Z elektrownią atomową nie należy czekać

Z elektrownią atomową nie należy czekać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw Archiwum 
Na to, by wystarczająco szczegółowo zbadać opłacalność wydobycia gazu z łupków w Polsce, potrzeba minimum pięciu lat. Z decyzją o budowie elektrowni atomowej nie można czekać tak długo Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw, polemizuje z tezami Jana Krzysztofa Bieleckiego przedstawionymi w jego wywiadzie dla „Bloomberg Businessweek Polska” .
Bartłomiej Mayer:  W wywiadzie w najnowszym wydaniu 'Bloomberg Businessweek Polska' Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy premierze, twierdzi, że zanim zdecydujemy się postawić elektrownię atomową, powinniśmy sprawdzić, jakimi zasobami gazu z łupków dysponujemy i na ile opłacalne byłoby jego wydobycie. O czym Pana zdaniem świadczy ta deklaracja?

Andrzej Szczęśniak: Obawiam się, że oznaczałoby to odłożenie decyzji o budowie elektrowni atomowej w Polsce ad acta. A na pewno na długie, długie lata. I to faktycznie może być zaskoczeniem, ponieważ dotychczas mówiło się o bardzo konkretnym kalendarzu budowy pierwszego bloku jądrowego w naszym kraju.

Bielecki mówi jednak, że co prawda gaz łupkowy jest na razie wielką niewiadomą, ale ocena dotycząca opłacalności jego wydobycia w Polsce będzie możliwa już w tym roku.

To absolutnie niemożliwe. Na to, aby uzyskać odpowiednie dane na wystarczająco szeroką skalę, trzeba minimum pięciu lat. I to jest optymistyczny wariant, zakładający przyspieszenie prac przy odwiertach. Proszę zwrócić uwagę, że dotychczas wydano w Polsce ok. 120 koncesji poszukiwawczych dotyczących gazu z łupków. Pierwsze z nich blisko pięć lat temu, bo w 2007 roku. Tymczasem odwiertów na terenie tych koncesji mamy zaledwie kilkanaście. Tempo nie jest więc, łagodnie rzecz ujmując, zawrotne. A najważniejsze jest to, że wciąż nie wiemy, ile jest tego gazu i czy będzie techniczna możliwość jego wydobycia oraz czy opłacać się będzie eksploatować te złoża na skalę przemysłową. Z kolei na to, żeby uruchomić wydobycie na skalę przemysłową, która byłaby podstawą do przestawiania naszej energetyki na gaz, będziemy musieli poczekać minimum 10 lat, czyli być może do 2022 roku. A obecne plany rządowe mówią o tym, że polska elektrownia atomowa ruszy w 2020 roku.

Szef doradców premiera stwierdził też, że przyszłość energetyki nuklearnej widzi w połączeniu z efektami poszukiwań gazu z łupków.

To dwie zupełnie inne technologie. I ja nie dostrzegam kontekstu ich wzajemnego powiązania. Trudno mi powiedzieć, co ma na myśli Jan Krzysztof Bielecki.

Po katastrofie Fukushimy energetyka atomowa jest w odwrocie. Czy to może mieć wpływ na projekt budowy tego typu siłowni w Polsce?

Fukushima to faktycznie problem, ale wcale nie technologiczny, lecz prawno-polityczny. W wyniku kryzysu pozycja Niemiec w Unii Europejskiej, i tak bardzo silna, uległa dodatkowemu wzmocnieniu. A jak powszechnie wiadomo, rząd w Berlinie pod wpływem katastrofy Fukushimy zdecydował o odejściu od technologii atomowych. Decyzję w tej sprawie podjął moim zdaniem bardzo pochopnie, ale wciąż się jej trzyma. To z kolei może mieć wpływ na politykę całej Wspólnoty. Już teraz zgodnie z unijnymi przepisami, zanim zbuduje się elektrownię atomową, trzeba dokładnie zbadać wszystkie możliwe alternatywy. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby unijne regulacje prawne w tym zakresie uległy jeszcze większemu zaostrzeniu, co oczywiście mogłoby mieć wpływ na nasze plany.

Obszerny wywiad z Janem Krzysztofem Bieleckim (nie tylko o energetyce) opublikowaliśmy w aktualnym (nr 2/2012) wydaniu 'Bloomberg Businessweek Polska'