Leśniczówka Kurskiego kupiona legalnie

Dodano:
Poseł PiS Jacek Kurski kupił lokal w budynku wielorodzinnym Danielówka w nadleśnictwie Susz zgodnie z prawem i  na ogólnie przyjętych zasadach - powiedział wicedyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Ryszard Ziemblicki.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku nie prowadzi w tej sprawie żadnych czynności wyjaśniających - poinformował PAP w poniedziałek prokurator okręgowy w Gdańsku Józef Fedosiuk. "Jeśli zajdzie uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, rozważymy podjęcie czynności w tej sprawie" - podkreślił prokurator.

Również Prokuratura Krajowa nie zajmuje się na razie tą sprawą ze  względu na brak innych niż prasowe doniesień - dowiedziała się PAP w Prokuraturze Krajowej.

O sprawie kupna przez posła PiS części budynku wielorodzinnego w  nadleśnictwie Susz napisała poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, "za PRL leśniczówka pod Malborkiem była letnią siedzibą pierwszych sekretarzy Komitetu Wojewódzkiego PZPR z  Elbląga". Gazeta napisała, że "u schyłku III RP kupił ją Jacek Kurski z PiS za 20 tys. zł. W IV RP sam wyceniał leśniczówkę już na blisko 300 tys. zł".

"Lokal mieszkalny w budynku wielorodzinnym (dla trzech rodzin) Danielówka był przez wiele lat pustostanem. Był niezamieszkany, przeznaczony do rozbiórki, w bardzo złym stanie i nieprzydatny nadleśnictwu. Nadleśniczy, który jest do tego uprawniony, zdecydował o sprzedaży" - powiedział w poniedziałek PAP zastępca dyrektora Lasów Państwowych w Olsztynie Ryszard Ziemblicki.

Podkreślił, że budynek został sprzedany Kurskiemu na ogólnych zasadach i zgodnie z prawem. "Pan Kurski z uwagi na to, że  wynajmował ten budynek przez cztery lata, był osobą uprawnioną do  kupna lokalu" - dodał Ziemblicki.

Powiedział, że zgodnie z prawem, nieprzydatne obiekty, tak jak w  tym przypadku lokal Danielówka, mogą kupić byli pracownicy, wdowy lub wdowcy po pracownikach oraz osoby, które najmowały lokal przez co najmniej trzy lata.

Według Ziemblickiego, gdy nadleśniczy zdecydował o tym, że  budynek Danielówka nie jest przydatny w nadleśnictwie, po  uzyskaniu zgody dyrektora Generalnego Lasów Państwowych wyceną obiektu zajęli się biegli rzeczoznawcy, a transakcję kupna zawarto u notariusza. Dodał, że nie ma obowiązku wystawiania obiektów na  przetarg, a sprzedaż może się odbyć z wolnej ręki w przypadku osób uprawnionych.

Według "Gazety Wyborczej" o lokal, który kupił poseł Kurski, zabiegała bezskutecznie rodzina robotnika leśnego Wacława Sobótki.

Nadleśniczy z Susza Michał Juchniewicz powiedział w rozmowie z  PAP, że rodzina Sobótków nie składała żadnych wniosków o  wykupienie części zajętej potem przez Kurskiego. "Wprost przeciwnie oni nie mieli pieniędzy na opłacenie czynszu za  zajmowane przez siebie pomieszczenia" - powiedział Juchniewicz.

Wyjaśnił, że w 1996 roku wdowa po panu Sobótce złożyła wniosek, w  którym zrezygnowała z zajmowanych pięciu pomieszczeń z powodu trudnej sytuacji finansowej. Chciała zostawić sobie tylko dwa pomieszczenia i taką zgodę wyraził nadleśniczy.

W 1999 roku pani Sobótka wystąpiła z kolei z prośbą o przyznanie z powrotem jednego pomieszczenia i dostała je; w 2000 roku wpłynął od tej rodziny kolejny wniosek o rozłożenie czynszu na raty. Nadleśniczy przychylił się do wniosku i rozłożył spłatę czynszu na  cztery raty.

"Gdyby rodzina Sobótków wystąpiła z wnioskiem o kupno całego budynku, to w całości bym im go sprzedał, ale oni nie mieli na to  pieniędzy" - powiedział nadleśniczy Juchniewicz.

Jacek Kurski wyjaśnił w poniedziałek PAP, że leśniczówkę wynajął w 1999 roku. "To była ruina, która byłaby rozebrana. Nigdy nie  występowali o nią żadni sąsiedzi, bo nie było ich nawet stać na  opłacanie czynszu swojego mieszkania. Nigdy nie interesowali się tą ruiną, którą później ja wynająłem" - powiedział Kurski.

Podkreślił przy tym, że wynajmując leśniczówkę, nie miał żadnej pewności, że będzie mógł ją wykupić. "Włożyłem w remont tej leśniczówki mnóstwo pieniędzy - 100 tys. zł, a nie miałem żadnej gwarancji, że to kiedykolwiek będzie moje" - powiedział.

Dodał, że leśniczówkę wykupił w 2002 r., po wejściu w życie umożliwiających to przepisów. "Zapłaciłem najwyższą cenę w Polsce, bo podobny obiekt ludzie zwykle wykupują za 1 tys. - 1,5 tys. zł. Ja zapłaciłem 22 tys. zł plus dwa tysiące za notariusza" -  powiedział Kurski.

ss, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...