Natalia Kaczmarek dla „Wprost”: Mistrzostwa świata są moją docelową imprezą. Na pewno dam z siebie wszystko
Artykuł sponsorowany

Natalia Kaczmarek dla „Wprost”: Mistrzostwa świata są moją docelową imprezą. Na pewno dam z siebie wszystko

Natalia Kaczmarek
Natalia Kaczmarek Źródło:Newspix.pl / Radoslaw Jozwiak / cyfrasport
Natalia Kaczmarek, zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN, jest jedną z najlepszych polskich lekkoatletek. Zawodniczka specjalizująca się w biegach na 400 metrów ma za sobą bardzo udane występy w mistrzostwach Polski i Memoriale Kamili Skolimowskiej. W rozmowie z „Wprost” zdradziła, jakie ma cele związane ze zbliżającymi się mistrzostwami świata oraz to, czy myśli już o igrzyskach olimpijskich.

Natalia Kaczmarek ma ostatnio świetne momenty w swojej karierze. W Chorzowie podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej w biegu na 400 metrów pobiła swój rekord życiowy czasem 49,48 s, który również dał jej minimum, by zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie. Ponadto na zakończonych niedawno lekkoatletycznych mistrzostwach Polski zgarnęła dwa złote medale – w biegu na 200 i 400 metrów.

Do tej pory pochodząca z Drezdenka zawodniczka nie miała okazji pokazać się w finale mistrzostw świata, które rozpoczną się już 19 sierpnia w Budapeszcie. Na ubiegłorocznym czempionacie rozgrywanym w Eugene dotarła do półfinału, podobnie jak na igrzyskach olimpijskich. Czy w tym roku będzie lepiej? Na te i wiele innych tematów wspierana przez ORLEN Natalia Kaczmarek wypowiedziała się w rozmowie z „Wprost”.

Jak idą przygotowania do nadchodzących mistrzostw świata?

Natalia Kaczmarek, lekkoatletka specjalizująca się w biegach na 400 metrów: Bardzo dobrze, wszytko jest w porządku i jestem zdrowa, więc nic mi nie przeszkadza. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze podczas treningów i na miejscu.

Nie było po drodze żadnych kontuzji, urazów?

Nie, na szczęście nie!

Jest pani jedną z najlepszych polskich lekkoatletek, czy ma pani komfort w przygotowaniach, chodzi mi m.in. o zaplecze finansowe?

Tak, będąc w Grupie Sportowej ORLEN mam komfort przygotowań i to mnie bardzo cieszy. Faktycznie wcześniej bywało różnie, a to mi daje bardzo duży spokój i pewność, że te przygotowania mogą przechodzić w spokoju i nie muszę się martwić o nic po drodze.

Jak to wyglądało na początku? Posłużę się przykładem Dawida Tomali, który pracował na budowie, aby pojechać na igrzyska, a został mistrzem.

Nie musiałam pracować, bo miałam też takie szczęście, że moich rodziców było stać na pomoc w moim utrzymaniu. Na początku, jak poszłam na studia i zmieniłam trenera, bywało różnie, bo można powiedzieć, że zarabiałam zero złotych, a musiałam jakoś się utrzymać. Jak chciałam jechać na zgrupowanie, musiałam za nie płacić, więc miałam taki komfort, że rodzice mogli mi pomóc. Gdyby nie to, albo bym skończyła, albo musiała iść do pracy.

Pani zdaniem, lekkoatletyka jest popularnym sportem w Polsce? Bo to głównie od tego zależy, czy będą sponsorzy, czy nie?

Uważam, że jest coraz bardziej popularna i idzie w dobrym kierunku. Pokazują to np. i media społecznościowe i takie mityngi jak Kamili Skolimowskiej, na którym było sporo osób na trybunach.

Pochodzi pani z Drezdenka, jak trudno jest się wybić z mniejszej miejscowości?

Nie wiem, czy ciężko jest się wybić, ale na pewno na początku trudno o trening. Jak byłam mała, to wcale nie trenowałam, bo nie było żadnego klubu, stadionu ani zaplecza, więc można powiedzieć, że to było największe utrudnienie. Poszłam później do szkoły do większego miasta i tam miałam większe możliwości.

W takim razie jak wyglądały pani pierwsze treningi?

