Rozmowa z Izabelą Walentyną Jarugą-Nowacką, posłanką LiD
Jest pani jedyną osobą ze świata polityki, która ma na imię Walentyna. Obchodzi pani walentynki w szczególny sposób? W ogóle nie obchodzę.
Jak to? Bo od lat nie świętuję urodzin ani imienin. Tym bardziej że z imieniem Walentyna mamy szorstką przyjaźń.
Nie rozpierała pani duma, gdy Filipinki śpiewały „Walentyna to pierwsza w świecie podniebna miss"? Chodziłam wtedy do szkoły i chciałam się zapaść pod ziemię! Imię dostałam po babci i nigdy za nim nie przepadałam, ale po locie w kosmos pierwszej kobiety Walentyny Tiereszkowej…
Pani, przyszła feministka, nie cieszyła się z sukcesu kobiety? Byłam nim zbudowana. Ale zupełnie inną kwestią jest to, co zrobiły z nim Filipinki. „Walentyna Twist" był kiczem w stylu „Pamelo, żegnaj” Tercetu Egzotycznego, a samo sformułowanie „podniebna miss” to jakaś estetyczna porażka!
Gdy przyszła z Zachodu moda na walentynki, nabrała pani dystansu do swojego imienia? Teraz w ogóle już mnie ono nie drażni. Dwoma imionami jestem nawet podpisana na tabliczce na moim miejscu w Sejmie. Ale do obchodzenia walentynek nikt mnie nie zmusi. Z mężem mamy święto zakochanych non stop od 35 lat.
A od którego polityka najchętniej przyjęłaby pani kartkę na walentynki? Od żadnego, no może od José Zapatero. To prawdziwy lider nowoczesnej lewicy. Jest konsekwentny i zawsze dotrzymuje słowa. Zdobył tym moje serce.
Podkochuje się w nim pani?! Nie, jest to czysta fascynacja polityczna!
Jak to? Bo od lat nie świętuję urodzin ani imienin. Tym bardziej że z imieniem Walentyna mamy szorstką przyjaźń.
Nie rozpierała pani duma, gdy Filipinki śpiewały „Walentyna to pierwsza w świecie podniebna miss"? Chodziłam wtedy do szkoły i chciałam się zapaść pod ziemię! Imię dostałam po babci i nigdy za nim nie przepadałam, ale po locie w kosmos pierwszej kobiety Walentyny Tiereszkowej…
Pani, przyszła feministka, nie cieszyła się z sukcesu kobiety? Byłam nim zbudowana. Ale zupełnie inną kwestią jest to, co zrobiły z nim Filipinki. „Walentyna Twist" był kiczem w stylu „Pamelo, żegnaj” Tercetu Egzotycznego, a samo sformułowanie „podniebna miss” to jakaś estetyczna porażka!
Gdy przyszła z Zachodu moda na walentynki, nabrała pani dystansu do swojego imienia? Teraz w ogóle już mnie ono nie drażni. Dwoma imionami jestem nawet podpisana na tabliczce na moim miejscu w Sejmie. Ale do obchodzenia walentynek nikt mnie nie zmusi. Z mężem mamy święto zakochanych non stop od 35 lat.
A od którego polityka najchętniej przyjęłaby pani kartkę na walentynki? Od żadnego, no może od José Zapatero. To prawdziwy lider nowoczesnej lewicy. Jest konsekwentny i zawsze dotrzymuje słowa. Zdobył tym moje serce.
Podkochuje się w nim pani?! Nie, jest to czysta fascynacja polityczna!
Więcej możesz przeczytać w 7/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.