Zobaczyła ogłoszenie w Ukrainie: „Przewiozę po linii frontu tanio” i odkryła świat wojennych turystów. Jeden z nich podróżuje od 20 lat

Zobaczyła ogłoszenie w Ukrainie: „Przewiozę po linii frontu tanio” i odkryła świat wojennych turystów. Jeden z nich podróżuje od 20 lat

Kadr z filmu „Danger Zone”
Kadr z filmu „Danger Zone” Źródło:Drygas Film Production
Gdy w 2015 roku Vita Maria Drygas zobaczyła w Donbasie zdjęcie ogłoszenia: „przewiozę po linii frontu tanio”, nie uwierzyła. Jako dokumentalistka musiała to sprawdzić – tak odkryła świat turystyki wojennej, gdzie płaci się ogromne pieniądze za adrenalinę z pierwszej linii frontu. Osiem lat później, wraz z premierą filmu „Danger Zone”, mówi: – Wojny różnią się tylko technologią i sposobem prowadzenia walk. Bo twarze ofiar cywilnych, uchodźców, są na całym świecie takie same: naznaczone niewyobrażalnym cierpieniem, permanentnym lękiem i niepewnością, kiedy nadejdzie śmierć. Vita Maria Drygas podkreśla też wyraźnie: – Temat turystyki wojennej jest pretekstem, by postawić pytanie o kondycję naszego świata, w którym wojna stała się produktem.

Aneta Wawrzyńczak-Rekowska: Ale miałam przez ciebie wieczór…

Vita Maria Drygas: Już się boję.

Półtorej godziny siedziałam ze ściśniętym żołądkiem. Wzruszyłam się, bardziej niż się spodziewałam, bo wróciły do mnie wspomnienia z wyjazdów reporterskich na wojnę. Twój film zostawił mi mnóstwo pytań w głowie. Chyba nawet więcej do samej siebie niż do ciebie.

Bardzo się cieszę, bo na tym według mnie polega praca dokumentalisty: na dialogu z widzem, stawianiu pytań. Wolę, żeby film pozostawiał widzów z poczuciem niedosytu niż wszystko dopowiadał.

Masz póki co dwa filmy na koncie – i oba dotykają wojny. Twój debiut „Piano” opowiada o rewolucji na Majdanie, a „Danger Zone” o turystyce wojennej. Dlaczego tak cię do tego ciągnie?

To pytanie jest wyjątkowo trudne i wydaje mi się, że nie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno interesują mnie tematy społeczne, a przede wszystkim człowiek. Pierwszy film, który realizowałam podczas rewolucji na Majdanie, był dla mnie punktem zwrotnym. Później natknęłam się na temat turystyki wojennej, która ukazywała wojnę z całkowicie innej perspektywy. W filmie oczywiście staram się przekazać to, co uważam za istotne, inaczej nie zdecydowałabym się na zajęcie półtorej godziny z życia widzów.

Mam poczucie, że moje filmy ukazują złożoność ludzkich doświadczeń podczas konfliktów zbrojnych. Natomiast tematem opowieści jest człowiek, to na nim się skupiam.

Tylko jak trafiasz na tego człowieka? Albo inaczej: jak znajdujesz temat na film?

Znajdowanie tematu na film to proces, który za każdym razem wygląda inaczej. W przypadku debiutu przyglądałam się światu na kijowskim Majdanie i natknęłam się na pianino, które stało na ulicy. Było pomalowane w barwy flagi ukraińskiej, niezależnie od pogody zatrzymywali się przy nim ludzie. Jedni na nim grali, inni słuchali. Bardzo często wspólnie śpiewali hymn Ukrainy. Okazało się, że ten instrument miał w sobie ogromną moc jednoczenia, wspólne śpiewanie hymnu i ukraińskich pieśni narodowych dawało ludziom nadzieję, podnosiło na duchu. Władza nazwała ich piano-ekstremistami.

Wyobraź sobie, że podobne pianina wystawiono na ulicę w licznych ukraińskich miastach i policja niszczyła te instrumenty, dosłownie rozwalała w drobny mak. Pianino okazało się metaforycznie groźniejsze niż koktajle Mołotowa. Instrument stał się pretekstem do opowiedzenia o dramacie rewolucji na Majdanie.

Jest w Warszawie takie pianino, stoi pod jedną z kamienic w Śródmieściu, z przyklejoną kartką: „Pamięci uciszonych instrumentów, świadków niejednej historii”.

Absolutnie przepiękne zdanie! Mnóstwo czasu spędziłam na schodkach kawiarni na kijowskim Majdanie, obserwowałam świat dookoła pianina, przyglądałam się ludziom, którzy na nim grali. Rozmawiałam z nimi, zadawałam im najprostsze pytania, aż udało mi się znaleźć bohaterów filmu. To był długi proces, ale taka jest specyfika realizacji filmów dokumentalnych. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Co nie jest moją mocną stroną, bo z natury jestem raczej niecierpliwa.

Wyobraź więc sobie, jaką lekcją pokory był siedmioletni proces powstawania „Danger Zone”. Ogólnie bardzo cenię lekcje, jakich dostarcza mi życie i chyba nawet nauczyłam się za nie dziękować. Potrzebowałam treningu cierpliwości.

Jak więc trafiłaś na tak niszowy temat jak turystyka wojenna?

Cały wywiad dostępny jest w 47/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.