II Sekspospolita, czyli seks w przedwojennej Polsce

II Sekspospolita, czyli seks w przedwojennej Polsce

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. pauws99/Fotolia.pl) 
Historyk Kamil Janicki napisał pierwszą seksualną historię dwudziestolecia międzywojennego.

"Stare urządzenie do masażu” – przyrząd o takiej nazwie historyk Kamil Janicki znalazł jakiś czas temu na polskiej aukcji internetowej. Do złudzenia przypominało mu ono wibrator erotyczny sprzed stu lat, który widział w muzeum w Berlinie. Tylko cena towaru – 75 zł, wydała mu się nieprawdopodobnie niska. Za granicą kolekcjonerzy płacą za takie cudo ponad 700 dolarów. W dodatku Janicki w żadnym źródle nie znalazł informacji, by sto lat temu nad Wisłą używano wibratorów. Gdy obejrzał towar w domu, nie miał wątpliwości: kupił za bezcen przedwojenny wibrator Vibrofix! To, że w Anglii i USA na początku XX w. lekarze masowo "leczyli” kobiety masażami erotycznymi, wszyscy wiedzą dzięki popularnemu filmowi "Histeria” sprzed trzech lat. Ale czy w Polsce też tak było?

Młodzi testują granice

Opis "śledztwa” w tej sprawie można znaleźć w najnowszej książce Janickiego "Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce”. Jego praca to fascynująca penetracja (historyczna) nieznanych zakamarków II Rzeczpospolitej. Dowodzi, że podobnie jak dziś Polska była wtedy podzielona na dwie części: "konserwatywną” i "wyzwoloną”. Dotąd z książek znaliśmy głównie tę pierwszą. – Cukierkowy obraz II Rzeczypospolitej, w której wytworni dżentelmeni i eleganckie panie przez cały dzień piją herbatę i zachwycają się Niepodległą Polską, wydał mi się nużący – mówi Janicki. – Mroczny Londyn schyłku XIX w. czy gangsterski Nowy Jork Ala Capone uważamy za miasta magiczne. Dlaczego nie zobaczyć romantyzmu w ciemnej stronie Polski tamtych lat? – dodaje.

Uważamy, że dziś jesteśmy wyzwoleni? Bez przesady, wszystko już przerabialiśmy przed wojną. Krakowski lekarz, który odkrył kobiecy orgazm na wiele lat przed Amerykanami. Pionierskie lekcje edukacji seksualnej w szkole. Oficjalne dyskusje o związkach partnerskich, a nawet postulat małżeństw homoseksualnych. Wreszcie regularne kluby swingersów – to tylko niektóre opisane przez Janickiego fakty z dziejów II RP, które zaskoczą niejednego znawcę epoki. – W sferze seksu przedwojenna Polska była czasem skrajności. Konserwatyści dopatrywali się pornografii w przedstawieniach Adama i Ewy, masturbację chcieli leczyć przypalaniem członka, a homoseksualność – przeszczepem jąder. Z drugiej strony postępowcy przymykali oko na pedofilię, Tadeusz Boy-Żeleński pisał, że jeśli nasza ciotka ma potrzeby seksualne, to mamy obowiązek ją zaspokoić – mówi Janicki. – Publicystka Irena Krzywicka twierdziła, że młode pokolenie, które obaliło dotychczasowy system, w naturalny sposób testuje granice obyczajowe. Czy po upadku komunizmu nie przeżywaliśmy tego samego?

Pierwszy raz ze służbą

Jednym z najbardziej szokujących ustaleń autora była niezwykle wczesna inicjacja seksualna przedwojennej młodzieży. "W 12 r.ż. dowiedział się w tajemnicy od rówieśników i w tymże wieku rozpoczął życie płciowe w towarzystwie towarzyszy i dziewczynek na łące” – taką informację podaje w 1903 r. uczestnik pierwszej w Polsce ankiety dotyczącej inicjacji seksualnej. Tak wczesny wiek rozpoczęcia współżycia był na początku XX w. niemal normą. Pierwsze badania na ten temat zrobił u progu niepodległości psycholog Artur Aryjski. Aż 75 proc. ankietowanych swój pierwszy raz przeżyło przed 18 r.ż. Dla porównania – dziś liczba ta wynosi ok. 40 proc.

Inne zaskakujące dane? Aż 15 proc. Polaków sprzed wieku w świat seksu weszło przed 14 r.ż. – Dla mnie szczególnym szokiem było rozpowszechnienie pedofilii kobiecej – często erotyczne zabawy z kilkuletnimi chłopcami prowokowały opiekunki – opowiada Janicki. Mówi o tym m.in. praca prekursora polskiej seksuologii Stanisława Kurkiewicza. „W swoich wspomnieniach z lat przed pierwszą dziesiątką życia mam zapamiętane merdanki ze strony służącej Kasi i prawdziwe płcenie z 15-letnią piastunką Zosią” – opisywał, niewinnie nazywając ten proceder "chłopczykowaniem”.

