Boris Johnson chce ponownego zawieszenia prac parlamentu
Przypomnijmy, że na wniosek premiera już raz brytyjski parlament został zawieszony na pięć tygodni. 24 września tamtejszy Sąd Najwyższy uznał jednak działania Borisa Johnsona za bezprawne i nakazał natychmiastowe wznowienie pracy obu izb. – To nie była normalna prorogacja (zakończenie sesji parlamentarnej – red.). Miała kluczowe znaczenie dla fundamentów demokracji – tłumaczyła sędzia Brenda Hale. – Decyzja, by doradzić Jej Królewskiej Mości prorogację była bezprawna, ponieważ powodowała utrudnienie lub uniemożliwienie parlamentowi wykonywania jego konstytucyjnych prerogatyw bez uzasadnionego powodu – stwierdziła sędzia.
Brytyjski premier nadal utrzymuje, że 31 października jest ostatecznym terminem brexitu, choćby miało do niego dojść bez wynegocjowanego porozumienia z Unią Europejską. W środę 2 października Johnson przedstawił nową propozycję dotyczącą zastąpienia tzw. irlandzkiego backstopu.
O co chodzi?
Wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, Wspólnotę opuści także Irlandia Północna, stanowiąca część Zjednoczonego Królestwa. W UE pozostanie natomiast Irlandia. Brytyjski rząd szuka sposobu, jak uniknąć utworzenia granicy między nimi. Zdaniem Borisa Johnsona promowany wcześniej backstop to „droga donikąd”. Dlatego też premier zaprezentował w liście do Jeana-Claude Junckera nowe rozwiązanie. Zakłada ono, że do 2020 roku Wielka Brytania - Anglia, Walia i Szkocja - wynegocjują umowę handlową z UE. Irlandia Północna opuści wprawdzie unię celną, ale przez cztery lata ma zostać związana regulacjami dotyczącymi jednolitego rynku w zakresie produktów rolno-spożywczych i przemysłowych. Po tym czasie ma postanowić, czy chce dalej podtrzymywać relacje z UE na tych zasadach, czy postawić na twardą granicę, cła itd.