Rosja pod lufami terrorystów (aktl.)

Rosja pod lufami terrorystów (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Terroryści podzielili zakładników w moskiewskim teatrze na kilka grup - mężczyzn, kobiety, dzieci i obcokrajowców. W nocy do budynku po raz pierwszy wpuszczono ekipę telewizyjną.
Przewodniczący rosyjskiej Rady Federacji, Siergiej Mironow oświadczył, że czeczeńskie komando może opuścić Rosję w zamian za uwolnienie wszystkich zakładników. Mironow uważany jest za jednego z najbliższych współpracowników prezydenta Władimira Putina. Telewizji TVS powiedział, że terroryści będą mogli wyjechać, "jeśli trzecie kraje będą gotowe ich przyjąć". W czwartek wieczorem potwierdził, że jest to oficjalne stanowisko rosyjskiej administracji.

Natomiast ponad dobę po rozpoczęciu zamachu Czeczeńcy zaprosili do środka grupę dziennikarzy, w tym ekipę telewizyjną rosyjskiego kanału NTV. Jedynym warunkiem było "przedstawienie ich akcji w życzliwym świetle". Razem z dziennikarzami weszli przedstawiciele Czerwonego Krzyża i lekarze.

Terroryści na razie nie podjęli negocjacji z władzami rosyjskimi, prowadząc jedynie krótkie rozmowy z niektórymi wysłannikami parlamentu. Wcześniej żądali także spotkania z zagranicznymi dyplomatami w zamian za wypuszczenie obcokrajowców. Regularnie kontaktują się z mediami, także zagranicznymi, przekazali już kilka kaset wideo z nagranymi wystąpieniami. Uparcie powtarzają swoje jedyne żądanie: przerwanie wojny w Czeczenii. Grożą, że gdy nie zostanie spełnione, zabiją wszystkich zakładników -- ich liczbę ocenia się na od 500 do 1000. Komando Czeczenów liczy ok. 50 osób. Ich dowódca, Mowsar Barajew, utrzymuje, że teatr, w którym przetrzymuje więźniów, jest zaminowany i grozi, że wysadzi budynek w powietrze w razie ataku antyterrorystów. Do Moskwy przybył ostatnio Achmad Kadyrow, głowa oficjalnej czeczeńskiej administracji - porywacze deklarowali, że wypuszczą 50 zakładników gdyby Kadyrow zgodził się wejść do teatru. Kadyrow jednak nie zdecydował się na wymianę, twierdząc, że nie wolno w ten sposób negocjować z terrorystami. Wcześniej Czeczeńcy zapowiedzieli, że wymienią 10 zakładników za każdego deputowanego do rosyjskiego parlamentu.

W czwartek rosyjska milicja potwierdziła, że porywacze zastrzelili kobietę poprzedniej nocy. Moskiewskie źródła twierdzą także, że kontakt z Czeczeńcami staje się coraz trudniejszy - w wielu telefonach komórkowych, zabranych przez terrorystów zakładnikom, wyczerpały się baterie. Żeby zachować łączność Federalna Służba Bezpieczeństwa dostarczyła do teatru radiostację.

Z okupowanego budynku raz na jakiś czas jednak udaje się uciec któremuś z zakładników. Po południu z okna wyskoczyły dwie młode kobiety. Terroryści ostrzelali je i biegnących na pomoc milicjantów z broni automatycznej i granatników, szczęśliwie nikogo nie trafiając. Wcześniej terroryści wypuścili z budynku ciężarną kobietę, zaś dla kilku chorych otrzymało lekarstwa z zewnątrz. Do budynku wpuszczono także dwóch lekarzy z Jordanii, którym wydano ciało zakładniczki zabitej poprzedniej nocy. Porywacze natomiast nie zgadzają się na dostarczenie żywności.

Cały teren dookoła teatru Nord-Ost jest otoczony przez milicję i służby specjalne. W sąsiednich budynkach na posterunkach umieszczono snajperów. Jednak specjaliści wątpią, by zdecydowano się szybko na ewentualny szturm ze względu na zbyt wielką liczbę zakładników. W pobliżu jednak ciągle trzyma się karetki pogotowia i wozy straży pożarnej. Żeby nie stracić kontroli nad sytuacją milicja przegania gapiów i ewakuowała mieszkańców pobliskich budynków. Pod teatr ściągnięto z całego miasta dziesiątki autobusów do szybkiego wywiezienia zakładników.

nat, sg, pap, lenta.ru, newsru.com

O przebiegu ataku czeczeńskich terrorystów czytaj: Atak terrorystów na Rosję