Przed tym meczem wszyscy zastanawiali się, w jakim stanie będzie drużyna Chorwacji, która po dwóch dogrywkach – a zwłaszcza tej z Rosją – miała nie mieć sił na młody i głodny sukcesów team Garetha Southgate'a. I rzeczywiście, piłkarze Zlatko Dalicia zaczęli ospale, bez pomysłu i w pierwszej połowie praktycznie nie zagrozili bramce pilnowanej przez Jordana Pickforda. Anglicy z drugiej strony wygrywali wszystkie pojedynki, byli dużo szybsi i mogli strzelić co najmniej kilka goli. Bramkę zdobyli jednak zgodnie ze swoim zwyczajem – po stałym fragmencie gry. Pięknego gola z rzutu wolnego strzelił obrońca Kieran Trippier i do końca pierwszej połowy wynik ten nie uległ zmianie.
Na drugą część spotkania wyszły zupełnie odmienione drużyny. Chorwaci mieli więcej siły, a w ich ruchach widać było zdecydowanie. Anglicy z kolei uśpieni leniwym tempem poprzednich 45 minut, gubili się coraz bardziej. Liczne błędy obrony poskutkowały w końcu golem, a zdobywcą bramki był niewidoczny przez całe spotkanie Ivan Perisić. Chorwaci mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale przeciwników ratował albo Pickford, albo słupek.
Dogrywka to już powolna agonia w wykonaniu piłkarzy obu drużyn. Być może większość zawodników powoli nastawiała się już na rzuty karne. Plany pokrzyżował wszystkim Mario Mandzukić do spółki z angielskimi obrońcami. Ten pierwszy dobiegł do strącanej przez kolegę piłki, ci drudzy pozostali na swoich miejscach.Pozostawiony sobie, snajper Juventusu mocnym strzałem pokonał bezradnego w tej sytuacji Pickforda. Ostatnie 15 minut nie przyniosło żadnej groźnej akcji dla Anglików i Chorwaci po końcowym gwizdku pozwolili sobie na łzy szczęścia. Anglicy też płakali, żałując zmarnowanej szansy. Nie wracają jeszcze do domu, ale mecz o trzecie miejsce to z pewnością nie jest dla nich dobra wiadomość. Zwłaszcza, że czeka tam na nich bardzo silna i również podrażniona porażką Belgia. Chorwacja tymczasem może spokojnie przygotowywać się do wielkiego finału z Francją. Ten mecz już w tę niedzielę o godzinie 17.
Czytaj też:
Z samolotów ułożyli napis: „Football's coming home”. Piłkarskie szaleństwo w Anglii