Pozycja w stadzie to porządek dziobania. W polityce też. Decyduje najważniejszy. Tylko który? Premier z prezydentem pokłócili się o termin wycofania polskich wojsk z Iraku. Spór przegrywa na razie prezydent. Najpierw grozi, a potem się z tego wycofuje. Zagroził, że poleci do Lizbony i Brukseli albo nigdzie, potem zaś bez szemrania zgodził się tylko na Lizbonę. Podobnie było z nominacją Radosława Sikorskiego. To właśnie prezydent wychodzi na „hamulcowego", który blokuje szlachetne inicjatywy premiera. Pewnie słusznie ma pretensje, że o ważnych sprawach dowiaduje się z mediów. Tyle że sam nie przedstawia argumentów na to, dlaczego mamy być dłużej w Iraku.
Mieliśmy dwóch prezydentów: jeden wysyłał „złego" Kamińskiego, drugi mówił „dobrym" Stasiakiem. Wszystko to walka o porządek dziobania. Tyle że dyplomacja to sztuka mówienia „żegnam" tak, by adresat cieszył się na myśl o zbliżającej się podróży. Tego właśnie zabrakło prezydentowi.
Więcej możesz przeczytać w 1/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.