Rafał Kot dla „Wprost”: PZN nie zwolni Thomasa Thurnbichlera. Wciąż ma kredyt zaufania

Rafał Kot dla „Wprost”: PZN nie zwolni Thomasa Thurnbichlera. Wciąż ma kredyt zaufania

Thomas Thurnbichler
Thomas Thurnbichler Źródło:Newspix.pl / EXPA
W mediach pojawiły się komentarze, że z powodu kiepskich wyników należałoby zwolnić Thomasa Thurnbichlera. W rozmowie z „Wprost” głos na ten temat zabrał Rafał Kot. Działacz PZN wypowiedział się również nt. Turnieju Czterech Skoczni i ostatnich komentarzy skoczków.

Przed startem Pucharu Świata rozmawialiśmy z Rafałem Kotem na temat oczekiwań dotyczących tego sezonu. Niestety kiepskie starty sprawiły, że te prognozy trzeba było zmodyfikować. Do tych i wielu innych tematów członek PZN odniósł się w wywiadzie dla „Wprost”.

Rafał Kot dla „Wprost”: Thomas Thurnbichler wciąż ma kredyt zaufania

Norbert Amlicki, „Wprost”: Chciałem zacząć od poczynań Biało-Czerwonych w tym sezonie Pucharu Świata. W naszej ostatniej rozmowie stwierdził pan, że „dopiero papierkiem lakmusowym będą skoki w Engelbergu”. Jakie można wyciągnąć wnioski z tego, co oglądamy?

Rafał Kot, Polski Związek Narciarski: No i zgadłem! Papierek lakmusowy pokazuje, czy odczyn jest zasadowy lub kwaśny. W tym przypadku niestety to drugie (śmiech). A mówiąc na serio, nie zaobserwowaliśmy dużej poprawy.

Jakbyśmy chcieli na siłę szukać jakichś pozytywów, można mówić, że Kamil Stoch trochę lepiej skacze, bo dwa razy wszedł do trzeciej dziesiątki. Także Piotr Żyła oddaje lepsze pojedyncze próby. W kwalifikacjach był 8., czyli potrafi skakać na poziomie pierwszej dziesiątki Pucharu Świata. W przypadku Pawła Wąska czy Macieja Kota te skoki już są lepsze pod względem odległości, ale jeszcze nie na załapanie się do „trzydziestki”.

Są to mini plusiki, o których można by było powiedzieć. Natomiast nie ma co pudrować, wyniki są dalekie od oczekiwań sztabu szkoleniowego, zawodników, mediów i kibiców.

Ubiegły sezon był zupełnie inny. Co się stało? Thomas Thurnbichler przekombinował?

Nie można powiedzieć, że przekombinował, bo sami zawodnicy byli zachwyceni jego metodami treningowymi i innowacjami w okresie przygotowawczym. Co ciekawe, latem na różnych sprawdzianach Polacy skakali bardzo dobrze. Zawaliło się od pierwszego Pucharu Świata i coś tutaj nie zagrało. Także wnioski na pewno są wyciągane przez sztab. Na pewno będą intensywnie nad tym pracować.

Ostatnio też Adam Małysz prowadził rozmowy z Thurnbichlerem i wiem, że trener zapewnił go, że teraz powinno być lepiej. Czekamy, aż w końcu się przełamią.

Czytaj też:
Dawid Kubacki już się nie liczy w grze o Kryształową Kulę? Trener nie ma wątpliwości

Na początku sezonu pojawiły się infekcje u zawodników. To na pewno też nie pomogło.

Ja mam prawo do swojej wizji i moim zdaniem wyjazd na Cypr i przejazd bez aklimatyzacji na pierwszy śnieg do Norwegii, gdzie były ujemne temperatury spowodowało, że wszyscy zmagali się z infekcją górnych dróg oddechowych, gorączką i osłabieniem.

Niemoc organizmu spowodowała zaburzenia na dojeździe, w dynamice wybicia, sylwetce najazdowej. Wtedy się posypało. A stres związany Pucharem Świata, który w Ruce i w Lillehammer nie się nie udał. To sprawiło, że głowie zawodników zaczęły się kłębić myśli, iż koniecznie trzeba było nadgonić stracone punkty i walczyć o czołowe lokaty. Taki stan rzeczy nie pomógł. Nerwy są najgorszym doradcą w skokach i spowodowały marazm w naszej kadrze.

Mówi się też, że wpływ na wyniki mogą mieć zmiany w przepisach dot. butów. Zgodnie z nowymi zaleceniami obniżono wysokość podpiętki i grubości wkładki. Z drugiej jednak stronyAustriacy czy Niemcy, szybko zaadaptowali się do nowych wytycznych.

