Pielgrzym pojednania

Pielgrzym pojednania

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Prawosławie może się spóźnić na pociąg historii" - uważa Joaquin Navarro-Valls
Wprzeddzień wyjazdu papieża na Ukrainę półoficjalny organ watykański, dziennik "L’Osser-vatore Romano", z całą stanowczością napisał, że podróż Jana Pawła II nie ma charakteru politycznego. Po pierwszych dniach pielgrzymki można jednak odnieść wrażenie, że nie wierzył w to nawet sam autor tego stwierdzenia. Każdy krok, każde słowo papieża miały konsekwencje polityczne. Nawet opór patriarchatu moskiewskiego wobec tej wizyty daleko wykraczał poza kontrowersje międzyreligijne i stał się symbolem rozpaczliwej obrony Rosji przed wpływami Zachodu.

Patriarcha na Białorusi
Nim samolot papieski doleciał do Kijowa, patriarcha Moskwy i Rosji Aleksiej II oświadczył, że wizyta Jana Pawła II na Ukrainie to wyzwanie rzucone jego Cerkwi, i dał do zrozumienia, że je podejmuje. "Takie postawienie sprawy jest nie do przyjęcia - odpowiedział mu rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls. - Prawosławie może się spóźnić na pociąg historii".
Gdy papież przebywał na Ukrainie, Aleksiej II postanowił złożyć wizytę na Białorusi, afiszując się przyjaźnią z Aleksandrem Łukaszenką. Rząd Ukrainy zaprosił moskiewskiego patriarchę do Kijowa, ale oferta została odrzucona.
Aleksiej II twierdzi, że Kościół katolicki stosuje na terenach rdzennie prawosławnych agresywny prozelityzm i że jego Cerkiew nie może zaakceptować ekspansji Kościoła greckokatolickiego, pogardliwie nazywanego unickim (papież nazwał go natomiast "laboratorium kościelnej jedności"). Znawcy kwestii wewnątrzcerkiewnych twierdzą jednak, że Aleksieja II najbardziej rozjuszyła możliwość powszechnego uznania autokefalicznej ukraińskiej Cerkwi patriarchy Filareta.

Autokefalia niesfornego Kijowa
Filaret był kontrkandydatem Aleksieja do przejęcia spuścizny po zmarłym patriarsze Wszechrosji Pimenie. Kiedy przegrał, przypomniał sobie, że jest Ukraińcem, i wrócił do Kijowa. Tam spotkał prezydenta Leonida Krawczuka, który uznał, że cerkiew ukraińska byłaby spoiwem nowego narodu. Filaret wysłał do Moskwy prośbę o ustanowienie autokefalii ukraińskiej, ale spotkał się z odmową. Z punktu widzenia prawa kanonicznego było to nielegalne: autokefalia powinna być ustanowiona w każdym niepodległym państwie; cieszy się nią nawet Cerkiew cypryjska. Aby nie naruszać prawa, Aleksiej II zaproponował autokefalię nie proszącej o nią i działającej na Ukrainie prawosławnej Cerkwi rosyjskiej, która większością głosów odrzuciła tę ofertę. Filaret zwołał więc sobór i ogłosił odłączenie się prawosławnego Kościoła ukraińskiego od Moskwy. W odpowiedzi Aleksiej II rzucił ekskomunikę na niego, cały kler i wszystkich wiernych, którzy przystąpią do nowej Cerkwi.
Część kleru ekskomuniki się przestraszyła i do autokefalików przeszła tylko jedna trzecia ukraińskich prawosławnych. Z niedawnego sondażu wynika, że aż co trzeci wierny nie ma pojęcia, czy jego parafia i diecezja podlegają Filaretowi, czy Aleksiejowi. Autokefalicy nie zostali uznani przez inne Cerkwie, w związku z czym nie mają tzw. statusu kanonicznego. Uścisk dłoni papieża i Filareta może tę sytuację zmienić: byłaby to wielka porażka nie tylko dla Cerkwi rosyjskiej - w Mos-kwie Ukraina nadal uważana jest za niesforną prowincję wielkiej Rosji. Z jej utratą nie pogodziło się wielu polityków - zwłaszcza przedstawicieli silnego lobby przemysłowo-wojskowego.

