ONZ wysyła korpus na Haiti (aktl.)
Jeszcze przed przyjęciem rezolucji przez ONZ USA i Francja zdecydowały wysłać na Haiti swoje wojska. Pierwsze oddziały amerykańskich marines dotarły na wyspę w niedzielę wieczorem; w sumie kilkudziesięciu żołnierzy USA. Pentagon zapowiada, że będzie ich więcej.
W poniedziałek nad ranem pierwszych około 50 z 200 francuskich żołnierzy z 33. pułku piechoty morskiej, wylądowało na pokładzie dwóch wojskowych samolotów Transall na stołecznym lotnisku w Port-au-Prince, gdzie bezpieczeństwa pilnują marines z USA. Reszta francuskiego kontyngentu przyleci w ciągu dnia. Dowódca Francuzów płk Daniel Deplatois oświadczył, że jego zadaniem jest zapewnienie ochrony ambasadzie Francji, rezydencji ambasadora i francuskim obywatelom.
Tymczasem przywódca rebeliantów haitańskich Guy Philippe triumfalnie wkroczył ze swymi oddziałami do stolicy kraju Port-au-Prince w poniedziałek po południu. Witani przez wiwatujące tłumy, objechali samochodami pałac prezydencki, strzeżony przez żołnierzy międzynarodowych sił pokojowych.
Natomiast były prezydent Haiti, Jean-Bertrand Aristide, który w niedzielę pod naporem opozycji podał się do dymisji, w poniedziałek rano przybył do Bangi w Republice Środkowoafrykańskiej. Jak twierdzi agencja France Presse, Aristide zatrzyma się w Bangi "przez kilka dni", a ostatecznym celem jego wygnania będzie RPA.
W niedzielę w Port-au-Prince podawano, że Aristide opuścił kraj, udając się do sąsiedniej Dominikany, skąd miał zwrócić się o azyl w Maroku, na Tajwanie lub w Panamie.
Aristide opuścił Haiti w chwili, gdy rebelianci, którzy wystąpili przeciwko niemu przed trzema tygodniami, zajęli już połowę kraju, a od stolicy Port-au-Prince dzieliło ich tylko 40 km. Przywódca rebeliantów Guy Philippe w ostatnich dniach wielokrotnie groził szturmem na Port-au-Prince, jeśli Aristide nie ustąpi. W stolicy nadal panuje chaos, dochodzi do grabieży i aktów przemocy.
em, pap