Niemcy i Austriacy zaadaptowali się do tego bardzo szybko. Trochę wolniej Norwegowie, ale już zaczynają dalej skakać. To samo na początku dotyczyło Słoweńców, którzy również oddają coraz lepsze próby. U nich wszystko idzie w dobrym kierunku, choć przebiegało wolniej.

W naszym przypadku nawarstwienie się tych wszystkich elementów, o których do tej pory rozmawialiśmy, sprawia, że adaptacja przebiega najwolniej i trzeba być cierpliwym.

Z niektórych komentarzy polskich skoczków można wywnioskować, że raczej nie mają 100 proc. zaufania do trenera. Mówię tu o niektórych komentarzach, m.in. Dawida Kubackiego po nieudanych próbach. Czy to również może mieć wpływ na formę zawodników?

Komentarze są wymowne i nie powinny mieć w ogóle miejsca. Znam te wypowiedzi, te słowa zostały rzucone w emocjach zaraz po skokach. Nie ma czegoś takiego, że zawodnicy stracili zaufanie do trenera. Po prostu nie zastanowili się nad tym, co mówią.

Wiem, że stosunki zawodników z Thurnbichlerem są poprawne. Mają wspólny plan, tylko trzeba chcieć go zrealizować i wszystko będzie dobrze. Nie stanie się to szybko.

Pojawiają się głosy, że Thurnbichlera trzeba zwolnić. Pana zdaniem te komentarze są zasadne?

Są durne. Komentują to osoby, które nie siedzą w skokach narciarskich i nie wiedzą, o co w tym chodzi. Temat jest podsycany, by media miały o czym pisać. Najlepiej klikają się sensacje i niedomówienia. To są totalne bzdury. We wtorek 19 grudnia odbyło się posiedzenie Polskiego Związku Narciarskiego, podczas którego rozmawiałem z Adamem Małyszem.

Trener cały czas ma od nas kredyt zaufania. Wierzymy, że jeszcze sprawi, iż z tej mąki będzie chleb. Nie ma w ogóle mowy o jego zwolnieniu i nikomu przez myśl nie przeszło, by zwolnić Thomasa Thurnbichlera.

Czy na tym posiedzeniu debatowaliście nad tym, jak zaradzić temu, co się dzieje? Jakie pana zdaniem byłoby najlepsze rozwiązanie?

Tymi kwestiami Thomas Thurnbichler zajął się na spotkaniu z Adamem Małyszem. Przedstawił plan, jak chce wychodzić z tych problemów i jakie są jeszcze mankamenty. To są wewnętrzne sprawy między trenerem i prezesem. Wiem tylko, że jest nakreślony jasny plan, jak zbliżyć naszą młodzież, czyli drugi szereg naszych skoczków, żeby potrafili lepiej skakać i punktować, by przejście z Pucharu Kontynentalnego do Pucharu Świata było mniej bolesne.

Z plusów, przed sezonem powiedział pan, że nie chciałby „betonowania kadry” i jak możemy zauważyć, pojawiają się nowe twarze – Andrzej Stękała, Maciej Kot.

Oczywiście powinni skakać zawodnicy, którzy w danej chwili prezentują najwyższy poziom, bo może on zagwarantować punkty w Pucharze Świata. Dalej powtarzam to ze stanowczością, jestem jak najdalej od patrzenia komuś w PESEL, dopóki jesteśmy najlepsi w tym, co robimy. Z drugiej strony nie chciałbym, żeby doszło do takiej sytuacji, kiedy ci starsi będą skakać słabo, a ci młodsi depczący im po piętach, nie dostaną swojej szansy.

Wierzę, że tak nie będzie. Thomas Thurnbichler zapewniał nas, że będzie chciał wprowadzać młodą krew, tylko musi ona na tyle dobrze skakać, by jadąc na Puchar Świata, nie zajmowała 50. miejsca.

Czy spodziewał się pan, że Maciej Kot dostanie szansę w Engelbergu? Konkursy w Klingenthal były dość pechowe, bo zajął 46. miejsce w jednym konkursie, a w drugim został zdyskwalifikowany.

Ta dyskwalifikacja była nieprzyjemna pod kątem psychicznym dla zawodnika. Natomiast potem mieli sprawdzian i Maciek wykazał się na tyle dobrymi skokami, że otrzymał miejsce w Engelbergu.

Jeśli mógłbym na chwilę zatrzymać się przy tym temacie. Wiem, że jest on trudny dla pana, ale zna pan Macieja Kota najlepiej. Co ma wpływ na fakt, iż w treningach i seriach próbnych potrafi on znajdować się w czołówce, oddawać udane skoki, a jak przychodzą kwalifikacje, czy konkurs, niestety sytuacja obraca się o 180 stopni?

