Krytyka ustawy budżetowej

Krytyka ustawy budżetowej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ekonomiści są przekonani, że założenia budżetu, jakie przedstawił szef resortu finansów Jacek Rostowski, są zbyt optymistyczne. Ich zdaniem, nierealne są plany dotyczące spadku dochodów oraz przychody z prywatyzacji.

 

Ekonomista Ryszard Petru powiedział, że założenie wzrostu PKB na poziomie 3,7 proc. jest zbyt optymistyczne. Ekspert sądzi, że w połowie roku konieczna będzie korekta.

"Rząd powinien już teraz przygotować się na czarny scenariusz, w którym wzrost wyniesie jedynie 2 proc." - dodał Petru.

Zdaniem Petru, błędne są założenia budżetowe dotyczące dochodów. "Uważam, że spadną one nie o 1,7 mld - jak zakłada rząd - ale nawet o kilkanaście mld" - powiedział.

Analityk Xelion Doradcy Finansowi Piotr Kuczyński uważa, że w obecnych warunkach prognozowanie wzrostu PKB o 3,7 proc. jest "jak wróżenie z fusów". Jego zdaniem, dopiero w połowie przyszłego roku możliwe będzie oszacowanie wzrostu.

Kuczyński uważa, że ubytek wpływów oszacowany na 1,7 mld jest zbyt niski. Według ekonomisty możliwy spadek dochodów może wynieść nawet 25 mld.

Kuczyński zwrócił uwagę, że błędem jest robienie tak optymistycznych założeń. "I tak nikt w to nie uwierzy. Zarówno OECD, jak i Komisja Europejska oszacowały, że wzrost w Polsce wyniesie 2,8 proc." - dodał.

Główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak uważa, że założenie wzrostu PKB na poziomie 3,7 proc. "w warunkach wysokiej niepewności" jest racjonalne aczkolwiek optymistyczne. Jankowiak dodał, że dzięki temu zabiegowi rząd zyskuje dwa kwartały na zweryfikowanie, czy obecne założenia są realne.

Za mało prawdopodobne jednak uznał Jankowiak założenia wpływów z prywatyzacji. "W obecnej sytuacji ekonomicznej zakładane 12 mld może być trudne do zrealizowania" - podkreślił.

Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Piertaszkiewicz powiedział, że choć realizacja budżetu w kształcie przedstawionym przez Rostowskiego jest możliwa, to jednak konieczne jest spełnienie kilku warunków

Jak podkreślił, chodzi przede wszystkim o przygotowanie programu absorpcji środków unijnych, sprawne użycie instrumentów stymulujących rozwój innowacyjności i powstawanie nowych przedsiębiorstw.

Jego zdaniem, choć przygotowany przez rząd plan stabilności i rozwoju jest dobrym narzędziem na czas kryzysu, to jednak koniecznie powinien on zostać uzupełniony o "pewną gamę instrumentów w zakresie budownictwa mieszkaniowego".

Pietraszkiewicz dodał, że jest to "newralgiczny element dla polskiej gospodarki", szczególnie ze względu na wielkość zatrudnienia i jakość życia obywateli.

Propozycje rządowe zawarte w projekcie budżetu na 2009 rok są nieadekwatne do skali zagrożeń związanych z kryzysem finansowym - powiedział w Sejmie Jerzy Polaczek z koła poselskiego "Polska XXI".

"Nieunikniona będzie nowelizacja ustawy budżetowej w 2009 roku. Rząd zachowuje się tak, jakby szedł w zaparte i spoglądał na rynek gospodarczy w Polsce przez narciarskie gogle" - powiedział Polaczek.

"Rząd proponując kosmetyczne zmiany w projekcie przyszłorocznego budżetu zachowuje się tak, jakby chciał grać na giełdzie - jak się uda, to się uda, a jak nie - to będzie temu winny kryzys" - dodał.

Jego zdaniem, rząd powinien rozważyć "zamrożenie na rok wypłaty dywidendy przez banki w Polsce, po to by poprawić płynność finansową i operacyjną tych instytucji".

