Czego nie ma w dokumentach Kiszczaka

Dodano:
Sprawdź dobrze wszystkie zakamarki, szuflady, schowki, zajrzyj pod łóżko i za kanapę. Gdzieś tam może być Kiszczak albo jego dokumenty. A wtedy już nic Ci nie pomoże.
Wyszedł Kiszczak z szafy, a właściwie z trumny (przecież nie z piekła, bo ateista), a wraz z nim śmierdzące papiery. No dobrze – nie tyle wylazł Kiszczak, ile Kiszczakowa, ale niedaleko pada jabłko od jabłoni, więc powiedzmy, że Kiszczak.

W polityce i okolicach w przypadkowe zdarzenia wierzę wtedy kiedy z tego zdarzenia nic nie wynika. Czyli nigdy. Nawet afera z sędzią Łączewskim (tym od niewinnie ułaskawionego Kamińskiego) też jakoś dziwnie zbiegła się w czasie z polityczną potrzebą oczyszczenia… eee, to znaczy – potwierdzenia niewinności pana Kamińskiego. Nie to, że bronię sędziego – jeśli rzeczywiście chciał się pobawić w politykę, wchodząc w tajne układy z mediami, to nie powinien być sędzią. Niezależnie od tego, kogo i za co skazał.

Na Kiszczakowych papierach będą teraz korzystać ci, którzy dokopują Wałęsie. Będzie okazja znowu pogrzebać w teczkach, zaszantażować tego i owego, skonsolidować elektorat itd. Taki tradycyjny cyrk, który uprawia władza, żeby władzą pozostać. Przeciętny obywatel może już zapomnieć o temacie – z tej zabawy ani pracy, ani pieniędzy, więcej nie będzie. Zimy nadal będą bezśnieżne, lata upalne, a autostrada A1 wciąż nie powstanie. Nuda.

Coś jednak powinno z tego Kiszczakowego zamieszania wynikać.

Raz – gdyby tak kiedyś ujawnić wszystkie archiwa bezpieki, nie byłoby teraz zabawy teczkami. Fakt, że Kiszczakowa cudem coś tam odnalazła po latach, wcale temu nie przeczy. Gdyby od dawna było wiadomo, kto, kiedy i w jakim zakresie współpracował z SB, nie byłoby teraz klimatu do takich cudownych odnalezień, rodem z telenoweli brazylijskiej.

Dwa – bez względu na to, czy Wałęsa kapował do SB, na Zachodzie jest wizytówką Polski i symbolem przemian. Taki trochę miś w Zakopanem, ale budowa wizerunku państwa nie opiera się na szczerych intencjach i głębokich przemyśleniach, lecz właśnie m.in. na uznanych markach.

Kiedy wiele lat temu byłem we Włoszech, rodowity Włoch powiedział mi, że zna tylko trzy słowa po polsku: Walesa, Wojtila i kurwa. O ile to ostatnie dobrze byłoby wyeliminować jako symbol Polski, o tyle dwa pierwsze powinno się utrzymać. Bo dobrze sprzedają wizerunek kraju. I Wałęsa, i papież, to ludzie, którzy symbolizują to, że wiarą w sens zmian, uporem i nieuległością można obalić wielki system. I co z tego, że Związek Sowiecki obaliła tak naprawdę matematyka. To nie jest sexy, bo od matematyki ludzie wolą bohaterów. Nie odbierajmy zatem sobie bohatera. Może to nie jest gość w typie Batmana ani Supermana, ale całkiem dobrze sobie radzi.

I ostatnia kwestia, bardziej przyziemna, ale i mająca większe znaczenie dla przeciętnego Polaka. Od mniej więcej 1990/1991r. niemal wszystkie polskie rządy robią wszystko, żeby zdławić polską gospodarkę absurdalnymi podatkami i nadmiernymi regulacjami. Niemal wprost realizują niepolski interes narodowy, a ciężar ich złych decyzji (złych, nie błędnych, bo to świadome działanie, a nie przypadek) ponoszą obywatele. Jak zawsze.

Dlatego do dziś nie ma całej autostrady A1. Bo taka autostrada za bardzo podnosiłaby rolę portu w Gdańsku kosztem np. portu w Hamburgu. Ale o tym Kiszczakowe dokumenty milczą. A akurat o tym warto byłoby pisać, bo dotyczy nas wszystkich, obywateli RP.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...