Lecą głowy w aferze hejterskiej

Lecą głowy w aferze hejterskiej

Zbigniew Ziobro
Zbigniew Ziobro Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Sędzia Jakub Iwaniec, który był oddelegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości, już nie pracuje w resorcie.

Jego delegacja została skrócona w trybie natychmiastowym po tym, gdy okazało się, że dostarczał internetowej hejterce o imieniu Emilia prywatnych wiadomości o sędzim Krystianie Markiewiczu, szefie Stowarzyszenia Iustitia. We wtorek zaś do dymisji podał się wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, o którym portal Onet napisał, że blisko współpracował z hejterką i nawet obiecywał jej wynagrodzenie za rozpowszechnianie tych informacji.

Według te dymisje kończą sprawę, ale tak łatwo chyba nie będzie. Po pierwsze były już wiceminister zapowiedział pozew przeciwko Onetowi, a więc sprawa będzie żyła. Po drugie toczy się postępowanie prokuratorskie, a po trzecie rzecznik dyscyplinarny sędziów będzie sprawdzał czy Łukasz Piebiak dopuścił się uchybienia urzędu. Jakub Iwaniec też zapewne powinien się spodziewać postępowania dyscyplinarnego, skoro zawnioskował o to minister sprawiedliwości .

Najbardziej bulwersujący jest w tej sprawie fakt, że obaj pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości - Piebiak i Iwaniec - wykazali się niezwykłymi jak na sędziów standardami i daleko posuniętym relatywizmem moralnym.

Jeden dostarczał prywatnych informacji o nielubianym przez siebie sędzi, a w mailach opisywał go przy pomocy wulgaryzmów. Drugi zaś na trzeźwą uwagę hejterki czy aby za rozpowszechnianie niesprawdzonych, a być może i nieprawdziwych informacji nie pójdzie siedzieć, odpowiedział niefrasobliwie: „za czynienie dobra nie wsadzamy”.

Wpadki kadrowe zdarzają się każdej ekipie rządzącej. Ale akurat PiS uczyniło sobie z sędziów wroga publicznego nr jeden. Miesiącami powtarzano jak to zepsuta jest kasta sędziowska, bo jeden sędzia ukradł w sklepie pendriva, inny kiełbasę za 6,90, a jeszcze inny na telefon z Kancelarii Premiera, gotów był przesunąć termin rozprawy.

Polska Fundacja Narodowa powołana przez PiS zapłaciła miliony złotych za kampanię nagłaśniającą takie historie, z całą pewnością naganne, które miały uzasadniać konieczność zmian w sądownictwie. Tymczasem - jak się okazuje - bohaterów takiej kampanii śmiało można szukać w Ministerstwie Sprawiedliwości rządzonej przez czyściochów moralnych spod znaku dobrej zmiany.

Na koniec pytanie, które narzuca się w związku z tą historią - czy lepiej mieć w sądzie do czynienia z sędzią, który ukradł kawałek kiełbasy czy z takim, który uważa, że cel uświęca środki, nawet niezgodne z prawem.

Czytaj też:
Afera z wiceministrem sprawiedliwości. Jest pierwsza reakcja PiS
Czytaj też:
Afera z wiceministrem sprawiedliwości. PO żąda dymisji Zbigniewa Ziobro

Źródło: WPROST.pl

Cytaty dnia

Uczą nas wszystkiego. Dopływów Nilu, budowy pantofelka, ale czy ktoś nam kiedyś powiedział i czy mówimy dzisiaj dzieciom, słuchaj, jest coś takiego jak siedem podstawowych uczuć? Naucz się je nazywać.
Michał Koterski

poniedziałek, 18 marca 2024