Donald Tusk zdeklasował wszystkich swoich poprzedników
Wynik próby wysiłkowej dowodzi bardzo dobrej tolerancji wysiłku fizycznego – oznajmili lekarze przeprowadzający badanie EKG (spoczynkowe i wysiłkowe) u Donalda Tuska. To potwierdziło opinię, że mamy najsprawniejszego i najzdrowszego premiera ostatnich dwóch dekad.
Porównywanie z Tuskiem Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego premiera nowej Polski, byłoby wręcz niestosowne – choćby ze względu na wiek tego drugiego. Następca Mazowieckiego, Jan Krzysztof Bielecki, kopie piłkę równie dobrze jak Tusk i nie miał w młodości jak obecny premier operacji wyrostka robaczkowego. Ale nie miał też, jak twierdzą niektórzy członkowie gdańskiego politycznego wunderteamu piłkarskiego, tak doskonałej jak Tusk „tolerancji wysiłku fizycznego". Mówiąc po ludzku, puchł na boisku gdzieś w siedemdziesiątej minucie meczu, a Tusk w tym czasie brykał pod bramką przeciwnika jak Grzegorz Lato u szczytu swojej kariery. O następnym premierze, Janie Olszewskim, lepiej nie mówić. Nadwaga, nieporadne ruchy, ogólna misiowatość – podobno ani razu w życiu nie kopnął piłki. A Waldemar Pawlak ze swoją słynną twarzą-maską mógłby być co najwyżej pokerzystą lub brydżystą.
Hanna Suchocka? Wiadomo, kobieta. Zresztą wtedy, gdy była pani premier znajdowała się w wieku obecnego szefa rządu, kobiety nie uprawiały piłki kopanej. Więc gdzie jej do Tuska. Józef Oleksy? Śmiechu warte. W młodości uprawiał co prawda bieg z przeszkodami, ale po korytarzach różnych partyjnych komitetów. Potem też był bardzo dobry, ale w dyscyplinie sportowej, w której głównymi atrybutami były flaszki z wodą ognistą. Co zapewne doprowadzało badające go jak Tuska aparaty EKG do stanów przedzawałowych. Obecny premier znów jest więc górą.
Godnym przeciwnikiem Tuska mógłby być zapewne następca Oleksego Włodzimierz Cimoszewicz, bo w weekendy jeździł zapamiętale rowerem po puszczy. Ale mając na uwadze ostatnich kilka Tour de France, trudno mieć pewność, czy nie wspomagał się przy tym nielegalnie tak jak kilkadziesiąt gwiazd tego wyścigu. Kontroli antydopingowej nikt przecież na puszczańskich ścieżkach nie przeprowadzał. Potem był Jerzy Buzek, profesor, a więc, jak się powszechnie uważa, fizyczna fajtłapa. Leszek Miller też interesuje się futbolem. Ale tylko platonicznie – jest kibicem. Już wszyscy jednak zapomnieli, jakiego teamu – Pelikana Łowicz czy Widzewa Łódź. Z całą pewnością tak skutecznie jak Tusk nie wykonuje rzutów karnych. Marek Belka – też profesor. Mniejszy, co prawda, jak można przypuszczać, fizyczny lebiega niż Buzek, ale za Tuskiem nie mógłby nawet nosić torby z piłkarskimi korkami.
Kazimierz Marcinkiewicz, gdy dostrzegał w pobliżu siebie kamery telewizyjne, też brał się, jak Tusk, do kopania piłki. Ale na przerażająco amatorskim poziomie. Być może dlatego, że miał jeszcze bardziej niż Tusk, cytuję za lekarzami, „podwyższony poziom cholesterolu". Sił starczało mu co najwyżej na podskakiwanie z nastolatkami na uczniowskich studniówkach. Na prawdziwym gdańskim boisku, u boku Tuska i Karnowskiego, nie wytrwałby nawet kwadransa. No i wreszcie przedostatni premier – Jarosław Kaczyński. Brat Lecha, tego, któremu poseł Palikot chce zajrzeć do medycznych papierów. Palikot ma pewnie jakieś przecieki, więc można przyjąć przez aklamację, że u brata bliźniaka (bliźniacy, i to jednojajowi, wiadomo, muszą mieć podobne usterki zdrowotne) też by się coś znalazło. Premier Tusk i w tej konfrontacji jest więc niezagrożony.
Nie miejmy wątpliwości. Nasz obecny premier jest naprawdę premierem dwóch dekad. Zdrowym, sprawnym, wytrzymałym, „cieszącym się – cytuję za lekarzami – bardzo dobrą wydajnością organizmu i niemającym wykrywalnych objawów choroby". Jak Mariusz Pudzianowski, jak Ebi Smolarek, jak Szymon Kołecki, jak… Gdyby tylko zechciał trochę więcej swojej słynnej już „wydolności organizmowej” poświęcić na tworzenie nowych ustaw, na reformowanie ciągle niesprawnej administracji, na zarządzanie państwem.
