Balcerowicz: prezes NBP pomija znaczące fakty. Mamy inflację znacząco wyższą niż w strefie euro

Balcerowicz: prezes NBP pomija znaczące fakty. Mamy inflację znacząco wyższą niż w strefie euro

Leszek Balcerowicz
Leszek Balcerowicz Źródło:Facebook / Rmf fm
To jest groteska. Prezes NBP pomija znaczące fakty - mamy ciągle inflację znacząco wyższą niż w strefie euro, a jeszcze w 2020 roku mieliśmy trochę niższą. Nie da się wytłumaczyć tej niekorzystnej zmiany dla polski czynnikami zewnętrznymi – mówił w RMF FM były minister finansów Leszek Balcerowicz.

Kilka dni temu prezes NBP Adam Glapiński powiedział, że inflacja z obecnych 8,2 proc. wkrótce spadnie do 7 proc. "z czymś". – Na koniec roku będzie między 6 a 7 proc. (...) Około połowy przyszłego roku będzie 5 proc., czyli już zejdziemy do inflacji pełzającej – mówił na czwartkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński.

Balcerowicz o „groteskowych kłamstwach”

Słowa te skomentował w RMF FM Leszek Balcerowicz. – To są groteskowe kłamstwa. Przysłanianie problemów propagandą sukcesu. (...) Ja nie kwestionuję danych, tylko interpretację. Ponadto jeżeli się wsłuchać w opinie niezależnych specjalistów, to się człowiek dowie, że inflacja w Polsce jest znacząco wyższa niż wykazywana przez GUS.Przy czym to nie obciąża GUS-u tylko tych, którzy robią takie rzeczy, które zaniżają statystyczny wskaźnik inflacji przejściowo, (poprzez – przyp. red.) np. zaniżenie cen paliw.To pokazuje zresztą jak niebezpieczne, nie tylko dla polityki, ale i dla gospodarki jest jej upolitycznianie – tłumaczył były minister finansów.

Odniósł się też do słów Glapińskiego, jakoby spadek cen paliw nie miał wpływu na poziom inflacji. – Prosty rachunek pokazuje, że 0,0 – przekonywał w czwartek szef NBP.

Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Balcerowicz. – To jest sprzeczne z danymi, które pokazywały, że miały spory wpływ, choć nie jedyny. Główna przyczyna (wysokiej inflacji – przyp. red.) to zła polityka pieniężna Glapińskiego. Polska miała jeszcze parę lat temu inflacje nie wyższą niż w strefie euro. Potem w Polsce inflacja wzrosła wskutek złej polityki gospodarczej obecnej ekipy rządzącej, włącznie z obsadą NBP- tłumaczył gość Krzysztofa Ziemca.

Co dalej z gospodarką?

Krzysztof Ziemiec pytał swojego gościa także o to, jakie są perspektywy dla polskiej gospodarki w najbliższych kilku miesiącach.

- Nie wychodzi się od razu ze skutków złej polityki gospodarczej, którą niestety mieliśmy przez ostatnie 8 lat. Przez złe rozumiem regres ustrojowy. (...) I to nie tylko dotyczy gospodarki, dotyczy ataku na praworządność, upartyjnianie prokuratury. To też ma swoje skutki gospodarcze – podwyższa niepewność. Na przykład w Polsce mamy obniżenie stopy inwestycji zwłaszcza prywatnych. Ogólnie stopa inwestycji w Polsce spadła z powyżej 20 proc. do poniżej 17 proc. (...) W przypadku inwestorów krajowych, prywatnych, to oni odczuwają niepewność stworzoną przez obecny rząd. Inwestorzy zagraniczni mogą mieć przekonanie, że ich rządy obronią przed polskim rządem – zaznaczył proc. Balcerowicz.

Przypomnijmy, że w środę Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe po raz drugi z rzędu. Wrześniowa obniżka zaskoczyła ekonomistów, ale przede wszystkim rynek, bo nikt nie spodziewał się, że wyniesie aż 75 punktów bazowych. Październikowa obniżka wyniosła natomiast 25 punktów.

Dlaczego złoty stracił po obniżeniu stóp o 75 punktów bazowych?

Skutkiem gwałtownej obniżki we wrześniu było znaczne osłabienie złotego. Do dziś, choć minął już miesiąc od tej decyzji, polska waluta nie odrobiła strat.

Poprosiliśmy ekonomistę Marka Zubera z WSB o wyjaśnienie, z czego wynika sprzężenie poziomu stóp procentowych z kursem walut.

– Pierwotny mechanizm związany ze stopami procentowymi i kursem waluty polega na tzw. dysparytecie stóp procentowych. Chodzi o to, że dużo kapitału międzynarodowego – spekulacyjnego, ale nie tylko, bo to mogą być także inwestycje długoterminowe – kupuje różnego rodzaju aktywa oparte właśnie na stopie procentowej. Przede wszystkim są to obligacje skarbowe. Rentowność tych obligacji, czyli zysk, jaki przynoszą, bardzo mocno jest związany ze stopami. Gdy spadają, rentowność obligacji spada, gdy stopy procentowe rosną, to rośnie też zysk. Również inne instrumenty są oparte na stopach procentowych – wyjaśnił ekonomista.

Jeśli więc mamy dwa kraje i w jednym z tych krajów bardzo mocno spadają stopy procentowe, to mniej opłaca się inwestować w jego aktywa. – W związku z tym często kapitał jest wyprowadzany z tego kraju, by zostać wykorzystany do zakupu aktywów gdzie indziej. To samo stanie się, gdy stopy pójdą w górę: to będzie oznaczało, że bardziej opłaca się inwestować w produkty powiązane z tymi stopami, zatem nastąpi napływ kapitału – kosztem odpływu z innego kraju – opisał tę zależność.

Inwestorzy nie lubią niepewności

Wychodząc z jednego kraju kapitał musi „wyjść” z waluty krajowej i „wejść” w inną, czyli kupować walutę i zwiększać na popyt. To powoduje wzrost wartości jednej waluty przy jednoczesnym spadku wartości dotychczasowej.

To nie jedyny powód, dla którego złoty osłabił się w ciągu zaledwie 2 dni o 20 groszy. Zuber wskazał, że jest nią przewidywalność decyzji władz monetarnych.

– Polska Rada Polityki Pieniężnej jest nieprzewidywalna. Przypomnijmy sytuację, gdy kilkanaście miesięcy temu, w cyklu podwyżek stóp procentowych, pojawiły się ze strony członków Rady, na czele z przewodniczącym Adamem Glapińskim, sygnały, że podwyżki stóp nie będzie, a ona nastąpiła – przypomniał Zuber.

Czytaj też:
Glapiński o „ogłupionych ludziach” i sprzedajnych mediach z zachodnim kapitałem. Ekonomiści nie kryją emocji

Czytaj też:
Kolejny członek RPP przeprasza za słowa Glapińskiego. Prezes mówił o „ogłupionych studentach”, uderzał w dziennikarzy

Opracowała:
Źródło: RMF FM / Wprost