Komisja bankowa bada kontrolę NIK w Banku Śląskim

Komisja bankowa bada kontrolę NIK w Banku Śląskim

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przebieg kontroli prywatyzacji Banku Śląskiego (BSK) przez Najwyższą Izbę Kontroli, trudności w prowadzeniu kontroli - to kwestie poruszane przez posłów z sejmowej komisji śledczej ds. banków.

Komisja przesłuchała b. wiceprezesa NIK Wojciecha Katnera oraz b. dyrektora departamentu prywatyzacji NIK Ryszarda Szyca.

Od połowy maja komisja bada proces prywatyzacji Banku Śląskiego przeprowadzony w 1993 r. Komisja zajmuje się m.in. wyceną akcji BSK, którą kwestionuje uważając, że była za niska oraz nieprawidłowościami w procesie sprzedaży akcji banku. NIK kontrolowała prywatyzację BSK.

Artur Zawisza (PR) dopytywał Katnera o powody utrudnień w kontroli banku, na które Izba zwróciła uwagę w raporcie pokontrolnym.

"Ekipy kontrolujące bank i dom maklerski zostały wyproszone z banku i dopuszczone do czynności kontrolnych dopiero po interwencji. Ekipom tym nie udostępniono do końca kontroli szczegółowych danych finansowych m.in. kont analitycznych, zasłaniając się tajemnicą bankową" - powiedział Zawisza cytując fragment raportu.

Katner wyjaśniał, że kontrola prywatyzacji BSK była utrudniona, ponieważ na początku lat 90. banki nie chciały udostępniać informacji chronionych tajemnicą bankową, dlatego kontrola się przedłużała. Ostatecznie Izba otrzymała dokumenty.

"Dzisiaj może wydawać się to zaskakujące, ale to był początek lat 90. NIK znajdowała się w nowej rzeczywistości i to powodowało, że wiele instytucji uważało, że nie powinno być przez nikogo kontrolowane, a w szczególności, gdy kontrola miała dotyczyć jakiegoś procesu przekształceń własnościowych" - mówił Katner.

Dodał, że NIK miała trudności również podczas kontroli innych banków. "We wszystkich tajemnica bankowa była podstawowym pretekstem, aby uniemożliwiać wgląd w dokumenty, mimo że tajemnica dotyczy kont bankowych, a nie działalności banku" - powiedział.

Katner zwrócił uwagę, że również prokuratura miała problemy z analizą przestępstw gospodarczych, ponieważ był to okres tworzenia się gospodarki rynkowej, kiedy dopiero pojawiała się świadomość szkodliwości niektórych czynów.

Jednym z wątków poruszanych podczas środowych przesłuchań była sprawa posiadania przez Szyca, nadzorującego kontrolę prywatyzacji BSK, akcji tego banku. Informacje o tym, że Szyc miał akcje BSK pojawiały się w prasie już w połowie lat 90.

"Jeżeli pan Szyc posiadał akcje, to dlaczego pan nie odsunął go od tej kontroli?" - naciskał wiceprzewodniczący komisji Waldemar Nowakowski (Samoobrona). "Nic o tym nie wiedziałem. Nie umiem na to odpowiedzieć, bo nie umiem powiedzieć, kiedy to się miało ujawnić" - powiedział Katner.

Szyc, który obecnie jest doradcą prezesa NIK, wyjaśniał, że kupił 51 akcji BSK przed kontrolą NIK, w lutym 1994 r. Mówił też, że prawo zakazywało pracownikom NIK posiadania akcji, ale wówczas, gdy stanowiły one pakiet kontrolny. "Posiadane przeze mnie akcje stały się problemem zastępczym" - uznał.

Posłowie powrócili też do kwestii wyceny akcji banku. Katner wyjaśniał, że NIK zarzucała, iż w prywatyzacji BSK zaniżono cenę akcji - resort finansów sprzedawał je pod koniec 1993 r. za równowartość 50 zł za akcję, podczas gdy podczas giełdowego debiutu w styczniu 1994 r. za jedną akcję BSK płacono 13,5 razy więcej. "To była podstawowa kwestia, którą kwestionowaliśmy" - mówił Katner.