Zgodnie z projektem ustawy budżetowej (przed korektą) przyszłoroczne dochody państwa mają wynieść 303,5 mld zł i być wyższe o 15,5 proc. od tegorocznych. Wydatki mają osiągnąć 321,7 mld zł, co oznaczałoby wzrost 4,1 proc. w porównaniu z tegoroczną ustawą budżetową.

Rząd powinien przedstawić prognozowany spadek wpływów do budżetu na poziomie 5-6 mld zł, a nie 1,7 mld zł. Ustawy budżetowej nie poprzemy - poinformował w Sejmie szef koła SdPL-Nowa Lewica Marek Borowski.

"Ten budżet i wcześniejsze decyzje, które go ukształtowały, (...) świadczą o tym, że polski rząd jest już chyba ostatnią ostoją neoliberalnej polityki ekonomicznej, od której odeszła nie tylko Europa, ale w ostatnim okresie także Ameryka. Socjaldemokracja Polska nie akceptuje ani takiego budżetu ani - przede wszystkim - takiej polityki ekonomicznej" - powiedział Borowski.

Zaznaczył, że przedstawiony podczas pierwszego czytania projekt, niewiele różni się od projektu przedstawionego podczas drugiego czytania. Wśród jego wad wymienił: nierealnie wysokie planowane dochody z podatków i nierealne wysokie z prywatyzacji. "Przypomnę -  2 mld zł w tym roku, 12 mld zł w roku przyszłym. Nie wiem, w jaki sposób ma to być osiągnięte" - powiedział.

Wśród kolejnych zastrzeżeń, wymienił nierealne wysokie wykorzystanie środków w Unii Europejskiej. "Z 15 mld zł w tym roku do 34 mld zł. Wiem, że są takie zapowiedzi" - powiedział.

"Hasło budowy gospodarki i społeczeństwa opartych na wiedzy jest sloganem. Nie ma (...) pieniędzy na realizację tego celu. Jedyny promyk to wzrost nakładów na naukę. Jest spory" - dodał.

Dodał, że rząd nie chce inwestować w dostęp do internetu szerokopasmowego w Polsce. Podkreślił, że pod względem takiego dostępu, Polska jest na przedostatnim miejscu w Europie, a w budżecie nie ma pieniędzy, by to zmienić.

"Nie wyrównano sprawy ulgi podatkowej. Z tych ulg korzystają dzisiaj rodziny średniozamożne i zamożne" powiedział. Dodał, że taka sytuacja zwiększa podziały społeczne. Podkreślił, że wydatki socjalne to jedyna grupa wydatków, która ma ujemny wskaźnika wzrostu w budżecie na przyszły rok.

"Jest konsensus ekonomistów i konsensus analityków, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku to jest miedzy 2-3 proc. Tymczasem ze strony pana ministra (Rostowskiego) usłyszeliśmy obniżkę o jeden punkt do 3,7 proc. i (...)lekkie cięcie wydatków" - powiedział Borowski.

Dodał, ze prognozowany spadek wpływów do budżetu w granicach 1,7 mld zł jest w granicach błędu statystycznego. To, jego zdaniem, 0,5 proc. wydatków.

Wiceprezes PiS Aleksandra Natalli-Świat uważa, że przedstawione w środę w Sejmie rządowe autopoprawki do projektu ustawy budżetowej na 2009 r. "zdecydowanie nie spełniają oczekiwań".

W środę w Sejmie odbywa się II czytanie projektu ustawy budżetowej; minister finansów Jacek Rostowski przedstawił przyjęte we wtorek przez rząd autopoprawki do projektu budżetu na 2009 r. Podstawowa zmiana przewiduje obniżenie tempa wzrostu gospodarczego z 4,8 proc. do 3,7 proc.

Natalli-Świat podkreśliła na konferencji prasowej w Sejmie, że o potrzebie urealnienia projektu ustawy budżetowej jej ugrupowanie mówiło już na początku października. "Wówczas słyszeliśmy, że straszymy, że trzymamy się kryzysu jak pijany płotu" - mówiła posłanka.

