Państwowy Instytut Medyczny MSWiA (wcześniej Centralny Szpital Kliniczny MSWiA, szpital na Wołoskiej), to miejsce, do którego niemal od początku trafiali pacjenci z COVID-19, zwłaszcza ci z ciężkim przebiegiem.
– Byliśmy największym szpitalem jednoimiennym w Polsce, przysyłano do nas najciężej rokujących chorych. Wdrażaliśmy wszystkie najnowocześniejsze metody leczenia, ratowaliśmy najtrudniejszych pacjentów m.in. dzięki ECMO – zaznacza prof. Wierzba.
Wielu chorych udało się uratować nawet z bardzo ciężkich stanów. Jednak nie wszystkich.
O ciężkości przebiegu decydują geny
– Szybko zauważyliśmy, że stan niektórych pacjentów, którzy początkowo mieli złe rokowanie, poprawiał się, często między 5. a 7. dobą. Ale byli też chorzy, u których nie pomagało leczenie, wysoko przepływowa tlenoterapia. Była konieczność stosowania respiratora, niektórzy trafiali na ECMO, ale części nie dawało się uratować. Nie zawsze zależało to od wieku chorego czy chorób współistniejących. Widzieliśmy zgony, nieskuteczność podejmowanych przez nas terapii, naszą bezsilność.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.