Samobójstwa, nepotyzm i molestowanie. Były policjant ujawnia patologie w formacji

Dodano:
Policjanci, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / Anton Gvozdikov
Sytuacja w polskiej policji jest daleka od ideału. Wie o tym, każdy, kto mniej więcej orientuje się, jak wygląda działalność naszych rodzimych służb. Co innego jednak mieć taką świadomość, a co innego przeczytać o historiach, które niekiedy mrożą krew w żyłach. Takich wrażeń dostarcza Norbert Kościesza, czyli były policjant ujawniający patologie panujące w formacji.

Pochodzi z gór, ale od lat związany jest z Podlasiem. Tam przez dziesięć lat służył w policji, równolegle realizując swoją pasję – pisanie bajek dla dzieci. Gdy przełożeni dowiedzieli się o zapędach literackich, wyrzucili go ze służby. Oficjalnie za publikowanie książek dla nieletnich, co rzekomo nie licowało z dobrym imieniem . Nieoficjalnie za nagłaśnianie warunków, w jakich pracują mundurowi. Mowa o Norbercie Kościeszy, który już jako były funkcjonariusz napisał dwie książki o patologiach panujących w formacji. Niedawno, bo 2 października, na rynek wyszła druga z nich – „Folwark komendanta” wydany nakładem Wydawnictwa Kobiecego.

„Pijesz już, a to świadczy, że swój chłop z ciebie”

„Folwark komendanta” jest literaturą faktu, czyli pozycją bazującą na realnych wydarzeniach, ale połączonych jedną osią fabularną. Autor już na wstępie zaznacza, że w swojej książce ukazał 80 proc. sytuacji, które miały miejsce w polskiej policji. Sięga przy tym po dosadne środki wyrazu, używając wielu wulgaryzmów oraz posługując się sloganem, który dla osoby niezaznajomionej ze słownictwem popularnym wśród mundurowych będzie niezrozumiały. Dużą pomocą okazuje się słowniczek zamieszczony na początku „Folwarku”, który przybliża najważniejsze sformułowania i ułatwia dalszą lekturę. Część z wyrazów autor mógł jednak pominąć, a tłumaczenie znaczenia słów takich jak „koloratka” czy zwrotów „Kyrie eleison” byłoby zasadne, gdyby po książkę sięgały dzieci nie znające ich znaczenia.

Nie jest to jednak pozycja dla najmłodszych, co Kościesza uczciwie zaznacza już na początku. „Folwark” ocieka nie tylko w brutalne historie czy erotyczne momenty, ale również w liczne wulgaryzmy, o których wcześniej wspomniano. Niekiedy ich używanie wydaje się przesadzone szczególnie wówczas, gdy głos zabiera narrator, a nie dialogujący bohaterowie. Poza tym dosadne słownictwo oddaje rzeczywistość panującą w policji i pomaga oddać emocje towarzyszące postaciom przedstawionym w „Folwarku”.

Kościesza jedynie nakreśla patologie, jakie panują w całej formacji, skupiając się przede wszystkim na sytuacji w szkołach policyjnych. Miejscem akcji staje się Szczytno, gdzie pod czujnym okiem kadry szkolą się przyszli mundurowi. Głównym bohaterem staje się Wojtek, który dzięki protekcji spokrewnionych z nim komendanta i biskupa ma zapewnioną zdaną komisję lekarską oraz zaliczone wstępne egzaminy. „ – Mówisz, Wojtuś, że chcesz do policji? – Wujek spojrzał na niego badawczo. – Załatwiłem pracę Benny'emu, to i tobie załatwię. Zeza nie masz, garbaty nie jesteś, no, chudy trochę i ruszasz się jak ciota, ale służba w mundurówce to zmieni. Pijesz już, a to świadczy, że swój chłop z ciebie i etatu w policji nie zmarnujesz” – czytamy we fragmencie. Takich jak on, tzw. plecaków, jest wielu, a autor pokazuje, że mogą oni liczyć na specjalne traktowanie ze strony wykładowców i przełożonych. I na tym przywileje się kończą, bo koledzy ze szkoły często pogardliwie patrzą na tych, którzy robią karierę dzięki znajomościom.

Dystans i poczucie humoru

„Folwark” wprawdzie dotyka kwestii trudnych, ale jest napisany lekko i z dużą dozą poczucia humoru. Nie brakuje tu zabawnych wydarzeń, które pomagają przyszłym policjantom przetrwać czas formacji. Z powieści wyłania się jednak gorzki obraz służby mundurowej. Przemoc psychiczna, molestowanie, seksizm czy nadużywanie alkoholu są tu na porządku dziennym, a część kadetów by przetrwać, próbuje dostosować się do sytuacji. Kościesza pisze nie tylko o brutalnych przełożonych ale również przyszłych funkcjonariuszach robiących wszystko, w tym oddającym własne ciało, by wypracować sobie pozycję.

Postać tytułowego „komendanta” nie jest jasno nakreślona, co wydaje się celowym zabiegiem. Może nim być wujek Wojtka, dla którego wysokie stanowisko świadczy o wartości człowieka. „ – Wrzucaj bombę na dach i zapie**alamy. Co to ja jakiś byle dzięcioł, ku**a, jestem? Będziesz mnie tu opłotkami woził. Po**bało go (…). Już siadać mi do mietka i jedziemy. Główną ulicą i niech robią przejazd przed waszym komendantem, chyba że komendanta się wstydzicie?” – mówi postać będąca przykładem na to, że w formacji patologiczny przykład idzie z góry.

„Folwark komendanta” to pozycja obowiązkowa nie tylko dla tych, którzy interesują się polskimi służbami mundurowymi. Powinni przeczytać ją przede wszystkim kadeci, dla których służba w policji stanowi spełnienie marzeń. Marzeń, które wkrótce mogą zostać zweryfikowane przez brutalną rzeczywistość. I choć niewykluczone, że od momentu zakończenia szkoły i służby przez autora sytuacja zmieniła się na lepsze, to i tak książka daje przejmujący obraz tego, w jakich warunkach formują się przyszli mundurowi.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...