Aż 55 minut trwała pierwsza połowa meczu Śląsk Wrocław – Legia Warszawa. Arbiter główny rozgrywanego w ramach 18. kolejki PKO BP Ekstraklasy spotkania zmuszony był na dziesięć minut przerwać zawody i zaprosić zawodników do szatni. Sędzia obawiał się o zdrowie piłkarzy, gdyż kibice gospodarzy urządzili sobie z trybun pokaz fajerwerków. Powodów do świętowania raczej nie mieli – ich ulubieńcy przegrali ze stołeczną drużyną 0:3, a klub czekają wysokie kary.
Gole dla Legii zdobywali Paweł Wszołek w 14. minucie, Jose Kante w 73. i Luquinhas w 83. Trener gospodarzy Vitezslav Lavicka przyznał po meczu, że Legia była lepszym zespołem. – Teraz jest smutek w szatni, ale to nie jest tak, że jak wygrywaliśmy, byliśmy mistrzami świata, a teraz wszystko było źle. Na pewno przerwa w grze nie była dla nas dobra – mówił. W innym nastroju był trener Legii, który umiarkowanie komplementował swoich piłkarzy. – Wygrywamy nie kontrolując całego meczu, ale zasłużyliśmy na zwycięstwo, może nie tak wysokie. Jednym z kluczowych momentów, nie mówię, że decydującym, był obroniony rzut karny. Później byliśmy zespołem lepszym, zwłaszcza w drugiej połowie – podkreślał.
Czytaj też:
Zawód: manifestant-celebryta. Wiecznie na proteście. Gość z transparentem podbija internet