Nowy realizm

Dodano:
Amerykańska indolencja może konkurować już tylko z europejskim safandulstwem. Ćwierć wieku po rozmontowaniu sowieckiego chomąta rosyjskie lotnictwo bombarduje proamerykańskie oddziały partyzanckie w Syrii, a hordy islamskich uchodźców przedzierają się do niemal bezbronnej Europy. Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych mówi coś o wyjaśnieniu rozbieżności, a Unia Europejska siada z Putinem do stołu w Paryżu.
Kolejny kryzys zachodniego świata i zamiast twardej riposty tłoczy nam się do głowy całe mnóstwo terminów mających racjonalizować obłęd, w jaki wpędziła nas polityka przyzwolenia. Globalna solidarność, kulturowy imperatyw i polityczny realizm. Realizm i akceptacja mniejszego zła nade wszystko. Ameryka poturbowana doświadczeniami Iraku, Afganistanu, Europa przerażona niekontrolowaną falą uchodźców mówią dawno zapomnianym językiem – geopolitycznej racjonalności i nadrzędności celów.

W gestach, ruchach – w całym tym dyplomatycznym sztafażu otaczającym kryzys Wschód – Zachód powraca zimnowojenna poetyka. Na pozór oderwane od siebie konflikty – uchodźcy, Syria, Ukraina, Gruzja, prowokacje w Mołdawii, Estonii – szybko układają nam się w jeden spójny obraz klasycznej wojny proxy. Konfliktów zastępczych, mających poszerzać i zabetonowywać podział świata na nowe strefy wpływów, bez bezpośredniej konfrontacji atomowych mocarstw.

Ostatni raz, kiedy słyszeliśmy o Realpolitik, to Moskwa wkraczała właśnie do Afganistanu, a po Europie buszowały Czerwone Brygady. Tak jak rządy Cartera i demokratycznej lewicy w Europie stworzyły próżnię polityczną, w którą miękko wtoczyły się armie Breżniewa, tak indolencja polityczna Obamy i jego duchowych partnerów we Francji, w Niemczech doprowadziły nas do tej samej zimnowojennej rzeczywistości.

Niech będzie, że to nowy realizm. Ale czy wszyscy realiści pojmują jego naturę? Bo nie chodzi tu o trzeźwą ocenę zdarzeń, ale o przesuwanie granic realizmu. Ci wszyscy, którzy pocieszają się, że rosyjska gospodarka długo tak nie wytrzyma, a intensyfikacja konfliktu jest nierealna, zapominają, że koalicja Putina, Asada i Iranu to nowe możliwości kontroli dostaw ropy i uchodźców. Nowe granice realizmu i szantażu zachodnich liberałów.

Dziś pewnie trudno nam sobie wyobrazić świat, jaki może się wyłonić z kolejnych kompromisów i pozornych porozumień. Ale polecam książkę Hannah Arendt „Korzenie totalitaryzmu”. Rzecz dotyczy epoki sprzed II wojny światowej, ale to właśnie lekceważenie drobnych konfliktów, narastających obaw o suwerenność prowadzi do radykalizacji poglądów, zamykania się państw i nieuchronnie do wojen, których nie sposób zatrzymać. Ani skali konfliktu, ani ich brutalności. Późniejsze doświadczenia zimnej wojny, a zwłaszcza epoki Reagana, uczą nas, że pokój przynoszą tylko twarde reakcje. Realiści, którzy agresorom nie zostawiają złudzeń co do wartości, jakich będą bronić niezależnie od ceny.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...