Minister o kontroli w Pucku: system zadziałał, zawiedli ludzie

Minister o kontroli w Pucku: system zadziałał, zawiedli ludzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władysław Kosiniak-Kamysz (fot. PAP/Rafał Guz) 
- Kontrola Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku wskazuje, że system zadziałał, a zawiódł czynnik ludzki - ocenił minister pracy Włodzimierz Kosiniak-Kamysz. Centrum umieściło w rodzinie zastępczej piątkę dzieci. Dwoje z nich zmarło wskutek przemocy opiekunów.

W wyniku kontroli zleconej przez wojewodę pomorskiego stwierdzono liczne nieprawidłowości w pracy centrum. Stwierdzono, że rodzina zastępcza C. nie została przeszkolona zgodnie z obowiązującymi procedurami, także wywiad środowiskowy dotyczący rodziny został przeprowadzony nieprawidłowo, ich dom nie spełniał warunków do przyjęcia piątki dzieci. Koordynator nie podjął odpowiednich działań po tym, jak w drugiej połowie lipca dowiedział się, że matka zastępcza w przeszłości leczyła się psychiatrycznie.

"Gdzieś zawiódł czynnik ludzki"

Minister pracy powiedział, że będzie chciał, aby wyniki kontroli i rekomendacje zostały skierowane do wszystkich wojewodów. Zaznaczył, że ważne, aby nadzór wojewodów nad realizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie nie dotyczył tylko statystyk, ale był prowadzony "bardzo skrupulatny nadzór merytoryczny" - zaznaczył. - Rekomendacje z tej sytuacji muszą płynąć dalej. Z takim wnioskiem zwrócę się do wojewodów i do samorządów - dodał.

Kosiniak-Kamysz powiedział, że z wstępnej analizy wyników kontroli wynika, że system (pieczy zastępczej) zadziałał. - Rozwiązania systemowe są, gdzieś zawiódł czynnik ludzki - dodał. Podkreślił, że ustawa o pieczy zastępczej nakłada obowiązki, które w przypadku Powiatowego Centrum w Pucku nie zostały wypełnione. Ocenił, że powinny zostać wyciągnięte konsekwencje personalne. Zaznaczył jednak, że decyzje w tej sprawie może podjąć starosta powiatowy, który jest organem założycielskim centrum.

Minister pracy powiedział, że spotka się z rzecznikiem praw dziecka Markiem Michalakiem, który przedstawi wyniki własnej kontroli.

"Rodzina zastępcza jest lepsza niż ośrodki opiekuńczo-wychowawcze"

W Sejmie na pytania posłów PiS dotyczące problemów w rodzinach zastępczych w kontekście tragicznych wydarzeń w Pucku odpowiadał wiceminister pracy Jacek Męcina. - Przed dniem 18 września MPiPS nie posiadało wiedzy nt. śmierci dzieci w rodzinie zastępczej w Pucku, a bezpośrednio po otrzymaniu tej informacji podjęliśmy działania sprawdzające i monitorujące m.in. zwracając się do wydziału polityki społecznej pomorskiego urzędu wojewódzkiego m.in. o informacje nt. obecnej sytuacji w rodzinie zastępczej w Pucku oraz historii sprawowanej przez tę rodzinę pieczy zastępczej i również o wskazanie przebiegu procesu kwalifikacji tej rodziny - powiedział Męcina.

Podkreślił, że rodzina zastępcza jest lepszą formą aniżeli placówki opiekuńczo-wychowawcze. Zaznaczył, że w ustawie o pieczy zastępczej wprowadzono system, który na poziomie powiatu uruchamia określone procedury, mające zapewnić bezpieczeństwo procesu powierzenia dziecka rodzinie zastępczej i monitorowania tego procesu.

Powiedział, że na asystentów rodzinnych Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przeznaczyło 30 mln zł, z czego 18 mln zł zostało wydanych w konkursach. Jak podkreślił, resort pracy finansuje ich pracę w 100 proc. Poinformował, że na szkolenia rodzin zastępczych przeznaczono 5 mln zł; 1,5 mln zostało wydanych na zatwierdzone programy szkoleniowe. Męcina mówił także, że kluczowym dla nadzorowania umieszczania dziecka w pieczy zastępczej, ale także zapewnianie bezpieczeństwa dziecku, jest koordynator. - Ma obowiązek koordynowania sytuacji, informowania sądu rodzinnego i opiekuńczego, do którego należy wyłączna kompetencja w powierzeniu lub odebraniu dziecka w pieczy zastępczej - dodał.

Dzieci zmarły wskutek pobicia?

3 lipca w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej, opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci, doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła jego 5-letnia siostra. Rodzice zastępczy: 32-letnia Anna C. oraz 39-letni Wiesław C. utrzymywali, że były to wypadki. Jednak prokuratura w Pucku ustaliła, że dzieci zmarły wskutek pobicia. Zarzuciła im śmiertelne pobicie jednego dziecka, a kobiecie - zabójstwo drugiego. Opiekunowie przyznali się do winy; zostali aresztowani.

ja, PAP