Pierwszy seks prawie nigdy nie odbywał się z kolegą czy koleżanką. Ogromna część chłopców robiła "to” z prostytutką. Wypady do burdelu bywały elementem gimnazjalnych imprez. – Niestety, wiązało się to wówczas z ogromnym ryzykiem złapania choroby wenerycznej. Stąd w lepszych domach w seks wprowadzała gosposia – opowiada Janicki. Służba domowa była przed wojną prawdziwą seksualną instytucją. "Niektórzy wprost mówią, że tego rodzaju kobiety są najprzystępniejsze i najpewniejsze pod względem higienicznym" – pisała Iza Moszczeńska, jedna z organizatorek pierwszej polskiej ankiety seksuologicznej wśród młodzieży. Pod niektórymi względami w sprawach alkowy byliśmy pionierami. We wszystkich światowych encyklopediach można znaleźć informację, że autorem pojęcia seksuologii jest niemiecki lekarz Iwan Bloch, który po raz pierwszy użył go w 1907 r. Tymczasem wspomniany już Kurkiewicz słowa "sexuologia" używał w swoich pracach już pięć lat wcześniej! Prowadził też pionierskie (choć kontrowersyjne) badania terenowe nad życiem erotycznym rodaków. W krakowskiej "poradni płciowniczej" zorganizował sztab badaczy, którego zadaniem było podglądanie ludzi w intymnych sytuacjach i sporządzanie na tej podstawie raportów. W imieniu kobiet upominał się o prawo do orgazmu i grę wstępną na długie lata przed postępowcami z Zachodu: „Styczność płciowa nie połączona z piersieniem [pieszczotą piersi – red.] bywa kobietom nie na rękę. Nawet przyzwoite narzeczone bez pieszczot czują się markotne”.

Kuchnia dla onanisty

Ale Polacy zajmowali się seksem nie tylko teoretycznie. Jeśli ktoś myśli, że kluby swingersów są wynalazkiem naszych zepsutych czasów, to grubo się myli. Miejsca, gdzie wtajemniczeni mogli się umawiać na zbiorowy seks, były w dwudziestoleciu wśród elit całkiem popularne. W 1930 r. cała Polska żyła zdemaskowaniem rzekomej sekty satanistów w Warszawie przy ulicy Puławskiej. Obok składania ofiar szatanowi, jej członkowie mieli uprawiać "ohydne, powszechne orgie". Nie wiadomo, czy istnienie sekty nie było "faktem prasowym”, zapewne jednak opartym na racjonalnych przesłankach. Przed wojną bowiem ludzie z wyższych sfer nie tylko uwielbiali bawić się w magię, ale też w seks zbiorowy. W tych elitarnych domach schadzek dystrybuowano też i zażywano narkotyki, nazywano je więc palarniami opium. Jesienią 1924 r. w takie miejsce przedostała się osoba podstawiona przez "Stołeczny Kurier Wieczorny”. Gazeta ujawniała, że w gronie "opiożerców" są znani politycy, artyści i arystokraci. "Smakosze opium są ospali, widać po nich osłabienie, po którym jednak następują rozkoszne wędzidła” – donosił dziennikarz.

– Kiedy czytamy lub oglądamy "Karierę Nikodema Dyzmy", śmiejemy się ze sceny gwałtu czy orgii seksualnej. Uważamy, że to fantazja autora. Tymczasem ta rzekoma fantazja była w stu procentach osadzona w obyczajowości epoki – komentuje Janicki. W tym samym czasie, kiedy elity uczestniczyły w podziemnych orgiach, oficjalnie zażarcie zwalczano wszelkie przejawy erotyzmu młodzieży. Lekarz August Czarnowski ze swojej walki z masturbacją uczynił prawdziwy biznes: prowadził dla nich płatną psychoterapię, sprzedawał niezliczone broszury, młodzieży przyłapanej na autoerotyzmie proponował leczenie w zakładach zamkniętych. I oczywiście straszył. "Osobniki onanizujące się należy wydalać ze szkół na równi z zakażonymi chorymi" – pisał w jednej ze swoich pseudonaukowych publikacji. Do biznesu rodzinnego włączył też żonę, która wydawała książki kucharskie dla onanistów. Zawarte w nich przepisy (wegetariańskie!) miały uspokajać rozbuchaną seksualność. Ale najciemniejszą stroną II Rzeczypospolitej była niewątpliwie prostytucja. Niepodległa Polska sutenerstwa zakazała tuż po odzyskaniu niepodległości, ale przepis funkcjonował tylko na papierze. W Warszawie głośny był przypadek burdelu przy ulicy Poznańskiej sąsiadującego przez ścianę z komisariatem policji. Nieoficjalnie wiadomo było, że za tolerowanie erotycznego przybytku funkcjonariusze pobierali haracz. Adresy takich miejsc podawano w gazetach – w formie zakamuflowanych ogłoszeń mających pozory artykułu prasowego (publikowali je opłaceni pod stołem redaktorzy). Przykład? "Jak długo jeszcze władze tolerować będą istnienie całą noc otwartego domu schadzek przy ulicy Kruczej 42 mieszkanie 5, parter, w oficynie na lewo?". Podobnie było z pornografią – choć oficjalnie surowo zakazana, kwitła w podziemiu. Przedwojenna Polska miała nawet wielką seksaferę – w 1934 r. płk. Feliks Piekucki, znany działacz endecki i współtwórca powstania wielkopolskiego, okazał się jednym z największych producentów pornografii w Polsce, w dodatku pedofilem.

A gadżety erotyczne? Janicki w końcu odnalazł w polskiej literaturze medycznej instrukcję obsługi wibratora. Doktor Zygmunt Ashkenazy w pracy "Leczenie ruchowe i mięsienie" ostrzega, by masując kobiece ciało nie wychodzić "poza linię środkową ud (…) celem uniknięcia drażnienia części rodnych”. A zatem stuletni wibrator kupiony w internecie mógł być niewinnym urządzeniem do masażu czoła, rąk czy brzucha. Choć tego, do czego tak naprawdę był używany, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. W sprawie przedwojennego seksu niczego wszak nie można być pewnym. Jak na epokę hipokryzji przystało.

Liczby

400 domów publicznych funkcjonowało w Warszawie w 1927 r.

25 tys. - tyle prostytutek mieszkało wówczas w stolicy


Artykuł ukazał się w 23/2015 numerze "Wprost". Najnowsze wydanie można zakupić w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski orazw wersji do słuchania oraz na  AppleStoreGooglePlay.