Łukaszenka: opozycja wrogiem narodu

Dodano:
(fot. Wikipedia)
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka nazwał w czwartek opozycjonistów wrogami narodu, szkodzącymi państwu. Występując na zjeździe związków zawodowych, wbrew oczekiwaniom nie złożył deklaracji w sprawie swego kandydowania w wyborach prezydenckich 19 grudnia.
- Żadni z nich opozycjoniści. To wrogowie narodu. Gdzie tylko można, szkodzą państwu. Wczoraj Europa, Ameryka dławiły nas - oni tam byli. Dzisiaj Rosja nas dławi - oni też tam są -  powiedział prezydent Aleksandr Łukaszenka na odbywającym się w Mińsku zjeździe prorządowej Federacji Związków Zawodowych Białorusi.

Łukaszenka jako bezpodstawne ocenił zarzuty opozycji, że władze przed wyborami podwyższają zarobki, aby przypochlebić się narodowi. Przypomniał, że w ciągu pięciu lat dokonano 18 podwyżek płac. - Zlitujcie się. My już po raz 19. je wprowadzamy. Ludzie wcale nie uważają, że ich ktoś przekupuje. Niepotrzebna mi taka prezydentura, jeśli ludzie będą myśleli, że się do nich przymilamy - powiedział Łukaszenka. Składanie nierealnych obietnic zarzucił opozycjonistom. - Gdy obiecują obniżyć podatki o  dziesięć razy, podnieść płace, stypendia - nie trzeba być ekonomistą, żeby zrozumieć gołosłowność tych oświadczeń - powiedział.

Milion brzmi ładnie

- Milion nowych miejsc pracy - to oczywiście ładnie brzmi -  dodał, odnosząc się do hasła wyborczego kandydata opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Jarosława Romańczuka. - Tylko, że  autorzy takich idei nie mówią, że taki "przyrost" planują kosztem zmniejszenia ilości istniejących miejsc pracy - oświadczył prezydent. Jego zdaniem, białoruska władza "nie buduje zamków na piasku, nie głosi populistycznych haseł, żeby przypodobać się ludziom". - Chciałoby się wszystko zrobić szybciej, zwiększyć płace, stypendia i przydzielić bezpłatnie mieszkania wszystkim, którzy tego potrzebują. Jednak przez wszystkie te lata władza była uczciwa przed narodem i brała na siebie tylko te zobowiązania, o których wiedziała, że może je zrealizować - mówił Łukaszenka.

By żyło się po europejsku

Prezydent Białorusi ocenił, że "wzrostowi gospodarczemu trzeba dać nowy mocny impuls", co według niego oznacza zwiększenie PKB o 170 proc. i o  jedną trzecią liczby zmodernizowanych miejsc pracy. - Priorytetowym zadaniem władzy jest to, by jakość życia nie ustępowała poziomowi europejskiemu - dodał. Białoruskie władze wielokrotnie zapowiadały, że do końca tego roku przeciętna pensja w budżetówce wzrośnie do poziomu 500 dolarów z 335 dolarów w 2009 roku. Ekonomiści jednak ostrzegają, że  takiemu wzrostowi płac nie towarzyszy wzrost wydajności i w sytuacji, w  której nie są znane przyszłoroczne ceny na surowce energetyczne importowane z Rosji, białoruski budżet może temu nie podołać. Zapowiedzi radykalnych podwyżek płac skrytykował również Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Białoruscy politolodzy oceniają, że takie zapowiedzi to element kampanii przedwyborczej.

zew, PAP

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...