Wynika z tego, że wszyscy, nie tylko Maciek, ale i Piotrek, Kamil czy Dawid chcą nadgonić stracony czas. Ci skoczkowie mają już swoje osiągnięcia i długie lata startują w Pucharze Świata. Teraz zauważyli, że zostali w blokach startowych, bo nie ma punktów i miejsc, do których się przyzwyczaili. Za wszelką cenę chcą w danych zawodach odrobić straty.

Takie myślenie niestety nie sprzyja i trzeba do dobrych wyników dochodzić na spokojnie. Thomas Thurnbichler mówił swoim podopiecznym, że jadą na konkursy nie po to, by wygrywać, tylko mają skoczyć tak, jak na treningu. Wtedy punkty same przyjdą. Niestety zawodnicy do tego nie za bardzo się stosują, bo głowa robi swoje.

Czy wobec tego, co oglądamy w ostatnim czasie, oczekiwania PZN względem kadry się zmieniły? Przed sezonem rozmawialiśmy o oczekiwaniach. Powiedział pan wtedy: „Liczymy na czołowe miejsca, włączenie się do walki o Kryształową Kulę i że będziemy się liczyć w Turnieju Czterech Skoczni. Każde zawody będą ważne, byłoby dobrze, gdyby nasi reprezentanci plasowali się na wysokich miejscach. Nie zawsze będzie to podium, ale żeby punktacja pozwalała nam mieć dwóch Polaków w pierwszej dziesiątce”.

Trzeba pewne rzeczy weryfikować, bo walka o Kryształową Kulę oddaliła się niebotycznie. Rośnie przewaga Krafta i Niemców. Walka o czołowe miejsce w Pucharze Narodów również się oddala. Trzeba zweryfikować, że nie odegramy na tym polu czołowej roli.

Mimo wszystko mamy dopiero początek sezonu. Miejsca w czołowej dziesiątce, czy na podium są jeszcze przed nami i oczekiwania względem tego się nie zmieniają. Chcemy również dobrze wypaść na pierwszym w historii Pucharu Świata PolSKIm Turnieju.

Teraz przejdę do zbliżającego się Turnieju Czterech Skoczni. Patrząc na to, co do tej pory oglądaliśmy, czy pana zdaniem nastąpi odrodzenie Biało-Czerwonych, czy kibice powinni liczyć, że niestety w tym roku nic nie ugramy?

Czytaj też:
Problemy polskich skoczków przed Turniejem Czterech Skoczni. Nie będą mogli trenować w Zakopanem?

Raczej będzie trudno naszym zawodnikom liczyć się w walce o Złotego Orła. Nie ma co ukrywać, że także o czołowe miejsca w tym roku będzie bardzo ciężko, chociaż bardzo bym tego chciał. Poziom skoków Austriaków, Niemców, Słoweńców i Norwegów jest, póki co wyższy od naszego. Nie spodziewałbym się furory w naszym wykonaniu.

Dziennikarz TVP Sport wyliczył, że po raz pierwszy od sezonu 2008/09 Polska nie ma przed Turniejem Czterech Skoczni żadnego zawodnika w TOP 20 PŚ. To nie jest dobry prognostyk.

Możemy się bawić w statystyki. Robimy wszystko, co w naszej mocy. Wdrażamy plany A i B, rozmawiamy ze sztabem szkoleniowym. Nasi skoczkowie potrzebują spokojnego treningu. Nic się nie dzieje na zasadzie czarodziejskiej różdżki. W tej chwili to, co się dzieje wygląda jak kopanie leżącego i bicie piany.

Pana zdaniem komentarze nt. tego sezonu pomagają polskim skoczkom, czy przeszkadzają w skupieniu się na pracy?

Oczywiście, że przeszkadzają. Jak jest się na szczycie, każdy pisze z zachwytem. A jak idzie słabiej, wszyscy tego leżącego chcieliby jeszcze raz z buta pociągnąć. Niezależnie, czy chodzi o zawodników, sztab szkoleniowy czy Polski Związek Narciarski.

W takim razie czy my jako kibice mamy za duże oczekiwania wobec polskich skoczków?

Nie mamy, bo przyzwyczaili nas do nich przez ostatnie lata. Do tej pory wszystko było dobrze i osiągaliśmy coraz lepsze wyniki. Niestety zawodnicy robią się coraz starsi, nowe pokolenia atakują, co sprawia, że ciężko jest się utrzymać na szczycie.

Przez wiele lat nasi skoczkowie byli na czele, zdobywając wiele nagród i medali. Niestety taki stan rzeczy wiecznie trwać nie będzie. Jest teraz trochę słabszy sezon i chwała bogu, że nie ma w nim imprez głównych, takich jak igrzyska olimpijskie, czy mistrzostwa świata.

Czytaj też:
Wniósł makietę Dawida Kubackiego, otrzymał nagrodę. Wyróżnienie dla słoweńskiego skoczka
Czytaj też:
Poważny problem słynnego skoczka. Polski trener zaapelował o pomoc

Źródło: WPROST.pl