1988
Dyrektor zaznaczył, że o ogromnej zasobochłonności polskiej gospodarki krążą już anegdoty. "I słusznie, bo też trudno o podobnie rozrzutny system antygospodarowania. Jeśli mamy mówić o autentycznej reformie, o wyjściu z kryzysu, trzeba koniecznie i od zaraz skończyć z dyskusjami, które niewnoszącymi niczego nowego, a przynoszącymi ewidentne szkody społeczne" – dodał.
Strajki okiem „Wprost"„Wprost" porusza też temat trwających w Polsce strajków. W reportażu „Samogwałt" Marek Zieleniewski opisuje strajki w poznańskich zakładach „H.Cegielski”.
„ Na teren Fabryki Silników Agregatowych i Trakcyjnych w Poznaniu dostaje się czterech młodych mężczyzn. Kolportują ulotki. Niedługo potem odbywa się wiec załogi. Przed południem ustaje też praca w Fabryce Wagonów i Lokomotyw" – autor snuje opowieść o trwającym na terenie zakładu strajku, przeplatając ją wypowiedziami członków załogi i zarządu.„ Decyzja o strajku zrodziła się nagle. Przegłosowaliśmy i większość była początkowo za. Żądanie legalizacji „Solidarności" było słuszne. Do pluralizmu w ruchu związkowym musi dojść prędzej czy później. Tylko pod presją ta władza idzie na ustępstwa i może uznać robotnicze żądania. Wiedziałem, że żądając podwyżki płac dokonujemy na sobie jakby gwałtu: z jednej strony ekonomia, racjonalizm nakazują umiarkowanie, a z drugiej psychologia i ślepa desperacja, które domagają się doraźnej poprawy sytuacji. Sam byłem przeciwny tym żądaniom" – tłumaczył przewodniczący fabrycznej NSZZ „Solidarność" na łamach tygodnika.
Ostateczna decyzjaW tekście „Przyciskanie do muru" „Wprost" pokazał jak strajki przedstawiano w oficjalnych komunikatach. „ Prowadzący główne wydanie dziennika TVP poinformował, że część społeczeństwa polskiego strajków, jako takich nie popiera, ale dostrzega w nich skuteczny sposób przyciskania rządu do muru, mobilizowania go do bardziej energicznego zajęcia się sprawami ludzi pracy" – napisał Leszek Łuczak. Autor podkreślał, że choć strajki przynoszą naszej gospodarce milionowe straty, to nie są one tak wysokie jak koszty codziennie źle wykonywanej pracy.
„ Przyciskanie władzy do muru poprzez strajki czy wystąpienia uliczne nie jest z pewnością najlepszym sposobem nakłaniania rządzących do rozwiązywania takiego czy innego problemu. Jedno jest pewne szybko zbliżamy się do punktu ostatecznych decyzji. Nie da się już bowiem dalej kierować państwem, rozdając w miarę równo świeczki i ogarki, temperując zarazem radykalizm różnych skrzydeł i skrzydełek"- ocenił Łuczak.Margaret Thatcher i szkocka woda
W tekście „Łyk szkockiej" „Wprost" przedstawił jedno z ważniejszych wydarzeń 1988 roku – wizytę premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher w Polsce. „ Wchodzi drobnym, energicznym krokiem. Szczupła, wytworna, podaje rękę oczekującym, uśmiecha się" – pisał o premier tygodnik.
„Wprost" pokazuje Margaret Thatcher oczyma jej współpracowników. Przytacza opowieści o tym, że pija jedynie szkocką wodę mineralną i lubi świeże kwiaty na stole. „ Dzień pani minister zaczyna się zwykle... poprzedniej nocy. Czasem krąży wokół uczestników nocnych rządowych posiedzeń, krzepiąc morale swego wojska" – mówił jeden z jej współpracowników.„ Przede wszystkim jest politykiem światowego formatu. Thatcher z zainteresowaniem i aprobatą od samego początku odnosiła się do radzieckiej prieriestrojki. Dostrzega w tych przemianach szanse złagodzenia napięcia międzynarodowego, rozwoju współpracy i zacieśnienia kontaktów Wschód-Zachód" – opisuje brytyjską premier tygodnik.
Czesław Kiszczak stolarzem?
Tak „Wprost" zobrazował próby konstruowania "Okrągłego Stołu" w Polsce. Rozmowy między PZPR a opozycją po falach strajków w Polsce doprowadziły obie strony do wniosku, że nie ma już miejsca na wzajemne przepychanki. Przyszedł czas na budowanie realnych rozwiązań, które załagodzą napiętą sytuację w Polsce.Tekst Piotra Andrzejewskiego i Krzysztofa Gołata pod tytułem „Drugi dzwonek?" przedstawia ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Czesława Kiszczaka, jako głównego inicjatora i budowniczego „Okrągłego Stołu". Jeden z mediatorów porozumienia między stroną rządową a strajkującymi robotnikami Władysław Siła-Nowicki wspominał, że Kiszczak często nazywa sam siebie policjantem. "Generał ma opinię bardzo liberalnego i otwartego ministra spraw wewnętrznych. Jeśli taki człowiek chce rozmawiać, nie można tego odrzucać" – podkreślał Siła-Nowicki.