Tylko kilku posłów broniło lex Kaczyński. Opozycja i członkowie klubu PiS urządzili sobie festiwal krytyki
Podczas debaty na sali posiedzeń, już po spotkaniu Komisji Zdrowia (rekomendowała odrzucenie ustawy) ws. lex Kaczyński, opozycja ostro krytykowała nie tylko same zapisy projektu, ale i tempo prac obozu władzy w sprawie reakcji na sytuacją pandemiczną. Jak dowodził Wojciech Maksymowicz z Polski 2050, tej ustawy nie da się poprawić i jest ona szkodliwa społecznie. – Tworzy atmosferę podziałów i donosicielstwa (...). Nie widzimy możliwości zgłoszenia poprawek, mógłby zostać tylko tytuł i patetyczna preambuła – mówił.
W podobnym tonie wypowiadał się z Andrzej Sośnierz z koła Polskie Sprawy. – Dziwaczna konstrukcja prawna, która oby nie przeszła i oby Sejm wypowiedział się w tej sprawie tak, jak rekomendujemy, jak rekomendowała komisja, żeby tę ustawę odrzucić w całości. Ona jest nie do naprawienia, ona dodatkowo komplikuje i rzeczy pożyteczne, bo np. testowanie się dobrowolne (...) staje się tutaj czymś co może być karane – mówił, deklarując, że członkowie koła Polskie Sprawy będą głosowali za odrzuceniem ustawy.
Niewielu obrońców lex Kaczyński. Opozycja i członkowie klubu PiS urządzili sobie festiwal krytyki
Nawet z klubu PiS płynęły głosy krytyczne, na komisji robiła to Anna Maria Siarkowska (później też zjawiła się na mównicy), a na sali – Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Mimo tego, że projekt tzw. lex Kaczyński złożyli posłowie Prawa i Sprawiedliwości, a posłem sprawozdawcą został Paweł Rychlik z tej formacji, to w debacie zabrakło obrońców tego projektu.
Głos zabierał jedynie Rychlik, zobowiązany do tego jako poseł sprawozdawca. Natomiast Barbara Dziuk z PiS w ogóle nie zjawiła się na mównicy, choć wywoływał ją prowadzący obrady wicemarszałek Ryszard Terlecki. Dziuk była wcześniej na posiedzeniu Komisji Zdrowia w sprawie tej ustawy (jest członkinią tego gremium), później na krótko znalazła się na sali, ale rozmawiała tylko z wicemarszałkiem.
Później projekt krytykowała także Maria Kurowska z klubu PiS (formalnie w Solidarnej Polsce). Po serii ataków na lex Kaczyński głos zabrał Czesław Hoc z PiS, zasiadający w Komisji Zdrowia, który przekonywał, że „zdrowie Polaków nie ma ceny”, a tą ustawą Prawo i Sprawiedliwość „wypełnia wartości konstytucyjne”. Później ustawy bronił jeszcze Włodzimierz Tomaszewski z klubu PiS. Na 29 posłów i posłanek biorących w debacie tylko trzech broniło ustawy.
W dużym skrócie: najwięcej kontrowersji budzi zapis, który stanowi, że pracownicy, którzy nie poddadzą się testom na koronawirusa, dalej będą mogli pracować, natomiast w przewidzianych w projekcie sytuacjach mogą być zobowiązani do zapłaty odszkodowania, gdy zaistnieje pewność, że zarazili kogoś wirusem SARS-CoV-2 (ten zapis sprawił, że o ustawie mówi się też „lex konfident”).