Jej zdaniem, fakt, że rząd dostrzegł potrzebę zmian w budżecie jest "pozytywny".

"Niestety to, co prezentuje rząd zdecydowanie nie spełnia oczekiwań. Nadal większość ekspertów uważa, że zmiana prognozy wzrostu PKB, a szczególnie jej konsekwencje na dochody budżetu w przyszłym roku nie są realne, nadal uważa się, że są one zdecydowanie zbyt optymistyczne" - przekonywała Natalli-Świat.

W jej ocenie, rząd, korzystając z możliwości złożenia autopoprawki, nie usunął "innych istotnych wad" projektu ustawy budżetowej.

Chodzi - jak mówiła - o założenia dotyczące 12 mld zł przychodów z prywatyzacji. "Próba uzyskania w przyszłym roku przychodów z prywatyzacji w wysokości 12 mld zł oznaczać będzie wyprzedaż majątku narodowego w skrajnie niekorzystnych warunkach" - uważa Natalli-Świat.

Skrytykowała również fakt, że w projekcie ustawy budżetowej nadal nie ma "nakładów na inwestycje początkowe w górnictwie". Natalli- Świat zapowiedziała, że jej klub złoży ponownie poprawkę w tej sprawie.

"Apelujemy do rządu, by tym razem jednak się zastanowili" - mówiła posłanka. Jak tłumaczyła, że nakłady na inwestycje początkowe w górnictwie dadzą możliwość "budowy nowych ścian wydobywczych w górnictwie, (...) wykorzystania programu pomocy publicznej, który wynegocjował w Komisji Europejskiej jeszcze poprzedni rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego".

Nakłady na inwestycje początkowe w górnictwie - jak przekonywała Natalli-Świat - to także "możliwość większej podaży węgla, a więc wpływu na cenę energii elektrycznej".

"Musimy ocenić, że rząd nie wykorzystał tej szansy, którą dała mu autopoprawka, nie poprawił w istotny sposób założeń tego budżetu" -  uważa wiceszefowa PiS.

Jej zdaniem, rząd powinien rozważyć zwiększenie dopuszczalnego limitu deficytu budżetowego. "Można założyć w ustawie budżetowej bezpieczniejszy limit dopuszczalnego deficytu" - mówiła Natalli- Świat.

"Ustawa budżetowa nikomu nie nakazuje wykonać deficytu na poziomie, który jest zapisany w ustawie budżetowej, w 2007 roku zapisany w ustawie budżetowej limit deficytu wynosił około 28 mld zł, a naprawdę zrealizowanych było 16 mld zł" - przekonywała.

Natalli-Świat powiedziała, że urealnienie budżetu mogłoby oznaczać także m.in. jeszcze większą korektę prognozowanego wzrostu PKB. "My uważamy, że budżet lepiej konstruować bardziej konserwatywnie niż optymistycznie" - uważa posłanka.

Inna z posłanek PiS Elżbieta Rafalska oceniła, że "Pakiet solidarnościowy" (plan utworzenia ponad miliardowej rezerwy solidarności społecznej, na rzecz osób starszych oraz rodzin wielodzietnych) to "zwykły zbiór pustych obietnic". Jej zdaniem, nie wiadomo "komu, na co i ile" przeznaczono w tym pakiecie.

Posłanka podkreśliła, że jej klub zaproponował własne poprawki "solidarnościowe", zakładające m.in. dodatki pieniężne dla tych emerytów i rencistów, którzy mają najniższe uposażenia, czy wzrost świadczeń pielęgnacyjnych.

Rafalska skrytykowała również zmniejszenie budżetu Rzecznika Praw Obywatelskich. Rzecznik Janusz Kochanowski mówił w środę w Sejmie, że jego urząd jest dyskryminowany, ponieważ od 6 lat realne płace pracowników nie rosną, a przyszłoroczny budżet został zmniejszony o ok. 20 proc.

pap, keb