"Napadu nie było. Matka Madzi sprawdzała, jak oszukać wariograf"

Dodano:
Detektyw Krzysztof Rutkowski (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
- W noc poprzedzającą ewentualne testy wariografem matka zaginionej Madzi sprawdzała w internecie jak skutecznie oszukać wykrywacz kłamstw - oświadczył detektyw Krzysztof Rutkowski, prowadzący w imieniu rodziców śledztwo w sprawie zaginięcia półrocznej Magdy. W nocy Rutkowski ujawnił, że dziecko zmarło w następstwie - jak zeznała matka - wypadku.
Ekipa Rutkowskiego miała śledzić adres IP komputera matki Madzi i  stwierdzić, że odwiedzała ona strony internetowe - w jej opinii -  pomagające w oszukaniu badania na "wykrywaczu kłamstw". Ostatecznie kobieta odmówiła podania się badaniom.

Dramat w Sosnowcu - mała Madzia nie żyje - czytaj więcej na Wprost.pl:

Policja popełniła podstawowe błędy podczas poszukiwań Magdy

Policja: matka Madzi może kłamać

Matka Madzi wskazała, gdzie są zwłoki dziewczynki. Poszukiwania trwają

Matka Madzi: wyślizgnęła mi się. Nawet nie wiem kiedy. Ten kocyk był śliski

"Magda została zabita z premedytacją. Nie tylko matka jest winna"

Mularczyk: o śmierci Madzi dowiaduje się detektyw, a nie policja? Polskie państwo jest słabe

Po zaginięciu dziecka - we wtorek 24 stycznia - matka Magdy twierdziła, że została napadnięta, a dziecko uprowadzono z wózka. Policja sprawdzała tę wersję na równi z innymi hipotezami. Rutkowski chciał poddać kobietę badaniu wariografem, ale ta nie zgodziła się. Detektyw ustalił, że mniej więcej w tym czasie ktoś w Sosnowcu wchodził na stronę internetową podpowiadającą, jak oszukać wykrywacz kłamstw. Badaniu poddał się natomiast ojciec dziewczynki, który - w ocenie Rutkowskiego - nie wiedział o prawdziwych przyczynach zaginięcia dziecka. 

"Chciała iść do kina"

Rutkowski wskazywał na dziwne zachowanie matki podczas poszukiwań Madzi, m. in. podczas wywiadu, kiedy to kobieta trzasnęła drzwiami krzycząc „czy jesteście zadowoleni". Przytoczył też przykład konferencji prasowej, którą kobieta chciała opuścić, a zamiast uczestnictwa w niej zaproponowała mężowi, pójście na horror do kina.

Zdaniem Rutkowskiego, kobietę mieli podejrzewać też teściowie. Według ich relacji, Katarzyna miała zostawiać u nich Madzię nawet na dwa tygodnie i nie wykazywała w tym czasie żadnego zainteresowania córką – podaje TVN24. 

"Podejrzewałem ją od początku"

Rutkowski oświadczył, że od samego początku podejrzewał matkę dziecka, ale dla dobra śledztwa postanowił zatrzymać podejrzenia dla siebie. Wariant, w którym to matka odpowiada jednoznacznie za zniknięcie Madzi udało się potwierdzić ostatecznie dzięki nagraniu, na którym kobieta przyznaje się do winy. Detektyw przedstawił jej zeznania mediom. Jak podaje, udało mu się je uzyskać dzięki sprawnej „grze operacyjnej".

Kobieta przyznała, że dziecko wyśliznęło jej się z rąk i uderzyło głową w wysoki próg sypialni. Ojciec dziewczynki nie wiedział nic o całym zdarzeniu.

Zbyt dużo nieścisłości

Rutkowski stwierdził, że wersja napadu, która podała matka zaginionej Madzi od początku była wątpliwa, bo miała co najmniej kilka słabych punktów. Po pierwsze, kiedy kobieta ocknęła się po napadzie, pamiętała wszystkie zdarzenia, które nastąpiły tuz przed chwilą, w której straciła przytomność, co zdaniem detektywa jest niemożliwe. - Nie można pamiętać czegoś, co się zdarzyło tuż przed uderzeniem – stwierdził. Po drugie wątpliwości budzi samo miejsce napadu. – Zdecydowała się na symulowanie "w ostatnim miejscu, w jakim nikt jej nie widział", między dwoma blokami, gdy szła do swojej mamy na umówioną wcześniej wizytę – powiedział na konferencji. Po trzecie, rozbicie tylnej części czaszki było zdaniem detektywa efektem rozmyślnego uderzenia o płytę chodnikową.

Możliwe, że nie działała sama

Rutkowski nie wykluczył, że w sfingowanie napadu mógł być zamieszany ktoś trzeci. - Ale to już pozostawiam do działań specgrupy – stwierdził. – Dla mnie ta sprawa ma swój finał, jest zakończona - oznajmił.

Policja wciąż szuka

Trwające od rana w Sosnowcu poszukiwania ciała zaginionej Magdy nie przyniosły rezultatu. Policjanci rozpoczęli ponowne przeszukiwanie terenu nad Przemszą, tym razem przy użyciu specjalistycznego georadaru.

is, TVN24, PAP

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...