Węgiel w ananasach

Węgiel w ananasach

Dodano:   /  Zmieniono: 5
Niemcy znów zaczynają palić węglem (fot. EPA/FEDERICO GAMBARINI/PAP)
Niemiecka energetyka wraca do węgla – przy pełnym wsparciu ekologów. To zasługa Angeli Merkel, której zależy na ochronie środowiska, ale tylko wtedy, gdy akurat sprzyja to niemieckiemu biznesowi.
Powrót Niemiec do węgla to między innymi zasługa ministra środowiska Petera Altmaiera. Nigdzie na świecie nie powstaje obecnie taka liczba elektrowni zasilanych czarnym złotem – Niemcy budują ich 23. Większość będzie spalać węgiel brunatny, czyli najbrudniejsze konwencjonalne paliwo energetyczne. Brunatna będzie największa, rozbudowywana właśnie elektrownia w Neurath przy granicy z Holandią. W sumie Niemcom przybędą wkrótce 24 gigawaty mocy z węgla – to tak jakby zbudować pięć nowych elektrowni Bełchatów. A dla atmosfery oznacza to co roku ponad 150 mln ton CO2 więcej – z pełnym poparciem niemieckiej Partii Zielonych.

Czy niemieccy ekolodzy zwariowali? W pewnym sensie. Angela Merkel została ich boginią, gdy w marcu 2011 r., kilka dni po awarii w elektrowni atomowej w japońskiej Fukuszimie zapowiedziała wygaszenie 8 z 17 niemieckich reaktorów, choć na początku swojej kadencji chciała wydłużyć ich działalność aż do 2036 r. 30 maja 2011 r. niemiecki rząd podjął jeszcze bardziej radykalną decyzję - do 2022 r. przestaną pracować wszystkie elektrownie jądrowe. Tak spełniły się marzenia ekologów - w Niemczech rozpoczęła się rewolucja energetyczna. Żeby ją teraz podtrzymać przy życiu zieloni są w stanie poprzeć nawet spalanie węgla brunatnego. A kanclerz Merkel bezwzględnie wykorzystuje ich poparcie dla budowy mitu zielonej rewolucji.
 
O rewolucji energetycznej w Niemczech będzie można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". E-wydanie "Wprost" jest dostępne od niedzieli, od godziny 12.