Projekty (nie)specjalnej troski

Dodano:
Polscy politycy są mistrzami uników. I nie chodzi mi jedynie o sprytne wycofywanie się z wyborczych obietnic, lecz także o odwlekanie w nieskończoność przyjęcia aktów prawnych, które mamy obowiązek uchwalić jako państwo członkowskie Unii Europejskiej. Tak dzieje się w przypadku taryf gazowych, tak jest w przypadku „dużej” ustawy o OZE. Unia Europejska stanowi świetny pretekst do uzasadniania najbardziej kuriozalnych urzędniczych pomysłów. Niestety, tam, gdzie wymogi Brukseli naprawdę posłużyłyby obywatelom, decydenci bywają bardzo oporni.
Mówi się wiele o pełnej konkurencyjności na polskim rynku gazu, a jednocześnie utrzymywane są rozwiązania, które tę konkurencyjność blokują. System taryf gazowych, ustalanych przez Urząd Regulacji Energetyki jest przede wszystkim narzędziem dla kolejnych rządów do uprawiania doraźnej polityki. Sondaże lecą w dół? Nie ma mowy o podwyżkach, choćby dostawca miał sprzedawać surowiec ze stratą. Zwolennicy korekty obecnego systemu oskarżani są o to, że chcą narazić tysiące gospodarstw domowych na bankructwo i dobić polski przemysł. Rzeczywistość nie jest jednak czarno-biała i między całkowitym uwolnieniem cen gazu i utrzymywaniem obecnego systemu taryfowego jest cała paleta kompromisowych rozwiązań. Sęk w tym, że tego kompromisu nikt nie szuka. W rezultacie wymagana przez Brukselę konkurencyjność na rynku gazu niezmiennie stanowi pieśń odległej przyszłości. Możemy za to słono zapłacić.

Prace nad tzw. dużym trójpakiem, czyli kompleksową ustawą o odnawialnych źródłach energii, nowym prawem gazowym i nowym prawem energetycznym niezmiennie są na ukończeniu. Cały czas słyszymy, że konsultacje już-już się kończą, projekt zaraz trafi do Sejmu… I tak od kilku lat. Tak, jakby dostrzegano jedynie obciążenia, a nie szanse związane z unijnymi wymogami ws. polityki energetycznej. Taką szansą jest na przykład tanie i ekologiczne budownictwo. Dzięki dotacjom z unijnych funduszy i preferencjom dla fotowoltaiki mają szansę powstać osiedla domów dostępnych dla młodych i niezamożnych. Ba, deweloperzy już się do takich inwestycji przygotowują. Prezes Włodarzewskiej SA Jerzy Szymański ogłosił niedawno, że w przyszłym roku ruszy budowa pierwszego etapu „zielonego miasteczka” pod Warszawą. Dzięki unijnym dopłatom i sprzedaży energii słonecznej powstaną tam naprawdę tanie domy. Przyjęcie „dużego trójpaku” zapewne spowoduje boom na podobne inwestycje w różnych regionach Polski. Może będą one skuteczniejsze niż programy w rodzaju „Mieszkanie dla Młodych”?

Przed wyborami parlamentarnymi trwa wyścig między koalicją a opozycją – na obietnice i na projekty ustaw. Może by tak przy okazji tego festiwalu obietnic uchwalić projekty, które od wielu lat są, jak zapewniają decydenci, prawie gotowe? Bo potem, jak uczy praktyka, znów mogą zejść na bardzo daleki plan.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...