Koń polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Możemy podbić europejski rynek koni wierzchowych i rzeźnych
Polska konina ma wyjątkowy smak i aromat - twierdzą Włosi. Potrawy z naszych koni podawane są we Włoszech w najlepszych restauracjach i podczas najważniejszych uroczystości rodzinnych. Włosi, w przeciwieństwie do Francuzów, są amatorami mięsa z koni zimnokrwistych, które hodujemy w Polsce. I to oni właśnie dyktują gust i ton wśród amatorów koniny w w Europie. Mamy szanse w krótkim czasie podbić europejski rynek koni wierzchowych i rzeźnych, zwłaszcza że w ostatnich dziesięcioleciach hodowla tych zwierząt stała się polską specjalnością: rozwój technologii rolnej sprawił, iż w Europie Zachodniej w praktyce z niej zrezygnowano.

W Polsce tymczasem do dzisiaj pracuje 500 tys. koni. Z ich siły korzystają uboższe gospodarstwa rolne, ale ten sposób wykorzystania siwków i gniadoszy - choć najpowszechniejszy - przynosi najmniejsze zyski. Polskie stadniny zarabiają na sprzedaży koni wyścigowych (na ostatniej aukcji w Janowie Lubelskim sprzedano konie za ponad milion dolarów) oraz wynajmowaniu koni pod wierzch, zaś przemysł mięsny - na eksporcie koniny. W państwach Europy Zachodniej powodzeniem cieszy się zwłaszcza polski żywiec koński. W ubiegłym roku konie stanowiły aż jedną trzecią żywych zwierząt rzeźnych wyeksportowanych z naszego kraju.
- Hodowla koni to biznes z przyszłością - mówi Ewelina Cześnik z Polskiego Związku Hodowców Koni. - Szacujemy, że za dziesięć lat 60 tys. Polaków będzie jeździć konno. Będzie to jeden z najpopularniejszych sposobów spędzania wolnego czasu w naszym kraju, a tym samym doskonały interes nie tylko dla właścicieli stadnin.
Doskonałe są także perspektywy hodowli koni na mięso. Polska ma potencjał produkcyjny równy połowie potencjału wszystkich krajów Unii Europejskiej. Eksportujemy ponad 90 tys. koni i 5 tys. ton koniny rocznie, co stanowi 59 proc. importu mięsa końskiego do państw UE. Skutecznie, mimo wysokich ceł wwozowych ustanowionych przez Brukselę, konkurujemy z koniną sprowadzaną z USA i Kanady.
- W polskiej kulturze koń ma wyjątkowe miejsce - mówi Tadeusz Głogowski, odpowiedzialny za "koński biznes" wicedyrektor departamentu produkcji zwierzęcej w Ministerstwie Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - Konia traktujemy jak przyjaciela i wzdrygamy się przed myślą, że można takiego przyjaciela zjeść.
Podobnych uprzedzeń nie mają Włosi - najwięksi od lat konsumenci koniny w Europie. Polskie mięso uznawane jest tam za przysmak i delikates. Zdaniem Anny Małcużyńskiej z Animeksu, podobną opinię o polskim mięsie końskim wygłaszają smakosze z Japonii - Animex eksportuje tam rocznie 300 ton koniny pakowanej próżniowo. Stanowi ona dla Japończyków egzotyczny przysmak.
Opinie włoskich i francuskich fachowców mają duże znaczenie. Oni właśnie kierują kampaniami mającymi zachęcić mieszkańców naszego kontynentu do jedzenia koniny. Kolejne niepokojące sygnały - choroba wściekłych krów, informacje o dioksynach w świńskim mięsie i rosnąca liczba alergików uczulonych na wieprzowinę i wołowinę - sprawiły, że Europejczycy zaczęli wzbogacać swoje menu nowymi rodzajami mięs, na przykład kangurzym, strusim i końskim. Z danych Eurostatu wynika, że w ostatnich dziesięciu latach o 140 proc. wzrosło spożycie koniny w Belgii, w Danii - o 20 proc., a w Niemczech - o 22,5 proc. Mięso końskie, o charakterystycznym słodkawym smaku, uchodzi za "zdrowe" (co znaczy, że ryzyko zarażenia się chorobą odzwierzęcą po jego spożyciu jest znacznie mniejsze niż wypadku innych rodzajów mięs) i rzadziej powoduje alergie.
Podstawowym źródłem kłopotów polskiej branży końskiej są regulacje prawne obowiązujące w UE. - Import końskiego mięsa do unii jest obłożony cłem, natomiast nie ma barier celnych na import żywych zwierząt - mówi Teofil Podgórski z Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - Dla importerów sprowadzanie żywych koni i zabijanie ich w kraju przeznaczenia, mimo dodatkowych kosztów związanych z transportem i uruchamianiem własnych ubojni, jest często bardziej opłacalne niż przywożenie końskiego mięsa z Polski.
- W Europie istnieją wprawdzie stajnie koni pod wierzch, ale nie rozwinięto na dużą skalę hodowli koni rzeźnych - tłumaczy Ewelina Cześnik. - Nawet jednak w tej pierwszej kategorii mamy duże szanse na konkurowanie z Niemcami i Holendrami, dotychczasowymi potentatami na tym rynku: oferujemy lepszy towar po niższych cenach. Zanim zachodni hodowcy osiągną wyniki podobne do uzyskiwanych w Polsce, czyli za dziesięć, piętnaście lat, mamy szanse zdominować ten rynek w Europie, pozostając jednym z liderów w chowie wierzchowców.

Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.