Porównywanie z Tuskiem Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego premiera nowej Polski, byłoby wręcz niestosowne – choćby ze względu na wiek tego drugiego. Następca Mazowieckiego, Jan Krzysztof Bielecki, kopie piłkę równie dobrze jak Tusk i nie miał w młodości jak obecny premier operacji wyrostka robaczkowego. Ale nie miał też, jak twierdzą niektórzy członkowie gdańskiego politycznego wunderteamu piłkarskiego, tak doskonałej jak Tusk „tolerancji wysiłku fizycznego". Mówiąc po ludzku, puchł na boisku gdzieś w siedemdziesiątej minucie meczu, a Tusk w tym czasie brykał pod bramką przeciwnika jak Grzegorz Lato u szczytu swojej kariery. O następnym premierze, Janie Olszewskim, lepiej nie mówić. Nadwaga, nieporadne ruchy, ogólna misiowatość – podobno ani razu w życiu nie kopnął piłki. A Waldemar Pawlak ze swoją słynną twarzą-maską mógłby być co najwyżej pokerzystą lub brydżystą.
Hanna Suchocka? Wiadomo, kobieta. Zresztą wtedy, gdy była pani premier znajdowała się w wieku obecnego szefa rządu, kobiety nie uprawiały piłki kopanej. Więc gdzie jej do Tuska. Józef Oleksy? Śmiechu warte. W młodości uprawiał co prawda bieg z przeszkodami, ale po korytarzach różnych partyjnych komitetów. Potem też był bardzo dobry, ale w dyscyplinie sportowej, w której głównymi atrybutami były flaszki z wodą ognistą. Co zapewne doprowadzało badające go jak Tuska aparaty EKG do stanów przedzawałowych. Obecny premier znów jest więc górą.
Godnym przeciwnikiem Tuska mógłby być zapewne następca Oleksego Włodzimierz Cimoszewicz, bo w weekendy jeździł zapamiętale rowerem po puszczy. Ale mając na uwadze ostatnich kilka Tour de France, trudno mieć pewność, czy nie wspomagał się przy tym nielegalnie tak jak kilkadziesiąt gwiazd tego wyścigu. Kontroli antydopingowej nikt przecież na puszczańskich ścieżkach nie przeprowadzał. Potem był Jerzy Buzek, profesor, a więc, jak się powszechnie uważa, fizyczna fajtłapa. Leszek Miller też interesuje się futbolem. Ale tylko platonicznie – jest kibicem. Już wszyscy jednak zapomnieli, jakiego teamu – Pelikana Łowicz czy Widzewa Łódź. Z całą pewnością tak skutecznie jak Tusk nie wykonuje rzutów karnych. Marek Belka – też profesor. Mniejszy, co prawda, jak można przypuszczać, fizyczny lebiega niż Buzek, ale za Tuskiem nie mógłby nawet nosić torby z piłkarskimi korkami.
Kazimierz Marcinkiewicz, gdy dostrzegał w pobliżu siebie kamery telewizyjne, też brał się, jak Tusk, do kopania piłki. Ale na przerażająco amatorskim poziomie. Być może dlatego, że miał jeszcze bardziej niż Tusk, cytuję za lekarzami, „podwyższony poziom cholesterolu". Sił starczało mu co najwyżej na podskakiwanie z nastolatkami na uczniowskich studniówkach. Na prawdziwym gdańskim boisku, u boku Tuska i Karnowskiego, nie wytrwałby nawet kwadransa. No i wreszcie przedostatni premier – Jarosław Kaczyński. Brat Lecha, tego, któremu poseł Palikot chce zajrzeć do medycznych papierów. Palikot ma pewnie jakieś przecieki, więc można przyjąć przez aklamację, że u brata bliźniaka (bliźniacy, i to jednojajowi, wiadomo, muszą mieć podobne usterki zdrowotne) też by się coś znalazło. Premier Tusk i w tej konfrontacji jest więc niezagrożony.
Nie miejmy wątpliwości. Nasz obecny premier jest naprawdę premierem dwóch dekad. Zdrowym, sprawnym, wytrzymałym, „cieszącym się – cytuję za lekarzami – bardzo dobrą wydajnością organizmu i niemającym wykrywalnych objawów choroby". Jak Mariusz Pudzianowski, jak Ebi Smolarek, jak Szymon Kołecki, jak… Gdyby tylko zechciał trochę więcej swojej słynnej już „wydolności organizmowej” poświęcić na tworzenie nowych ustaw, na reformowanie ciągle niesprawnej administracji, na zarządzanie państwem.
Więcej możesz przeczytać w 33/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.