Z kolei Szyc mówił, że on sam najmniej zarzutów w sprawie wyceny akcji miałby do b. ministra finansów Marka Borowskiego, który zrezygnował z wcześniejszych wycen doradcy prywatyzacyjnego - banku Paribas (190 tys. starych zł. za akcję) i podniesionej wyceny resortu finansów (230 tys. starych złotych) i podwyższył ją do 500 tys. starych złotych. "Ale i tak nie odpowiadało to warunkom, jakie wówczas obowiązywały - dodał Szyc.

Szyc poinformował, że podczas kontroli nie wywierano nacisków na przedstawicieli NIK.

Wiceprzewodniczący komisji Szymon Pawłowski (LPR) wskazał na analizę wpływu sprzedaży akcji BSK na giełdzie przez Ministerstwo Finansów na początku 1994 r.

Szyc wyjaśnił, że analizę przeprowadziła warszawska giełda na prośbę NIK. Według niej, zlecenia sprzedaży, składane w większości z limitem ceny i w niewielkich pakietach, "żeby aparat kontrolny giełdy nie mógł tego wykryć", obniżyły kurs BSK.

Pawłowski pytał też o posiedzenie sejmowej komisji przekształceń własnościowych, na której mowa była o wydarzeniach jakie miały miejsce na posiedzeniu Komisji Papierów Wartościowych (KPW) 27 stycznia 1994 r - w okolicy debiutu giełdowego akcji BSK. Na posiedzeniu komisji sejmowej Szyc miał cytować "notatki kontrolerów NIK albo stenogram z posiedzenia KPW".

"Padały tam słowa - moim zdaniem - sensacyjne. 'Ochłodzić rynek mogłaby tylko sprzedaż akcji przez Skarb Państwa'. Inna wypowiedź 'jedynym sposobem natychmiastowej podaży powinna być sprzedaż przez ministra finansów. Ryzyko jest, że NIK rozliczy nas. Inny fragment: 'potrzebny jest sygnał od pana Borowskiego, żeby coś zrobić'. Kolejny fragment: 'jeśli krach nie nastąpi to w naszym interesie jest doprowadzić do niego', 'staliśmy się spekulantem - można to powiedzieć'" - mówił Pawłowski.

Szyc wyjaśnił, że są to cytaty z dokumentów do jakich dotarli pracownicy NIK. Jak mówił, dokumenty te zostały raz udostępnione kontrolerce NIK, która wynotowała te zdania. "Potem mimo żądania tego dokumentu, nie udało się go uzyskać" - dodał.

Pawłowski zaapelował o wystąpienie do Komisji Nadzoru Finansowego (następczyni KPW i potem KPWiG) o te dokumenty.

Posłowie powrócili też do tzw. listy Pęka, czyli listy znanych osób, które w 1993 r. miały kupić akcje BSK.

Były wiceprezes NIK zeznał, że nie interesował się kwestią tej listy. "Wiem, że coś było, ale w ogóle nie wiem, co tam miało być" - powiedział Katner.

Z kolei Szyc mówił, że KPW udostępniła NIK - jako poufny materiał - listę ponad 800 tys. osób, które kupiły akcje BSK na rynku pierwotnym, przed rozpoczęciem giełdowych notowań. "Nie wiem, czy jest to ta sama lista, o której mówił poseł Pęk" - dodał.

Poseł Nowakowski dopytywał też o konflikt inspektora NIK Włodzimierza Leśniewskiego z ówczesnym przewodniczącym KPW Lesławem Pagą. Pracownik Izby nie chciał przyjąć zastrzeżeń KPW do protokołu - Szyc wyjaśniał, że zgodnie z procedurami NIK należało rozpatrzyć zastrzeżenia w dalszym ciągu kontroli. Komisja postanowiła, że Leśniewski zostanie wezwany na przesłuchanie.

Kolejne posiedzenie komisji przewidziano na koniec sierpnia. Do tego czasu posłowie chcą zakończyć prace nad raportem o prywatyzacji BSK. Rozpoczną następnie przesłuchania w sprawie Banku Turystyki. Posłowie zdecydowali, że w sprawie tego banku zostanie przesłuchany dodatkowo redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.

ab, pap