Common sense is not that common

Dodano:
Nie sposób zaprzeczyć, że polskie społeczeństwo od dawna nie było tak silnie podzielone, jak jest w tej chwili. Od lat ludzie nie prowadzili tak zażartych ideologicznych sporów, kończących się hukiem zatrzaskiwanych drzwi i wyzywaniem rodziny, przyjaciół lub znajomych od Pisiorów, KOD-owców, prawicowców lub lewaków. I choć lewacka zaraza musi zginąć, a moherowe berety dać się pogrzebać pod Smoleńskiem, to jednak trzeba żyć dalej.
Wszystko zostało upolitycznione, podziały polityczne sięgają bardzo głęboko i zaczynają dotykać naszych codziennych czynności. Ostatnio dowiedziałam się, że picie kawy latte jest lewackie, a bieganie po lesie i zabawa w podchody – bardzo prawicowe. Pytam się jednak, czy spienione mleko i strzałki układane z szyszek mają tego świadomość, można by rzec wręcz świadomość klasową?

Mechanizm pewnej wymiany kadry zarządzającej jest zrozumiały i uprawia go każda opcja polityczna we wszystkich krajach. Każda nowa władza wprowadza swoich ludzi i obsadza nimi stanowiska państwowe. Przemiany te, realizowane z pewną dozą rozsądku, są akceptowalne. Jak daleko mogą jednak sięgać? Czy merytoryczność już się nie liczy? Czy profesjonalizm nie ma nic do powiedzenia? Czy nie można zdobyć się na podobną tolerancję i zdecydować: „nie wyrzucę tego lewackiego pomiotu z pracy, bo dobry z niego operator/grafik/finansista?” lub „ta prawicowa świnia wkurza mnie tym krzyżem na szyi i niechęcią do aborcji, ale jest profesjonalną prawniczką i właściwie dobrą koleżanką, więc czemu mam z nią drzeć koty?”. Kulturalni panowie i eleganckie panie, gdzie porozumienie ponad podziałami? Gdzie wspólne dobro Polski?

Nadmierne upolitycznienie i podporządkowanie niemal większości życia społecznego sympatią ideologicznym nie jest zjawiskiem kilku ostatnich miesięcy, ale pewną praktyką, która odnajduje zrozumienie od lat. Mam wrażenie, że ponownie aktualne stają się słowa z czasów PRL-u: „daleko by pan zaszedł, gdyby był pan w partii”. Najgorszym ze zjawisk jest brak sektora niezależnego, biznesu, który nie zamiera z wyrazem przerażenia w oczach pracowników, czekających na wyniki wyborów. Zaś na przykład stacja telewizyjna lub gazeta opiniotwórcza pozwalająca na pluralizm brzmi jak oksymoron. Obecnie zdaje się, że tak bardzo wzięliśmy sobie do serca surrealizm Witkacego, iż postanowiliśmy odgrywać sceny z „Szewców” na okrągło, jedynie w różnych wariantach.

Powszechny jest mechanizm zastraszania politycznego. Nie wskażę, w jakiej dużej firmie, nieznany nam z nazwiska wysokiej rangi oficjel rządowy nakazuje pracownikom zwolnienia, wprost mówiąc im, że ich stanowisko zostanie zastąpione z klucza partyjnego, a nowa osoba zajmie się likwidacją firmy, którą owy nieznany nam z nazwiska pracownik budował przez wiele lat swojej pracy zawodowej, która to praca miała charter profesjonalny, nie polityczny. Przy czym owa zupełnie anonimowa osoba grozi owemu pracownikowi, że gdyby jednak zdecydował się nie zwolnić, to zniszczy go doszczętnie, tak że ten nigdzie nie znajdzie już pracy. Rzecz ciekawa: ten schemat „zarządzania” znamy już z poprzedniego okresu; i z jeszcze poprzedniego… Jednak patrząc przekrojowo na wiele podobnych „anonimowych” przypadków, zdaje się, że po obu stronach politycznej barykady obyczaje zdecydowanie uległy barbaryzacji.

Czy chcemy dać się poćwiartować za Kaczyńskiego, Tuska, Petru lub Kijowskiego? Jedno jest pewne, oni z chęcią przyjmą nasze ofiarnictwo, publicznie je nawet chwaląc lub doceniając, nikt z nich jednak nie będzie zainteresowany naszymi pensjami, koniecznością zapłacenia czynszu, kredytów lub rozpadem wieloletnich przyjaźni. Gdzieś pomiędzy politycznymi sporami i powiewaniem flag marszowych musi się znaleźć miejsce na zwykłą codzienność. Znowu przez szwy naszych światopoglądów przeziera surrealizm Witkacego, który nierzadko trafnością swoich stwierdzeń uderza w sedno sprawy: „dla mnie polityka to w krysztale pomyje”. Ten kryształ świeci pięknie i nierzadko chcemy dla niego budować barykady, ale jeśli wejrzeć w jego istotę – to okazuje się, że jest zmienny, niestały, a w dodatku cuchnie oportunizmem. Nie traćmy zatem zdrowego rozsądku i żyjmy ponad politycznymi podziałami. Naprawdę nie wszystko w życiu jest polityką. W polityce – też nie.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...