Dziesiątki zniczy płonie przed kopalnią Wujek-Sląsk
Jak mówił przed kopalnianym krzyżem proboszcz kochłowickiej parafii ks. Jerzy Lisczyk, dokładnie przed rokiem w tym miejscu nastała chwila bardzo trudna dla górniczej braci. - Niektórzy zostali tu i zostawili swoje życie ziemskie, niektórzy odwiezieni do szpitala potem odeszli do Pana, ale niektórzy wrócili do życia, są pośród nas. Przypominamy to sobie dzisiaj, bo po ludzku przypomnieć trzeba - podkreślił.
Przed kopalnią, prócz rodzin zmarłych i oficjalnych delegacji zjawiło się wielu górników, którzy wspominali kolegów, przyjaciół. Niektórzy z nich brali udział w akcji ratunkowej. Jeden z nich, dwudziestokilkuletni, mówił dziennikarzom, że czuł się wtedy, jakby się dowiedział, że zginęli jego bracia. - Znamy się, jesteśmy jedną wielką górniczą rodziną na Śląsku, mieszkamy w górniczych miastach, wszyscy się znamy. Trzeba pamiętać o tych ludziach. Poświęcili swe życie za pracę, aby rodzina miała dobrze - zaznaczył.
Dwoje młodych ludzi przyszło też pod krzyż zapalić znicz za wujka. - To jest ciężki dzień, ale lżej się go przechodzi razem, jak jest większa uroczystość. To pomaga bliskim, bo nie jest się samemu, tylko jest jakieś wsparcie - mówiła siostrzenica zmarłego. Po złożeniu wieńców i modlitwie przed kopalnianym krzyżem wielu uczestników uroczystości umawiało się przy samochodach - uzgadniali trasy po śląskich cmentarzach, na których zamierzają odwiedzić groby zmarłych przed rokiem w katastrofie.pap, ps