Podróże Anders kosztowały ponad 600 tys. złotych. „Mam 67 lat, nie będę leciała klasą turystyczną”

Podróże Anders kosztowały ponad 600 tys. złotych. „Mam 67 lat, nie będę leciała klasą turystyczną”

Anna Maria Anders (fot. Facebook/ Anna Maria Anders) 
Senator PiS Anna Maria Anders odniosła się do zarzutów jakoby podróżowała w celach prywatnych za pieniądze podatników. Na podróże pełnomocnik rządu wydano od stycznia 2016 roku ponad 600 tysięcy złotych.

Senator Anna Maria Anders pełni funkcję pełnomocnika premiera ds. dialogu międzynarodowego. Jest również senatorem Prawa i Sprawiedliwości. Z oficjalnych dokumentów rządowych wynika, że na podróże Anders od stycznia 2016 roku wydano 611 625 złotych. W rozmowie z TVN 24 pełnomocnik rządu tłumaczyła, że do jej zadań należy poprawa wizerunku Polski na świecie, wypracowanie lepszego kontaktu ze Stanami Zjednoczonymi oraz dbanie o Polonię. – Jak można być pełnomocnikiem premiera do spraw dialogu międzynarodowego, siedząc przy biurku? Czy ja mam pociągiem lecieć do Stanów Zjednoczonych? – pytała Anders w rozmowie z dziennikarzami.

„Dzięki moim wyjazdom Polska ma polepszony wizerunek w Stanach Zjednoczonych”

Senator PiS krytycznie odniosła się do zarzutów jakoby podróżowała prywatnie za publiczne pieniądze. – Ci, którzy mówią, że jadę do Stanów, żeby się zobaczyć z rodziną, to niech spojrzą na mapę Stanów Zjednoczonych. Mój syn służy w armii w stanie Kentucky, dom jest w Bostonie, a wizyta w stanie Nevada – jedna ze złożonych w ostatnim czasie – odbyła się cztery tysiące kilometrów od domu – podkreśliła.

Anna Maria Anders dodała, że dzięki jej wyjazdom Polska ma polepszony wizerunek w Stanach Zjednoczonych, ponieważ ustawa o IPN niestety troszkę nimi zachwiała. – Ja uważam, że wyglądam bardzo dobrze na swój wiek, ale mam 67 lat. Nie będę leciała klasą turystyczną, economy class, tam i z powrotem, jak ja mam wracać do Senatu – stwierdziła.

Czytaj też:
Dziennikarze „SE” dotarli do tajnej instrukcji dla posłów PiS. „Władza musi być skromna, takie są oczekiwania społeczne”

Źródło: TVN24