Posłanie do wolnej Ukrainy
Na nic zdały się pełne pokory gesty papieża. Jeszcze przed wyjazdem napisał list do rosyjskiego patriarchy Ukrainy Wołodymyra, proponując spotkanie, ale nic z tego nie wyszło. Po przylocie wygłosił kolejne mea culpa, prosząc prawosławnych o przebaczenie win popełnionych wobec nich przez katolików. Słowa papieża nie trafiły do hierarchów Aleksieja II i Wołodymyra, ale być może lepiej zrozumieli je wierni: podczas pobytu Jana Pawła II w Kijowie nie było żadnej znaczącej demonstracji przeciwko pielgrzymce, choć protestowano jeszcze kilka dni wcześniej.
Podczas pobytu na Ukrainie papież wygłosił najostrzejsze z dotychczasowych potępienie komunizmu: "Po krótkim okresie niepodległości nastąpiły straszliwe lata sowieckiej dyktatury. Po drugiej wojnie wyzwolenie od nazizmu nie przyniosło wyzwolenia od reżimu komunistycznego, który nadal deptał elementarne prawa człowieka, deportując bezbronnych, więżąc dysydentów, prześladując wierzących, usiłując wręcz wykreślić z ludzkich umysłów samą ideę wolności i niepodległości".
Wydźwięk polityczny miały m.in. włączone do programu w ostatniej chwili wizyty papieża w Bykowni, gdzie spoczywają ciała dziesiątek tysięcy ludzi zamordowa-nych przez NKWD w pałacu Żowtnewym w Kijowie, a także przez hitlerowców w Babim Jarze (w 1941 r. zginęło tu 120-250 tys. osób, w większości Żydów).

Gość prezydenta
Przesiąknięta polityką była też papieska pochwała kontrowersyjnego prezydenta Leonida Kuczmy wygłoszona w pałacu Marijińskim podczas spotkania z przedstawicielami świata polityki i kultury: "Trudne lata przemiany zapewniły mieszkańcom tego kraju warunki pokoju i pogody ducha" - powiedział Jan Paweł II. Nie zostało to dobrze przyjęte przez ukraińską opozycję, której przedstawiciele podczas tego samego spotkania bez powodzenia usiłowali wręczyć papieżowi petycję w obronie wolności słowa i praw człowieka na Ukrainie. Trudno odmówić im racji: ekipa Kuczmy kontroluje media, stosując mieszankę metod sowieckich i typowych dla latynoskich republik bananowych. Jeśli zaś chodzi o przestrzeganie praw człowieka, to pozostawia ono tak wiele do życzenia, że państwu temu przez kilka lat groziło wykluczenie z Rady Europy.
Na przyjęcie w pałacu Marijińskim zaproszeni zostali przedstawiciele opozycji, między innymi była wicepremier Julia Tymoszenko, której podobno w ostatniej chwili poradzono, żeby nie przychodziła. Pozostająca w konflikcie z prezydentem Tymoszenko kilka tygodni spędziła w areszcie i wciąż nękana jest procesami. Nie wiadomo, czy rzeczywiście jest - jak twierdzi - ofiarą politycznych manipulacji, ale w okresie protestów przeciwko Kuczmie uchodziła za jedną z głównych postaci opozycji.
Opozycja stawia sobie trzy cele: rozpisanie referendum w sprawie usunięcia Kuczmy (twierdzi, że aż 95 proc. Ukraińców chciałoby się pozbyć obecnego prezydenta), reformę konstytucji ograniczającą władzę głowy państwa i zwiększającą rolę parlamentu, a także wyjaśnienie tajemniczej śmierci dziennikarza Georgija Gongadzego. Nie potrafiła jednak wykorzystać ubiegłorocznej fali społecznego sprzeciwu.
Kuczma nie wzbudza może entuzjazmu wśród Ukraińców i na Zachodzie, ale jest na razie jedynym gwarantem stabilności wewnętrznej. Nawet przeciwnicy przyznają, że jest zręcznym i sprytnym politykiem. Akredytowani w kijowskim centrum prasowym dziennikarze z całego świata są zgodni, że papieska akceptacja pomoże mu w odzyskaniu politycznego dziewictwa również na arenie międzynarodowej.

Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.