Zakaz handlu. Petru zapowiada zbieranie podpisów. Czy to nie uszczęśliwianie na siłę?

Zakaz handlu. Petru zapowiada zbieranie podpisów. Czy to nie uszczęśliwianie na siłę?

Centrum handlowa
Centrum handlowa Źródło:Archiwum prywatne / Martyna Kośka
Jako Polska 2050 będziemy zbierać podpisy pod ustawą wprowadzającą wolny handel w 2 niedziele w miesiącu, już w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że wszystkie ugrupowania to poprą – zapowiedział w Radiu ZET Ryszard Petru. Tylko czy tego właśnie chcą klienci i handlowcy?

Organizacje zrzeszające producentów żywności i branżę odzieżową oraz handlowców od sześciu lat przekonują rządzących, że zakaz handlu w niedziele jest krzywdzący dla gospodarki. Od 2018 roku sklepy – z pewnymi wyjątkami – są zamknięte w siódmym dniu tygodnia. Kalendarz otwarcia zmieniał się; w pierwszych latach zakupy były możliwe w dwie niedziele miesiąca, ale teraz już tylko siedem w całym roku.

Zakaz handlu: tracimy na nim czy zyskujemy?

Grzegorz Mroczek, wiceprezes agencji doradczej Cream Property Advisors w rozmowie z MarketNews24 zwraca uwagę, że przez zakaz handlu w niedzielę Polska traci nawet 100 mld zł rocznie.

– Nowy rząd wciąż blokuje rozwój handlu przez zakaz otwierania sklepów niedzielę. Polska traci nawet 100 mld zł rocznie w handlu, produkcji oraz powiązanych branżach. Przekłada się to aż na 300 tys. dodatkowych miejsc pracy dla najbardziej potrzebujących. Polacy są dzisiaj pozbawieni możliwości zrobienia zakupów w weekend, a niektóre branże jak rozrywka i gastronomia tracą wciąż nawet ponad 30 proc. przychodów – mówi Mroczek. – Wolny handel jest potrzebny dla handlowców, chcą tego klienci, potrzebuje cała branża oraz polska ekonomia – dodaje.

Ma prawo czuć się rozczarowany, bo w kampanii wyborczej politycy rządzącej koalicji obiecali poluzowanie zakazu. Czas mija, a żaden projekt w tej sprawie nie wyszedł z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. I być może nie wyjdzie, bo kierująca nim Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy nie jest zwolenniczką zmuszania kasjerów do pracy w niedziele.

Sześć lat z zakazem handlu. Petru pyta o konkrety

Rozdrażnieniem na brak propozycji nowelizacji ustawy reagują także niektórzy politycy. Ryszard Petru, poseł Polski 2050 i szef sejmowej komisji gospodarki i rozwoju, który pod koniec lutego powiedział nawet w RMF FM, że w tym zakresie pozostali koalicjanci mają „problem” z Lewicą.

- To w Ministerstwie Rodziny powinien powstać taki projekt i najwyższy czas, żeby to się wydarzyło. Nie wykluczam złożenia poselskiego projektu ustawy. Jeżeli okaże się, że jest to blokowane przez Lewicę, nie będzie innego wyjścia, trzeba będzie złożyć tego typu projekt - powiedział Petru.

Dziś w Radiu Zet powiedział natomiast, że rząd może zająć się likwidacją zakazu handlu w przyszłym tygodniu, a więc na chwilę przed wybiciem 100 dni rządu.

– Jeśli potrzebujemy większych dochodów, wzrostu gospodarczego i komfortu klientów, to jest to kompromisowa propozycja – ocenił Petru, zapowiadając wprowadzenie 2 niedzieli handlowych w miesiącu.

Petru zapowiada zbieranie podpisów

– Jako Polska 2050 będziemy zbierać podpisy pod ustawą wprowadzającą wolny handel w 2 niedziele w miesiącu, już w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że wszystkie ugrupowania to poprą – zapowiedział w Radiu ZET szef sejmowej komisji gospodarki i rozwoju.

Pytanie, czy Petru nie chce uszczęśliwiać klientów i sprzedawców na siłę.

Przez 6 lat Polacy zmienili swoje nawyki zakupowe: dziś największy ruch jest w sklepach we wtorki i czwartki. Swoje zrobiła też pandemia: gdy sklepy stacjonarne były zamknięte, Polacy polubili się ze sklepami internetowymi. Przebudowaliśmy więc swoje potrzeby i to do tego stopnia, że nawet zarządcy galerii handlowych nie są przekonani do pomysłu luzowania handlu. Żaden głośno tego nie powie – w końcu przez kilka lat przekonywali, że zamknięci sklepów w niedziele uderza w ich zyski – ale dziś poważnie martwią się, czy w niedziele przyjdzie na tyle dużo klientów, że otwieranie będzie miało sens ekonomiczny.

Tym bardziej że Donald Tusk obiecał, że pracujący w niedziele zarobią podwójną stawkę. Nie konsultował tego z sieciami handlowymi, którym tabelki w Excelu mogą podpowiedzieć, że przy takim zastrzeżeniu otwieranie sklepów w niedziele naprawdę się nie opłaci.

Polacy nie chcą sklepów w niedziele

Kilka dni temu opisywaliśmy wyniki badania przeprowadzonego przezUCE Research i Grupy Offerista. Wynika z niego, że zaprzywróceniem handlu w niedziele opowiada się 46 proc. Polaków, a 44 proc. jest temu przeciwnych. Autorzy raportu podkreślają, że akceptacja tego rozwiązania spadła w ciągu kilku miesięcy o 8 pkt proc. Ponadto przewidują, że jeżeli nic w tym temacie dalej nie będzie się działo, to poparcie będzie malało, ale nie powinno jednak spaść poniżej 40 proc.

– Wyniki sondażu ewidentnie pokazują, że Polacy są mocno podzieleni w kwestii zakazu handlu w niedziele. Natomiast widocznie ubywa zwolenników powrotu do sytuacji sprzed 1 marca 2018 roku, kiedy wszystkie niedziele były handlowe. We wrześniu ub.r. UCE Research przeprowadziło identyczne badanie dla jednego z największych na rynku portali branżowych o handlu. Wówczas zwolenników ww. rozwiązania było 54 proc. Obecnie jest ich 46 proc. Widać więc wyraźny spadek i to w dość krótkim czasie, tj. o 8 pkt proc. w zaledwie kilka miesięcy – powiedział współautor badania z Grupy Offerista Robert Biegaj, cytowany w komunikacie.

Czytaj też:
Polacy podzieleni ws. handlu w niedzielę. Jest najnowszy sondaż
Czytaj też:
Ile tracimy z powodu zakazu handlu w niedzielę? „Nie tylko branża spożywcza"