Propagandowe billboardy z Emilem Czeczką na granicy polsko-białoruskiej. Wiemy, kto za nimi stoi

Dodano:
Emil Czeczko. Zdjęcie, które promowało „konferencję prasową” Źródło: Facebook
Portret dezertera Emila Czeczki, a obok hasło: „Mam czyste sumienie. A ty?”. Takie billboardy Białorusini ustawili przy granicy z Polską, co potwierdziła rzeczniczka Straży Granicznej. Emil Czeczko po ucieczce na Białoruś twierdził, że polscy żołnierze mordowali migrantów, a białoruska propaganda uważała go za „bohatera”.

Zdjęcia billboardu, który pojawił się przy granicy polsko-białoruskiej, opublikował dziennikarz Tadeusz Giczan. „Podobno takie coś zawisło na jednym z polsko-białoruskich przejść granicznych. Cholera wie czy to jeszcze postmodernizm czy już nawoływanie do samobójstwa” – napisał. Na zdjęciu widać billboard z hasłem: „Mam czyste sumienie. A ty?” i portretem Emila Czeczki.

W rozmowie z Interią rzeczniczka rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska potwierdziła, że fotografia jest prawdziwa. – Mamy informację, że takie billboardy pojawiły się po stronie białoruskiej, nieopodal przejścia granicznego Brześć-Terespol. Nie wiemy, czy nadal tam stoją – poinformowała. Dodała też, że to kolejne potwierdzenie trwającej wojny informacyjnej. – Emil Czeczko był wykorzystywany do szerzenia propagandy białoruskiej. Jak wiadomo, propaganda ta sięga głębiej, do Rosji – zauważyła.

Logo reżimowej organizacji na billboardach z dezerterem

Historię Emila Czeczki i jego tajemniczej śmierci opisywaliśmy we „Wprost”. Rozmawialiśmy też z człowiekiem, który miał mu w Białorusi „pomagać”. To Dymitrij Beliakow, szef organizacji o nazwie Systemowa Ochrona Praw Człowieka, w której Czeczko dostał pracę. Na billboardzie widać logo organizacji i odnośnik do jej kanału na Telegramie, co wskazuje, że za akcją stoi właśnie Beliakow. Systemowa Ochrona Praw Człowieka to reżimowa organizacja, która na sztandarach ma walkę o prawa człowieka, ale jest ściśle powiązana z Aleksandrem Łukaszenką.

Beliakow twierdził, że Czeczko uciekł na Białoruś bez paszportu, bez pieniędzy, miał na sobie tylko to, w czym przekroczył granicę. Z czasem jego centrum miało wynająć mu mieszkanie niedaleko swojej siedziby w Mińsku, Czeczko dostał też pozwolenie na pracę, więc zaczął pracować dla Beliakowa. Udzielał kolejnych wywiadów, o mordach w Polsce opowiedział na konferencji prasowej. W planach była kolejna, na której Czeczko miał wszystko powtórzyć podpięty do wykrywacza kłamstw. Plany pokrzyżowała jednak tajemnicza śmierć polskiego dezertera. Beliakow opisywał, że znalazł ciało Czeczki w mieszkaniu, które wynajmował.

Białoruska propaganda opisywała Czeczkę jako bohatera, który ujawnił „prawdę” o tym, co działo się na polsko-białoruskiej granicy. Został też pochowany jak „bohater”. Spoczywa na polskim cmentarzu wojennym we wsi Dołnihów, podczas pogrzebu trumnę przykryto biało-czerwoną flagą, a na wieńcach widniał napis, że złożył je „naród Rzeczypospolitej Polskiej”. Dezerter leży tam, gdzie spoczywają żołnierze, którzy zginęli w wojnie polsko-bolszewickiej. Prawdziwa przyczyna jego śmierci wciąż pozostaje tajemnicą. Udało nam się jednak dotrzeć do aktu zgonu Czeczki, na którym białoruskie służby określiły przyczynę śmierci jako T71. Czyli uduszenie.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...