Minister mówi o Izerze. Zbliża się czas decyzji o być albo nie być inwestycji

Minister mówi o Izerze. Zbliża się czas decyzji o być albo nie być inwestycji

Izera na Południowej Obwodnicy Warszawy
Izera na Południowej Obwodnicy Warszawy Źródło:GDDKiA/Krzysztof Nalewajko
W kwietniu musi zapaść decyzja dotycząca ewentualnej produkcji polskiego samochodu elektrycznego Izera - przekazała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz na piątkowym briefingu prasowym. Dodała, że wbrew zapewnieniom poprzedniego rządu, Izera „jako taka” nie jest zapisana w KPO.

– W kwietniu musi zapaść decyzja dotycząca ewentualnej produkcji polskiego samochodu elektrycznego Izera – przekazała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Podjęcie decyzji o wybudowaniu fabryki i rozpoczęciu produkcji samochodów będzie trudne z kilku powodów. Pierwszym z nich są pieniądze, a drugim fakt, że konstrukcja Izery ma opierać się na zagranicznej technologii.

Dylematy związane z Izerą

- To jest dylemat, czy chcemy samochód, który jest polski w małym kawałku, a w dużym kawałku to jest technologia chińska, ale jednak mamy fabrykę w Polsce, która jest jakimś impulsem rozwojowym. Czy też może nie chcemy chińskich technologii, bo postrzegamy to jako zagrożenie. Ale równocześnie istnieje ryzyko być może, że takie technologie zaakceptuje inny kraj unijny i taka fabryka będzie gdzie indziej, a Polacy będą kupować tłumaczyła Pełczyńska-Nałęcz.

Minister dodała też, że Izera „jako taka” w KPO nie jest zapisana. – Są zapisane fundusze na nieemisyjne środki transportu. Bardzo ważna decyzja inwestycyjna, która jest przed państwem polskim i przed tym rządem, czy inwestujemy w tzw. polski samochód elektryczny Izerę, czy inwestujemy w inne możliwości. Takie możliwości są. Mamy fabryki autobusów, np. elektrycznych, czy firmy, które są w stanie produkować elektryczne rowery. Jest możliwość inwestowania w sieci ładowania – wyjaśniła minister.

Krytyka Izery

Planowana fabryka to jedna ze sztandarowych inwestycji poprzedniego rządu. Regularnie krytykowana była przez ówczesną opozycję, czyli obecnych rządzących. – Moim zdaniem program Izery w obecnej formie nie ma żadnej racji bytu z uwagi na aktualny stan rozwoju elektromobilności na świecie. Możliwe, że był to obiecujący projekt pięć lat temu, lecz od tego czasu marnowano setki milionów złotych, które przepłynęły przez ręce prezesów mianowanych przez rząd, a nadal jesteśmy w sferze planów i cyfrowych prezentacji – mówił w czerwcu w rozmowie z serwisem Energetyka24.pl Paweł Poncyljusz, który w październikowych wyborach parlamentarnych nie uzyskał wystarczającej liczby głosów, by ponownie wejść do Sejmu.

Do wniosku, że być może lepiej zrezygnować z budowy już teraz i nie generować nowych kosztów, prowadzi raport Najwyższej Izby Kontroli z zeszłego roku. Kontrolerzy wytknęli rządowi, że źle nadzorował spółkę ElectroMobility Poland, która spóźniała się z realizacją projektu elektrycznego auta, a opóźnienie może skutkować tym, że gdy polski elektryk już się pojawi w sprzedaży, nie będzie na niego chętnych. Do tego czasu inne marki zbudują silną pozycję, a polski samochód okaże się spóźniony.

NIK napisała w raporcie, że rząd nie nadzorował odpowiednio EMP. Mimo że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów była świadoma wielokrotnych opóźnień w harmonogramie działań spółki, nie przeprowadziła kontroli. Spółka nie złożyła wniosku o aktualizację planów, lecz grała „na przeczekanie”.

Za wybudowanie fabryki i doprowadzenie do tego, że z jej linii produkcyjnej będą zjeżdżały samochody elektryczne jest odpowiedzialna spółka ElectroMobility Poland (EMP), która powstała w październiku 2016 r. i była inicjatywą czterech polskich koncernów energetycznych: PGE, Energi, Enei oraz Tauronu, które objęły po 25 proc. kapitału akcyjnego. Wartość kapitału zakładowego wyniosła 70 mln zł.

Czytaj też:
Ciemne chmury nad Izerą. Minister mówi o konieczności przemyślenia wydatków
Czytaj też:
Ważą się losy Izery. Na szali setki milionów euro

Opracowała:
Źródło: Wprost