Według niego nie był to mecz, po którym można chwalić polskich piłkarzy, bo w ich grze więcej było mankamentów niż pozytywów. Poza tym takie towarzyskie, pozbawione stawki, spotkania nie mają większego sensu. Na ich podstawie nie sposób ocenić prawdziwą wartości poszczególnych zawodników i całej drużyny.
- Dobrze się zatem stało, że UEFA planuje ograniczyć liczbę tych potyczek z 12 do 9, bo one nie są w stanie dać realnego obrazu poszczególnych drużyn i ich wartość szkoleniowa jest znikoma. Największe gwiazdy odrabiają w nich pańszczyznę, bo oszczędzają siły i koncentrują się na czekające ich niebawem ważne pucharowe i ligowe spotkania - przyznał popularny "Bobo"
Portugalia się nie starała
Kaczmarek twierdzi, że przy normalnej postawie niektórych zawodników, zwłaszcza Ronaldo i Naniego, Portugalia bez trudu wygrałaby ten mecz. - Ci piłkarze zachowali się wyjątkowo nonszalancko i zagrali pod siebie. Gdyby dograli piłkę do Almeidy, który czekał na nią po 10 sekund, ten trzy razy wjechałby z nią do pustej bramki - skomentował 62-letni szkoleniowiec.
Trener zaskoczony był również taktyką przyjętą przez biało-czerwonych. - Motto jakie przyświecało naszym zawodnikom brzmiało - nie przegrać tego meczu. Graliśmy zbyt bojaźliwie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Do przerwy nasi piłkarze widzieli z bliska bramkarza Portugalii, notabene klasowego, tylko dwa razy. Uważam, że nie było czego bronić. To miał być test dla Polaków, ale my skoncentrowaliśmy się tylko na defensywie - stwierdził.
Goście odpuścili końcówkę
Były drugi trener polskiej reprezentacji nie przecenia również sytuacji bramkowych biało-czerwonych. - W pierwszej połowie przed szansą stanął Jeleń, ale w tej sytuacji nelsona własnej obronie założył Nelson, który wystawił mu piłkę na tacy. Zresztą gdyby Irek był w normalnej dyspozycji, wykorzystałby tę okazję z zamkniętymi oczami. A w końcówce goście całkowicie odpuścili - powiedział.
Bogusław Kaczmarek dostrzega więcej mankamentów w grze polskiego zespołu. Dotyczą one głównie braku odbioru piłki w strefie środkowej oraz zbyt wielu strat. - Poza tym sytuacja, w której po kontrze pięciu zawodników wychodzi na dwóch, są przy odpowiedniej organizacji gry i właściwej transmisji z ataku do obrony niemożliwe - zapewnił asystent Leo Beenhakkera.
To już nie ta Portugalia
Uważa też, że Portugalia jest zdecydowanie słabszym zespołem od tego, z którym biało-czerwoni rywalizowali w eliminacjach ME 2008. - To dwie inne bajki. Wtedy grali w niej takie gwiazdy jak Carvalho, Deco, Maniche, Bosingwa i Nuno Gomes. Teraz Portugalia nie ma wartościowego defensywnego pomocnika oraz bocznych obrońców. Lękliwy Nelson chyba ani razu nie przekroczył linii środkowej boiska. Jeśli ta drużyna nie wyeliminuje słabych punktów, nie daję jej większych szans na sukces podczas UEFA Euro 2012 - zanalizował Kaczmarek.
Nie grał, tylko był na boisku
Popularny "Bobo" dostrzega też sporo słabych punktów w polskiej reprezentacji. - Niewiele mogę powiedzieć o grze Polanskiego, bo on nie grał, tylko był na boisku. Ten zawodnik jest całkowicie bezbarwny i bezwonny. Niezbyt fortunne jest także testowanie Wasilewskiego na środku obrony, bo każda jego próba odbioru piłki kończyła się faulem - zauważył.
Znalazł też kilka pozytywów w grze biało-czerwonych. - Ten mecz pokazał, że Dudka to idealny defensywny pomocnik i żonglowanie nim oraz szukanie mu innego miejsca na boisku nie ma sensu. Po słabszym spotkaniu z Włochami pewnie i dość szczęśliwie bronił Wojciech Szczęsny, aczkolwiek gdyby nie nonszalancja rywali, na pewno wyciągałby piłkę z siatki. To młody bramkarz, który swoje bramki jeszcze wpuści. Oby tylko nie w trakcie mistrzostw Europy - podsumował Bogusław Kaczmarek.
zew, PAP