Ja dopiero zaczęłam trenować, jak poszłam do liceum, czyli po przeniesieniu do większego miasta. Aczkolwiek w Gorzowie wtedy też nie było stadionu. W zasadzie to był tylko z mączki, więc musiałam po niej biegać. No ale tu znajdował się już klub, miałam trenera, więc mogłam to robić, a nie tak jak wcześniej.

Ktoś w przeszłości dostrzegł pani potencjał?

Trener mnie zauważył na biegach przełajowych. W mojej szkole zawsze były organizowane takie zawody międzyszkolne. Ja je wtedy wygrałam, dzięki czemu zostałam dostrzeżona, a potem namówiona do treningów.

A uprawiała pani jakieś inne sporty? Myślała pani może o karierze w innej dyscyplinie?

Nie profesjonalnie, ale próbowałam innych sportów – trochę pływałam, grałam w siatkówkę, czy tenisa, ale w niczym nie czułam się jakaś dobra. Raczej nie myślałam o karierze w innej dyscyplinie. Kiedyś w ogóle nie myślałam o karierze w sporcie, bo chyba mało który młody człowiek myśli o tym tak bardzo poważnie. U mnie wyszło to całkiem naturalnie.

Na ostatnich mistrzostwach Polski zdobyła pani dwa medale – w biegu na 200 metrów (22,86) i na 400 metrów (51.86). Będąc w Gorzowie Wielkopolskim, musiała się pani czuć trochę jak w domu.

Tak, długi czas trenowałam w Gorzowie Wielkopolskim, no może nie na tym samym stadionie, bo obiekt gdzie wcześniej ćwiczyłam, znajdował się powyżej tego. Jednak długi czas na treningach spędzałam w tym miejscu, więc je znałam. Ponadto na trybunach była cała moja rodzina, więc na pewno było... miło (śmiech).

Dało to pani dodatkowego „kopa” w walce o medale?

Trochę tak, ale gdyby te mistrzostwa Polski były gdzie indziej, to podeszłabym do nich tak samo poważnie.

Wracając do mistrzostw świata w Budapeszcie – jakie nastroje panują u pani i całego teamu?

Raczej dobre. Wszystko idzie w porządku. Najważniejsze, że jest zdrowie, bo bez tego byłoby trudno. Treningowo też wszystko jest w porządku i idzie w jak najlepszym treningu. Teraz pozostaje, żeby jak najlepiej wystartować w Budapeszcie, bo to nie będzie takie łatwe. Jesteśmy optymistycznie nastawieni.

Do początku MŚ zostało niewiele czasu. Czy pani treningi uległy zmianie, żeby nie ryzykować zdrowiem?

Trochę się zmniejszyła intensywność treningu, bo mistrzostwa świata są moją docelową imprezą i chciałabym tam być w najlepszej dyspozycji w sezonie, co mam nadzieję, że się uda. Mimo to dalej trenujemy.

Celuje pani w...

Na pewno chciałabym dojść do finału. Pokazałam w tym sezonie, że na to mnie stać. W tym roku bywałam już na podium Diamentowej Ligi, wygrywałam z dziewczynami na światowym poziomie, a poza tym mam piąty wynik w tabeli z najlepszym wynikiem w sezonie. Chciałabym wystartować w finale, a dalej to już zobaczymy.

Czy czuje pani presję związaną z mistrzostwami świata? W rozmowie z PAP dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki powiedział: „Ciężko ukryć, że jest w gronie faworytek do zdobycia medalu. Miejmy jednak świadomość, że jest to niezwykle ciężka i mocno obsadzona konkurencja. Być może, aby zdobyć medal, trzeba będzie poprawić rekord Polski, a wiemy, do kogo on należy”.

Zgadzam się z tym. Myślę, że parę osób liczy po cichu na mój medal, bo wygrywałam już z dużymi nazwiskami. Na pewno nie jestem faworytką do niego, więc jadę tam bez presji. Tak jak wspomniałam, chciałabym wejść do finału, to jest dla mnie najważniejsze, a jak już do niego dojdę, to zobaczymy, na co będzie stać moje rywalki, bo ja na pewno dam z siebie wszystko.

Niestety nie tylko ode mnie to zależy. Tak jak mówię, najważniejsze jest dojście do finału, w ubiegłym roku też miałam bardzo dobre wyniki, a niestety przez problemy po drodze nie udało się tego zrobić w Eugene (czas 51,34), więc na tym na razie się skupiam.

