Bronisław Geremek znowu nie chce się lustrować i robi z tego hecę na pół Europy. Młodszym czytelnikom przypominamy, kto zacz ów Geremek, bo na pewno tego nie wiedzą. To jedyny w Polsce bardzo mądry Profesor pisany przez duże „P", niegdyś bardzo wpływowa postać, ale dzisiaj na marginesie marginesu. Ktoś może spytać, jak to się stało, że taki mądry Profesor tak stracił na znaczeniu. Są dwie możliwości: albo naród nie dorósł do demokracji, albo owa mądrość była nieco przeszacowana.
Profesor – stary wyga – chciałby jeszcze choć przez chwilę poczuć się ważny, więc śle sygnały do Platformy Obywatelskiej, że do europarlamentu chętnie wystartowałby z jej list. Byłoby to o tyle dziwne, że PD to obecnie przydupasy komunistów i są z nimi w LiD. Z takim skrótem PD zawsze będzie czyimś przydupasem, niewykluczone, że liberałów. Polityka to jednak straszne uzależnienie, odzierające ludzi z resztek godności.
W ramach zmieniania frontu przez PD jej ważny polityk Jan Lityński (serdeczne pozdrowienia) oznajmił, że przydupasy mogą opuścić LiD. Oczywiście z powodów merytorycznych. SLD staje się bowiem zbyt lewackie, i to w takim aparatczykowskim wydaniu. A jeszcze pół roku temu Szmajdziński nie był aparatczykowskim lewakiem, tylko europejskim socjaldemokratą. Przyglądamy się Szmai i stwierdzamy, że to ten sam Szmaja, co kiedyś. Ale może jego pulchna facjata skrywa przebogate życie wewnętrzne, niedostępne dla nas, ale widoczne dla Lityńskiego.
Głos w sprawie zabrał przewodniczący przydupasów, czyli najsmętniejszy Polak Janusz Onyszkiewicz. U niego repertuar nie zmienił się od 1990 roku. Spokojnie, bez konfliktów, z namysłem, nie róbmy pochopnych kroków. Panie przewodniczący, zapomniał pan dodać, że najważniejsza jest gospodarka.
A propos. Podobno Szmaja może zostać szefem SLD. Podobne ambicje ma Joanna Senyszyn. O ile kiedyś lewica była kawiorowa, o tyle teraz jest pasztetowa.
Andrzej Urbański, jak na Pontona przystało, stara się utrzymać na powierzchni. Dlatego też posunął (w sensie wywalił, a nie żadnym innym) Małgorzatę Raczyńską, szefową I programu telewizji publicznej (publicznej w sensie wiadomo jakim). Tym razem Raczyńskiej nie pomogła mama Kaczorów. Nie zdążyła też czmychnąć na chorobowe, jak w czasach Wildsteina. Urbańskiemu radzimy, żeby miał na siebie baczenie. Raczyńska to zaciekła baba, może się gdzieś zaczaić z piłą mechaniczną.
Następczynią Raczyńskiej została niejaka Dorota Macieja, wcześniej rządząca „Wiadomościami", a kiedyś dawno temu plącząca się po redakcji „Wprost", skąd ją znamy. Macieja to fajna dziewczyna, ale czy nadaje się na szefa czegokolwiek? Odpowiemy na to pytanie w ten sposób: Macieja to fajna dziewczyna.
Urbański stara się zasugerować światu, że publiczna chce mieć więcej niż jednego klienta. Na razie robi to, zamieniając TVP w Fox Televison. Szefem „Wiadomości" ma zostać Hanna Lis, która wcześniej rządziła newsami w Polsacie. Program ten na pewno wykreował wiele dziennikarskich osobowości, na przykład tego, no… Albo tą, jak jej tam… I jeszcze tego, na końcu języka mamy… Ale w ogóle „Informacje" (a może „Wydarzenia"?) były całkiem w porządku. Acz po odejściu Hanny Lis wzrosła im oglądalność.
Prezydent ponadawał odznaczeń bohaterom Marca ’68, ale na uroczystości nie zaprosił Adama Michnika. Małostkowości Kaczora Lecha dorównuje jedynie jego nabzdyczenie.
W Malezji, po której ostatnio wojażowała połowa naszego duetu, niesamowitą karierę robi Putra. Są ulice Putra, linie metra Putra, w ogóle Putra jest tam honorowany na każdym kroku. Z początku myśleliśmy, że to hołd dla jego wąsów, na których wzoruje się wielu obywateli tego sympatycznego kraju, Ale nie, okazuje się, że Putra znaczy „następca tronu". Czyżby zatem następcą Kaczora Jarosława w PiS miał zostać Krzychu Putra? Pasowałoby to do ogólnego zdziadzienia tej partii.
