Michał Wiśniewski znów u Krzysztofa Stanowskiego. Wyjawił szokujące kulisy swojej sądowej batalii

Michał Wiśniewski znów u Krzysztofa Stanowskiego. Wyjawił szokujące kulisy swojej sądowej batalii

Michał Wiśniewski
Michał Wiśniewski Źródło:YouTube / Kanał Zero
Michał Wiśniewski pojawił się ponownie na Kanale Zero, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania, które zrodziły się po materiale „Dokumentalne Zero: Michał Wiśniewski – oszust czy ofiara?”. Materiał zadebiutował na kanale Krzysztofa Stanowskiego w sobotę 3 lutego.

Przypomnijmy, pod koniec października 2023 roku sędzia Tomasz Kosiński z Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi uznał Michała Wiśniewskiego winnym tego, że „działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w znacznej wartości w kwocie 2 mln 800 tys. złotych poprzez wprowadzenie w błąd pracowników SKOK Wołomin, co do swojej zdolności kredytowej”. Sprawa dotyczy zakupu klubu w centrum Warszawy w 2006 roku. Sędzia wymierzył Wiśniewskiemu karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.

Michał Wiśniewski u Krzysztofa Stanowskiego

Dlaczego Michał Wiśniewski wziął pożyczkę, a nie kupił klubu za swoje pieniądze?

Na początku poniedziałkowej rozmowy Wiśniewski zapewnił, że o tym, czy jest winny czy nie, decydował będzie sąd. – Prawo lubi ciszę i ja przez te dwa lata, kiedy mnie zwolniono „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” i wypłynęła ta sprawa, to grzecznie milczałem. Zamykałem to tylko słowami: „Jestem niewinny”. Potem poszedł wyrok. Uspokajam wszystkich hejterów – ja przyjmę każdy wyrok, który zapadnie, bo nie mam innego wyjścia – podkreślił.

Muzyk mówił też, że czytał komentarze pod filmem z jego udziałem na nowym kanale Stanowskiego i pojawiły się tam zarzuty dotyczące „ckliwej muzyki”. – Możemy puścić Rammsteina. Faktów to nie zmieni. Ani Kanał Zero ani Krzysztof Stanowski ani Michał Wiśniewski, ani widzowie, nie jesteście sądem – podkreślił.

Wśród komentarzy, jakie dodawali internauci po premierze pierwszego wywiadu z Wiśniewskim, pojawiły się pytania, dlaczego w ogóle artysta zaciągał pożyczkę na finansowanie klubu w Warszawie, a nie zapłacił za to z własnych pieniędzy. Lider Ich Troje zapewnił, że według niego każdy biznes polega na tym, że szuka się finansowania, poza tym, nie był w tym czasie miliarderem.

Ja tych pieniędzy nie miałem. Miałem je poinwestowane w takie rzeczy jak zespół, instrumenty, samochody i cała masa innych rzeczy. Ja chyba nigdy nie widziałem na swoim koncie 3 mln złotych – powiedział. Później przyznał, że była to wyłącznie pożyczka na „przejęcie udziałów”, a klub należał wciąż do budynku.

Wiśniewski odpowiedział także na stwierdzenia Stanowskiego, że był wówczas utracjuszem. – Nie byłem. Jestem w dalszym ciągu alkoholikiem, nie pozwolę sobie na epitety hazardzista, wziął pieniądze i przewalił. Nie wiem, czy pilota, który kupuje sobie samolot, można nazwać utracjuszem. Jakbym pojechał do Vegas, czy ktoś by mi zrobił zdjęcia z kasyna, gdzie stawiam pieniądze na numer, to ok – stwierdził, jednocześnie dodając, że z pewnością nie miał jednak wtedy takiego szacunku do pieniędzy, jak ma dzisiaj.

Jak opowiedział Wiśniewski, cały pomysł na klub wziął się z tego, że powstał projekt grania z samymi kobietami. W klubie Extravaganza (na który później zaciągnął pożyczkę – red.) występował z zespołem RedHead, gdy ktoś nagle podszedł do niego i powiedział, że właściciel chce go sprzedać. – Powiedziałem, że muszę znaleźć finansowanie, bo nie mam pieniędzy na ten klub. Nie było wokół SKOK-u Wołomin wtedy żadnego smrodu – wyjaśnił muzyk. – Osoba, która mi to sprzedawała, zaproponowała mi od razu SKOK Wołomin i zaprowadziła mnie tam. Przyjęli mnie, jak gwiazdę. Poczęstowano mnie kawą czy herbatą i wyjaśniono, jakie dokumenty mam złożyć, aby dostać tę pożyczkę. I one zostały złożone. Jak minie to postępowanie, to odtajnię te dokumenty – zapowiedział. – PiT-y załączyłem. Nie sfałszowałem żadnego dokumentu. Powiedziałem stan faktyczny, dałem masę zabezpieczeń – zapewnił.

Michał Wiśniewski zarabiał w USA i nie płacił podatku

Wiśniewski przyznał, że PiT nie jest sfałszowany, jednak wszystko „rozbija się” o trasę w Stanach Zjednoczonych w 2006 roku.

– Nie chciałbym nas*** we własne gniazdo. Nie płacimy od tego podatku – powiedział.

– Zarabiacie w Stanach cash i walizki przywozicie do Polski – odpowiedział Stanowski.

– Zapraszam wszystkie zespoły, które wystąpiły w USA, do pokazania rachunków wystawionych w Stanach Zjednoczonych – odpowiedział Wiśniewski.

