Inspirujemy się naturą” albo „99 proc. naturalnych surowców” – takie napisy często widzimy na kosmetykach. Nie oznacza to jednak, że są one naprawdę naturalne. Brakuje prawnej definicji naturalnych kosmetyków, co otwiera furtkę dla nadużyć, z której często korzystają wielkie koncerny. Dlaczego? Bo kosmetyki naturalne stanowią już 4 proc. całego rynku kosmetycznego w Polsce, a ich udział będzie rósł – wynika z raportu PMR „Rynek żywności bio i kosmetyków naturalnych w Polsce 2019. Analiza rynku i prognozy rozwoju na lata 2019-2024”. Na tym rynku chcą zarobić także „nienaturalni”.
Konsumenci muszą więc zachować czujność, tym większą, że dodatkowym utrudnieniem dla tych, którzy chcieliby rzeczywiście naturalnego kosmetyku, są obowiązujące od 1 lipca nowe przepisy prawa kosmetycznego. Zgodnie z nimi nie można już na etykietach umieszczać sformułowań „hipoalergiczny”, „free from”... czy „bez parabenów”. Bo informowanie, że czegoś nie ma, może być formą dyskryminacji składników prawnie dopuszczonych do użytku, a parabeny, oleje mineralne itp. nie są zakazane przez Unię Europejską. To wszystko sprawia, że wielu konsumentów nie wie, jak odróżnić ekościemę od prawdziwie naturalnego produktu.
Ku naturalności
Pewną formą pomocy w rozpoznaniu naturalnych kosmetyków mogą być normy Międzynarodowej Organizacji Normalizacyj nej ISO 16128-2:2017 „Cosmetics – Guidelines” oraz wytyczne firm certyfikujących. Zgodnie z nimi kosmetyk naturalny to produkt otrzymany ze składników pochodzenia roślinnego, zwierzęcego lub mineralnego, który nie zawiera substancji syntetycznych powyżej 5 proc., a surowce w nim zawarte uzyskano przy użyciu metod fizycznych, np. tłoczenia, destylacji, ekstrakcji, filtracji czy suszenia. Wszystko po to, aby zagwarantować większą wartość odżywczą produktu. Natomiast w przypadku surowców pochodzenia zwierzęcego – mleka, miodu, wosku pszczelego czy lanoliny – wymaga się, aby były pozyskiwane bez szkody dla zwierząt. Jakie jeszcze kryteria mają spełniać naturalne kosmetyki? Ich produkcja powinna odbywać się z poszanowaniem środowiska, a opakowania być ekologiczne, np. biodegradowalne lub już przetworzone. Wszystkie te kryteria spełniają np. produkty polskiej marki Clochee, która od sześciu lat produkuje kosmetyki naturalne i organiczne do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. – Ostatnie zmiany prawa mogą przez pewien czas oznaczać chaos komunikacyjny, ponieważ na sklepowych półkach obok siebie przez jakiś czas będą znajdowały się kosmetyki z etykietami „free from”... a za chwilę, po wyprzedaniu się partii ze starymi etykietami, one też znikną. Zaangażowanemu klientowi pozostaje więc czytanie etykiet, interesowanie się filozofią danej marki i zadawanie producentowi pytań wprost – mówi Daria Prochenka, współzałożycielka Clochee.
Opakowanie ma znaczenie
Marka Clochee dba również o ekologiczne opakowania – stosuje butelki po recyklingu z materiałów PCR (Post Consumer Recycling) oraz nadające się do recyklingu (aluminium, szkło). Do wypełniania kartonów używa ekologicznych wypełniaczy ze skrobi kukurydzianej. Clochee świadomie rezygnuje też z dodatkowych opakowań. – Całe otoczenie i ścieżka produkcyjna są dla nas tak samo ważne jak efekt końcowy. I choć zlecone przez nas badanie pokazało, że tylko 17 proc. Polaków przy wyborze produktów naturalnych kieruje się opakowaniem, to będziemy podążać tą drogą. Wierzymy, że poprzez ekologiczną edukację można pokazać, jak łatwo i przyjemnie dbać o środowisko – dodaje Prochenka. Dzięki kompleksowemu podejściu do produkcji naturalnych kosmetyków Clochee może pochwalić się wieloma certyfikatami przyznawanymi takim produktom, m. in. Vegan Society oraz „Kosmetyk dla wegan” (nadawany przez ekspertów Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt VIVA!). Więcej informacji na www.clochee.com g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.