Urzędomania
Szara teraźniejszość natomiast wygląda tak, że żaden centralny instytut nie pomoże, jeśli dziećmi w szkołach nie zajmą się dobrze wykształceni pedagodzy i psychologowie. A i oni mają coraz mniej do powiedzenia w XXI wieku, kiedy na rozwój młodego człowieka ma potężny wpływ grupa rówieśnicza - nie tylko ta ze szkoły, ale i z podwórka czy Internetu - oraz media, przede wszystkim elektroniczne. Oczywiście można powołać policję obyczajową, osiedlowe komitety moralności czy Krajową Radę Telefonii i Teleinformatyki, tylko czy to faktycznie sprawi, że dzieci zamienią się w patriotyczne aniołki? Mało prawdopodobne. W proces dojrzewania z przyczyn biologicznych wpisany jest bunt, kwestionowanie autorytetów i zachowania aspołeczne. Można się z tym pogodzić i próbować to oswoić, choć oczywiście łatwiej i efektowniej będzie powołać nowy instytut. Przecież to nie politycy będą finansować jego działalność, tylko "tanie państwo" - czyli my wszyscy.