Powiedziała pani, że mistrzostwa świata są dla pani docelową imprezą, a czy pani też uważa, że są najpoważniejszym sprawdzianem przed igrzyskami olimpijskimi?

Ciężko stwierdzić, bo rok, to jest bardzo dużo czasu i wiele może się wydarzyć. Niekoniecznie te osoby, które tu zdobędą medale, czy będą wysoko, powtórzą ten sam wynik w igrzyskach olimpijskich. Sport jest nieprzewidywalny, a przez rok może się wiele wydarzyć, np. kontuzje.

Na pewno jest to jakiś sprawdzian, ale nie stawiałabym na to, że te dziewczyny, które wywalczą medale w Budapeszcie, zdobędą je również w Paryżu, bo różnie to może być.

Do imprezy jest rok, jak sama pani wspomniała, ale już uzyskała pani do nich awans. Było to podczas memoriału Kamili Skolimowskiej, bijąc rekord życiowy z czasem 49,48. Odetchnęła pani z ulgą?

W ogóle o tym wtedy nie myślałam. Spodziewałam się, że zrobię to minimum, bo też biegałam w tym sezonie wiele razy w okolicach tego czasu 50.95. Nie martwiłam się o to, ale cieszę się, że udało mi się to zrobić, bo ten fakt daje mi teraz spokój na przyszły rok, że cokolwiek by się nie działo, np. bym musiała później zacząć starty, to nie muszę się o nie martwić.

A myśli pani już trochę o igrzyskach olimpijskich albo ma jakieś oczekiwania względem tej imprezy, czy raczej nie wybiega pani w przyszłość i interesuje panią tylko kolejny bieg? W swoim debiucie w Tokio indywidualnie dotarła pani do półfinału.

Zupełnie o tym nie myślę. Skupiam się na tym, co jest teraz, czyli na mistrzostwach świata. Chciałabym dobrze wystartować w Budapeszcie i na to przedkładam całą uwagę. Później na pewno zasłużę na krótki odpoczynek, by się zregenerować i nabrać nowych sił.

Myślę, że dopiero od września lub października będę z trenerem układać plan przygotowań, zgrupowań i zacznę się skupiać na tych igrzyskach.

Teraz chciałbym przejść do słynnych „aniołków Matusińskiego”, które są mocno osłabione. Małgorzata Hołub-Kowalik jest w ciąży, a Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan i Anna Kiełbasińska są kontuzjowane. Trener Aleksander Matusiński wyznał w wywiadzie dla TVP Sport, że na tę chwilę „to najtrudniejszy moment w trenerskiej karierze”. Jak ta sytuacja wygląda od strony waszej, czyli zawodniczek?

Na pewno jest trochę inaczej. Trochę ekipa się zmieniła i nie ma tych dziewczyn, które zawsze jeździły. Poza tym każdy widzi, że będzie ciężko o medal na mistrzostwach świata, bo faktycznie można stwierdzić, że skład jest trochę okrojony. Jest parę dziewczyn, które aspirują do tego, by szybko biegać. Mam nadzieję, że w sztafecie odpalą i będziemy walczyć o wysokie miejsca. W tym momencie nikt nie stawia nas w roli faworytek, ale może to dobrze, bo nie będzie niepotrzebnej presji i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Trener mówił, że jest ze wszystkimi w kontakcie, a jak to wygląda między wami zawodniczkami?

Kontaktujemy się. Nie zawsze jesteśmy razem na zgrupowaniach, wtedy czasami piszemy do siebie, czy rozmawiamy przez telefon. Teraz akurat jesteśmy na zgrupowaniu i spędzamy razem czas, przynajmniej z tymi dziewczynami, które jadą na mistrzostwa świata.

Na koniec chciałbym zapytać, czego pani życzyć? Pobicia rekordu Ireny Szewińskiej, o który jest pani cały czas pytana, czy może, żeby już przestano o niego pytać?

Myślę, że przede wszystkim zdrowia i szczęścia, bo na pewno się przyda. Jak to będzie, to resztę zrobię sama.

Czytaj też:
Zwrot akcji ws. polskiej sztafety! Znakomite wieści dla kibiców
Czytaj też:
Koniec ery Pawła Fajdka. Biało-Czerwoni bez złota w rzucie młotem!

Źródło: WPROST.pl