"Lewandowski to tylko księgowy"

"Lewandowski to tylko księgowy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Czarnecki, fot. Wprost 
- Znacznie ważniejsze od tego, co mówi komisarz Janusz Lewandowski jest to, jakie decyzje podejmuje szef Komisji Europejskiej Jose Barroso - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Jego zdaniem realny wpływ Lewandowskiego na kształt budżetu Unii jest niewielki, a nominacja Polaka na stanowisko komisarza ds. budżetu została wykorzystana w "propagandzie sukcesu PO".
- Unijny komisarz ds. budżetu to księgowy, a nie ten, kto dzieli pieniądze - mówi Czarnecki. 10 lutego "Rzeczpospolita" napisała, że "polski komisarz ds. budżetu nie będzie miał wiodącej roli w przygotowaniu nowego budżetu UE na okres po 2013 r.". Janusz Lewandowski zaprzeczył doniesieniom gazety.

"Polska petentem"

Jednak Ryszard Czarnecki uważa, że przez 3,5 roku "Polacy byli karmieni przez rząd i PO propagandą o rzekomo silnej pozycji naszego kraju". - Gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że rząd PO-PSL jest petentem państw większych od nas - krytykuje europoseł PiS. Jako przykład słabej pozycji Polski Czarnecki przywołuje niedawne rozmowy kanclerz Niemiec Angeli Merkel z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. - Tuska lekceważy rzekomo zaprzyjaźniona z nim Merkel, gdy wspólnie z Sarkozym, ku zdumieniu lidera PO, podejmuje decyzje o stworzeniu Unii dwóch prędkości i wyłączeniu Polski z tej lepszej strefy - podkreśla Czarnecki.

Jego zdaniem, najważniejsze decyzje finansowe w Unii podejmuje nie Lewandowski, lecz komisarze ds. rynku wewnętrznego, konkurencyjności, przemysłu oraz polityki monetarnej i gospodarczej. Najwięcej w kwestii finansów - kontynuuje Czarnecki -  mają do powiedzenia "sponsorzy UE", czyli państwa członkowskie będące płatnikami netto.

Tusk zabiega o zdjęcie

Europoseł PiS przewiduje, że do otwartej wojny o budżet Unii nie dojdzie. - Dominacja Berlina i Paryża jest zbyt silna - tłumaczy. Dodaje, że główną osią konfliktów w UE będzie spór o pieniądze między tzw. nową a starą Unią. - Szkoda, że w tej rozgrywce Polskę reprezentuje rząd, który boi się własnego cienia, którego premier nie walczy o korzystne dla nas decyzje polityczno-finansowe, lecz zabiega o kolejną fotografię z takim czy innym prezydentem, premierem lub z panią kanclerz - krytykuje Ryszard Czarnecki.

zew, "Nasz Dziennik"