Czechy w okowach deflacji

Czechy w okowach deflacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czechy po raz pierwszy w swej historii zanotowały deflację. W styczniu inflacja wyniosła tam minus 0,4 procenta, czyli ceny spadły o 0,4 proc. w stosunku do stycznia ub. r.
Na niższe ceny wpływ miały przede wszystkim: obniżenie cen energii elektrycznej oraz spadek cen żywności o ponad 6 proc.

"Deflacja to efekt kilku czynników. Wielki wpływ na spadek cen miała w ubiegłym roku przede wszystkim coraz silniejsza korona. Niższe były ceny importu, a to w efekcie przełożyło się na  obniżeniu cen towarów w sklepach i przyczyniło się do wręcz dramatycznego spadku cen artykułów żywnościowych, gazu ziemnego, odzieży i obuwia" - powiedział analityk Banku Komercyjnego, Jan Vejmielek.

"Spadek skali inflacji spowodowany został przez minimalny wzrost cen rynkowych i podjęte przez bank centralny kroki deregulacyjne" - stwierdził analityk Reiffeisenbank - Ivo Nejedl. -  W styczniu w Czechach wzrosły jedynie (w minimalnym stopniu) sezonowe ceny owoców i świeżych jarzyn oraz krajowych i zagranicznych wczasów i wycieczek.

"Wzrost cen wody, gazu i opłat za kanalizację był o wiele mniejszy niż oczekiwano, spadły za to - w porównaniu do stycznia ub. r. - ceny energii elektrycznej" - powiedział Nejedl. W styczniu 2002 r. cena energii elektrycznej wzrosła średnio o 9,4 proc., a rok później - spadła o 4,7 proc.

Eksperci uważają, że deflacja potrwa najwyżej do marca, kiedy należy oczekiwać wyraźniejszego wzrostu cen materiałów pędnych (tylko w styczniu ceny benzyny wzrosły średnio o 1,6 proc.). "Od stycznia obowiązują także wyższe opłaty bankowe i wyższe ceny ubezpieczenia gospodarstw domowych. W kwietniu oczekuje się także wzrostu cen papierosów i alkoholu" - powiedział David Marek - główny ekonomista Patria Online.

"Deflacja - na dłuższą metę - nie jest zjawiskiem zbyt korzystnym, bo konsumenci, czekając na dalszy spadek cen ograniczają zakupy, a to przejawia się niższymi zyskami firm, które zwalniają pracowników. W efekcie spada siła nabywcza gospodarstw domowych, a to prowadzi do spadku konsumpcji i zahamowania wzrostu gospodarczego" - powiedział Vladimir Pikora ekspert Volksbanku.

em, pap