla. Aby ta „czysta” energia mogła swobodnie konkurować na  rynku w  Europie trzeba było wymyślić mechanizm obciążenia kosztowego dla  producentów energii związanych z  emisją. Stąd wymyślono „Certyfikaty uprawnień do emisji CO2 ” - wygląda to w ten sposób, że elektrownia węglowa aby mogła produkować prąd i konkurować na rynku musi najpierw wykupić certyfikat a koszty tego certyfikatu wliczyć w koszty produkcji czyli obciążyć nasze kieszenie. Mamy więc doczynienia z „energoterroryzmem” polegającym na tym, że w dobie spowolnienia gospodarczego w Europie np. tona emisji CO2 kosztuje 5 Euro i kwotę tę z zasady zaniedbywano. Natomiast jeżeli nasz kraj rozpocznie rozwijać się dynamicznie i zwiększy się zapotrzebowanie na prąd w całej UE to cena certyfikatu na wolnym rynku na pewno wzrośnie co skutecznie podwyższy cenę energii i spowolni rozwój gospodarczy. To jest właśnie „energoterroryzm” krajów na wyższym poziomie technologicznym w relacji do krajów, które tej przewagi nie posiadają.

Energia z wody.

Kolejnym ciekawym elementem wojny energetycznej są inne „źródła odnawialne”, np. woda. Grupy ekologiczne w przypadku pozyskiwania energii z wody reprezentują klasyczną postawę schizofreniczną. Sprowadza się ona do sytuacji, w której z jednej strony nawołują do tego aby produkować jej jak najwięcej. Jak wiadomo, energia ta może powstawać tylko i wyłącznie ze spiętrzenia wód co  oczywiście jest środowiskowo bardzo niebezpieczne oraz szkodliwe. Z kolei z drugiej strony, ci sami ekolodzy blokują inwestycje, które mają w swoich składach instalacje wodne, jazy, śluzy itp. Doświadczenia naszych sąsiadów Czechów i Rosjan (Środkowa Azja) uczy, że budowa wysokowydajnych elektrowni wodnych przynosi w średniej perspektywie czasowej opłakane skutki.

Energia ze słońca.

Przedostatnim elementem energetycznym do omówienia jest energia słoneczna powiązana z fotowoltaiką. Oszczędzę Państwu opisu technologicznego przemiany energii fotonu nieposiadającego masy na energię elektronu, którą możemy potencjalnie wykorzystać jako źródło energetyczne. Wszystkie badania (pomimo rzeczywistego, naturalnego pochodzenia tej energii dodatkowo nie zmieniającego bilansu energetycznego Ziemi) wskazują jednak, że technologia ta ze względu na niską sprawność przemiany jest niemożliwa do przemysłowego wykorzystania. Dla Polski, położonej pomiędzy równoleżnikami 49-55 oznacza to, że dni słonecznych o dużej intensywności słonecznej jest niewiele. Na temacie przejechali się już Czesi, mając lepsze nasłonecznienie od Polski.

Energia z atomu.

Pozostaje więc do omówienia energia jądrowa. Wszyscy wiedzą, że jest to energia najtańsza, najbezpieczniejsza, najczystsza i niepozostawiająca żadnych następstw środowiskowych i dodatkowo jeszcze naturalnego pochodzenia (dla niedowiarków). No ale oczywiście o tym „energoterroryści” i „ekoterroryści” słyszeć nie chcą. W tym punkcie ciekawostka: dlaczego Niemcy postanowiły zrezygnować z energetyki jądrowej? Odpowiedź jest bardzo prosta: po takiej jednoznacznej deklaracji udało się wynegocjować potężną subwencję oraz dopłatę z UE do każdego wiatraka w wysokości 70% wartości instalacji. Jeżeli przemysł niemiecki (bo miał już tę technologię wdrożoną) skutecznie zawyżył cenę np. wiatraka, to znaczy, że teoretycznie, pomimo 30% dopłaty z budżetu, w sensie kalkulacyjnym Niemcy nie zapłacili nic. I co ciekawe przez wiele lat uchodziło im to na sucho. Interes zepsuli Chińczycy startując w przetargach i oferując swoje wiatraki w cenie uniemożliwiającej wykorzystanie różnicy pomiędzy ceną oferowaną a dopłatą. Bardzo to zmartwiło naszych zachodnich sąsiadów. Ta sama sytuacja dotyczy również w całej Europie systemów fotowoltaicznych.

Co należy więc zrobić? Należy przepędzić wszystkich tych, którzy nie potrafią wylegitymować się właściwym wykształceniem z debaty o energii i pozostawić bezproblemowe metody wytwarzania energii poszczególnym krajom, tak jak zagwarantowały to sobie USA oraz Chiny.

A na koniec zagadka: który z krajów UE pozbędzie się najszybciej wszystkich wiatraków? Ja stawiam dowolne pieniądze, że będą to Niemcy. Przewiduję, że nastąpi to w granicach 2030 roku.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...