Artysta pytany o to, czy takie postępowanie to „zasada branżowa”, stwierdził, że „teraz już nie”. – Ja mówię o tych czasach wcześniejszych, bo 2013 to był pierwszy koncert, który zagraliśmy na zaproszenie zewnętrznego organizatora. I normalnie idą faktury. Można to zrobić normalnie – wyjaśnił.

Wiśniewski zapewnił, że niczego nie zataił. Jednocześnie opowiedział, że w 2006 roku w Stanach Zjednoczonych był tylko ze swoją ówczesną żoną Anną Świątczak i zespołem tanecznym. – Wyprzedaliśmy tyle, ile się dało. W między czasie wygraliśmy preselekcje do Eurowizji, w związku z tym zgłosił się do nas Plus. Sugerując się tylko i wyłącznie tym PiT-em należałoby wziąć pod uwagę, że to co podpisał mój agent, moja spółka, nie było w tym ujęte – wyjaśnił. Oznacza to, że istniała spółka marketingowa, która generowała przychody z reklam i one nie zostały ujęte w formularzu PiT artysty.

Dlaczego klub nie przynosił Michałowi Wiśniewskiemu zysków?

Stanowski zapytał Wiśniewskiego, dlaczego klub nie przynosił mu zysków. – Jak każdy gastronom byłem oszukiwany. Zysk był 150 tys. zł na koniec roku. Ja myślę, że to było tak zrobione, żeby Wiśniewski się cieszył, że nie musi dokładać – powiedział, dodając, że mówi o menedżmencie. – Ja nie złapałem nikogo za rękę, ale tak było. To mnie nie tłumaczy, ale tak było – stwierdził.

Wiśniewski, mimo karencji, jaką dostał od banku (artysta nie pamiętał w trakcie rozmowy, na jaki okres – red.), w pewnym momencie zorientował się, że nie będzie w stanie generować przychodów, jakie by chciał. Dlatego, jak wyjaśnił, zdecydował się wynająć klub zmarłemu już Jakubowi Majochowi. – Mówi, że da mi 60 tys., płacę 15 tys. czynszu, 45 tys. kredytu. Myślę, ok, nie udało się, ale przynajmniej spłacam kredyt – wyjaśnił swoje myślenie artysta.

Umowa Michała Wiśniewskiego z Jakubem Majochem

Jakub Majoch miał zmienić nazwę klubu, a potem okazuje się, że próbuje przebudować to miejsce, naciągając przy tym i wyłudzając pieniądze od wielu dostawców. Kiedy mężczyzna nie płacił Wiśniewskiemu, piosenkarz zdecydował o zamknięciu klubu. – Klub wraca zdewastowany, wygląda jak ta willa w „Projekcie X” po party. Nasr***, naszczane, zniszczone – opowiedział.

Lider Ich Troje zapewnił, że czynsz za lokal zawsze był opłacony. Jednak nie otrzymał od Majocha żadnych pieniędzy. Sprawę chciał zgłosić na policję. – Ja bym bardzo chciał, żeby w 2008 roku, gdy zwróciłem się z tym do prokuratury, ona się tym zajęła. Były 4 rachunki z 240 tys. złotych, których nie zapłacił. I policja to umarza, bo uważają, że zdewastowany klub i niezapłacone faktury nie dają podstaw do wszczęcia postępowania. I wtedy policja mnie namawia, aby złożyć pozew cywilny. I mówią, że za taki trzeba zapłacić pieniądze, a ten gość i tak to wszystko ma przepisane chyba na ojca – wyjaśnił artysta, dodając, że rok później menadżer Dody również mówił o Majochu, że udało mu się w taki sam sposób „nabrać” piosenkarkę.

Dom Michała Wiśniewskiego zlicytowany, artysta ogłasza upadłość

Wiśniewski zdecydował wtedy, że pójdzie do banku prosić o restrukturyzację kredytu. – Na początku szukaliśmy jakiegoś rozwiązania. W 2011 roku mój dom w Magdalence został zlicytowany na licytacji komorniczej wskutek tej pożyczki. Z tego co pamiętam kupiła go firma OWG. Oczywiście potem się okazało, że człowiek z tej spółki jest powiązany ze SKOK-iem Wołomin – wyjawił artysta. Dodał, że przyjmował wszystkie proponowane przez SKOK Wołomin rozwiązania, bo myślał, że ci ludzie chcą mu pomóc, a przy okazji chciał spłacić kredyt. – A teraz jest mi zarzucane to, że nie chciałem jej spłacać – podkreślił.

Wiśniewski nawiązał też do czasu, gdy ogłosił upadłość. – To już była ostateczność. Porażka, wstyd. Nie straciłem tylko domu, straciłem potem wszystko. Najgorszą decyzją i najtrudniejszą, bo na pijaku wbijałem w Google upadłość konsumencka. W 2017 roku ją ogłosiłem. Ale jak upadł SKOK w 2014 roku, to ja już nie obsługiwałem tego kredytu i w 2016 roku został mi umorzony – opowiedział. – Wydawało mi się, że upadłość plus trzeźwość dała mi naprawdę nowy początek – skwitował artysta.

Czytaj też:
Michał Wiśniewski może trafić do więzienia. Zwrócił się do fanów po materiale na Kanale Zero
Czytaj też:
Piotr Gąsowski wraca do „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Polsat: Zadebiutuje w zupełnie nowej roli