Pan Dominik jest posłem, może olać marną kwotę wolną dla zwykłego Polaka, bowiem prawo dla niego przewidziało 30 tys. zł” – napisał na Twitterze Dawid Piekarz, doradca podatkowy i partner w warszawskiej kancelarii AR&T, umieszczając przy tym zdjęcie leżącego w jacuzzi posła PiS Dominika Tarczyńskiego. Było to nawiązanie do kampanii informacyjnej Ministerstwa Finansów, która reklamowała zalety podwyższonej kwoty wolnej dla „zwykłych” Polaków. Chodzi o uchwaloną w ekspresowym tempie ustawę wprowadzającą podwyższoną kwotę wolną od podatku. Posłowie na liście swoich przywilejów, a jest ona już długa (darmowe podróże, miejsce w hotelu sejmowym, niskooprocentowane pożyczki, dopłaty do wynajmu, ryczałt na prowadzenie biura), utrzymali kwotę wolną od podatku w wysokości 30 tys. zł rocznie. Mają bowiem prawie nieopodatkowane diety. Od zarobionych w ciągu roku 29 tys. zł diet parlamentarzyści płacą zaledwie 417 zł podatku. Gdyby diety posłów i senatorów objąć takim samym podatkiem jak ich główne uposażenie i wynagrodzenia pozostałych Polaków – mieliby do zapłacenia w ciągu roku 5341 zł daniny. Posłowie z kolei argumentowali, że dieta nie jest wynagrodzeniem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.