Profesor – stary wyga – chciałby jeszcze choć przez chwilę poczuć się ważny, więc śle sygnały do Platformy Obywatelskiej, że do europarlamentu chętnie wystartowałby z jej list. Byłoby to o tyle dziwne, że PD to obecnie przydupasy komunistów i są z nimi w LiD. Z takim skrótem PD zawsze będzie czyimś przydupasem, niewykluczone, że liberałów. Polityka to jednak straszne uzależnienie, odzierające ludzi z resztek godności.
W ramach zmieniania frontu przez PD jej ważny polityk Jan Lityński (serdeczne pozdrowienia) oznajmił, że przydupasy mogą opuścić LiD. Oczywiście z powodów merytorycznych. SLD staje się bowiem zbyt lewackie, i to w takim aparatczykowskim wydaniu. A jeszcze pół roku temu Szmajdziński nie był aparatczykowskim lewakiem, tylko europejskim socjaldemokratą. Przyglądamy się Szmai i stwierdzamy, że to ten sam Szmaja, co kiedyś. Ale może jego pulchna facjata skrywa przebogate życie wewnętrzne, niedostępne dla nas, ale widoczne dla Lityńskiego.
Głos w sprawie zabrał przewodniczący przydupasów, czyli najsmętniejszy Polak Janusz Onyszkiewicz. U niego repertuar nie zmienił się od 1990 roku. Spokojnie, bez konfliktów, z namysłem, nie róbmy pochopnych kroków. Panie przewodniczący, zapomniał pan dodać, że najważniejsza jest gospodarka.
A propos. Podobno Szmaja może zostać szefem SLD. Podobne ambicje ma Joanna Senyszyn. O ile kiedyś lewica była kawiorowa, o tyle teraz jest pasztetowa.
Andrzej Urbański, jak na Pontona przystało, stara się utrzymać na powierzchni. Dlatego też posunął (w sensie wywalił, a nie żadnym innym) Małgorzatę Raczyńską, szefową I programu telewizji publicznej (publicznej w sensie wiadomo jakim). Tym razem Raczyńskiej nie pomogła mama Kaczorów. Nie zdążyła też czmychnąć na chorobowe, jak w czasach Wildsteina. Urbańskiemu radzimy, żeby miał na siebie baczenie. Raczyńska to zaciekła baba, może się gdzieś zaczaić z piłą mechaniczną.
Następczynią Raczyńskiej została niejaka Dorota Macieja, wcześniej rządząca „Wiadomościami", a kiedyś dawno temu plącząca się po redakcji „Wprost", skąd ją znamy. Macieja to fajna dziewczyna, ale czy nadaje się na szefa czegokolwiek? Odpowiemy na to pytanie w ten sposób: Macieja to fajna dziewczyna.
Urbański stara się zasugerować światu, że publiczna chce mieć więcej niż jednego klienta. Na razie robi to, zamieniając TVP w Fox Televison. Szefem „Wiadomości" ma zostać Hanna Lis, która wcześniej rządziła newsami w Polsacie. Program ten na pewno wykreował wiele dziennikarskich osobowości, na przykład tego, no… Albo tą, jak jej tam… I jeszcze tego, na końcu języka mamy… Ale w ogóle „Informacje" (a może „Wydarzenia"?) były całkiem w porządku. Acz po odejściu Hanny Lis wzrosła im oglądalność.
Prezydent ponadawał odznaczeń bohaterom Marca ’68, ale na uroczystości nie zaprosił Adama Michnika. Małostkowości Kaczora Lecha dorównuje jedynie jego nabzdyczenie.
W Malezji, po której ostatnio wojażowała połowa naszego duetu, niesamowitą karierę robi Putra. Są ulice Putra, linie metra Putra, w ogóle Putra jest tam honorowany na każdym kroku. Z początku myśleliśmy, że to hołd dla jego wąsów, na których wzoruje się wielu obywateli tego sympatycznego kraju, Ale nie, okazuje się, że Putra znaczy „następca tronu". Czyżby zatem następcą Kaczora Jarosława w PiS miał zostać Krzychu Putra? Pasowałoby to do ogólnego zdziadzienia tej partii.
Więcej możesz przeczytać w 11/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.