Marek Belka uważa, że decyzje podjęte na niedawnym szczycie państw Unii i strefy euro - m.in. dokapitalizowanie banków, częściowe umorzenie greckiego długu, wzmocnienie Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej - były "dość daleko idące". - Dziś wszystkie kraje UE i spora część społeczeństwa rozumie, że wyjście z euro i rozpad tej strefy to katastrofa gospodarcza. Mówiąc krótko, jesteśmy gotowi - my, Europejczycy - ponosić ofiary - twierdzi szef NBP. Jego zdaniem, najważniejsze w opanowywaniu "greckiego pożaru" jest stabilizacja długu Grecji, aby ten kraj był w stanie obsługiwać bieżące płatności.
W rozmowie z "GW" Marek Belka odnosi się również do sytuacji w Polsce. - Polska gospodarka jest niezwykła, my sobie nawet nie zdajemy sprawy, jak bardzo pozytywnie różni się ona od gospodarki europejskiej – twierdzi były premier. Jego zdaniem, źródłęm tej względnie dobrej sytuacji są "bardzo żywotni" przedsiębiorcy i ciężka praca.
Belka twierdzi, że w ostatnim dwudziestoleciu polscy przedsiębiorcy zyskiwali, gdy na Zachodzie spadało tempo wzrostu. - To, że w Polsce są ciężkie warunki dla przedsiębiorców, wysokie i skomplikowane podatki - to nieprawda – twierdzi Belka, którego nazwiskiem nazwano podatek od zysków kapitałowych, wprowadzony przez rząd Belki "na trzy lata", a obowiązujący do dziś.
Zdaniem szefa NBP, wiarygodność kredytowa Polski jest dobra, a odpowiedni rating powinien zostać nie tylko utrzymany, ale wręcz podniesiony. Belka liczy, że rząd nie zmarnuje dobrego momentu dla polskiego rynku. - Analitycy widzą, że Polska jest jednak trochę inna niż kraje dookoła. To jest moment, w którym można byłoby trafić do wyższej ligi. Zacząć być porównywanym nie z Węgrami i Turcją, ale może coraz częściej z Czechami – mówi Belka. Prezes NBP oczekuje od premiera Donalda Tuska zdecydowanych i energicznych zapewnień o reformach i konkretnych planów na najbliższe cztery lata.
MW, "Gazeta Wyborcza"