Ćwierć wieku słowiańskiego reggae
W wypadku wielu gatunków muzyki w naszym kraju wskazanie ojców-założycieli jest niemożliwe. Ale nie w wypadku reggae. Aktem założycielskim jest pierwszy koncert zespołu Izrael, który odbył się w warszawskim klubie Hybrydy 25 kwietnia 1983 r., czyli 25 lat temu. W tym samym miesiącu, w konkurencyjnym wówczas klubie Remont debiutował zespół Daab, a w Kluczborku – Bakszysz. Wszystkie te trzy zespoły istnieją do dzisiaj i wystąpią w ten weekend na Ostróda Reggae Festiwal.
Ojcem-założycielem polskiego reggae jest bez wątpienia Robert Brylewski. Nie tylko dlatego, że założył zespół Izrael. Do dzisiaj, pomimo licznych przerw w działalności, jest największą, owianą legendą gwiazdą gatunku. On też założył Kryzys (1978), który obok Deadlocka i Tiltu, był pierwszym zespołem nowofalowym w Polsce. Nagrał z nim i wydał (w Wielkiej Brytanii) pierwszą płytę nowofalową. W ich repertuarze od razu znalazły się utwory inspirowane muzyką, tekstami i przesłaniem reggae (np. „Święty szczyt" czy słynny „Get Up! Stand Up!” Marleya i Tosha). Od tego był już tylko krok do połączenia ich wszystkich (lipiec 1981) w Brygadę Kryzys, najważniejszy zespół w historii naszego undergroundu. Zespół istniał mniej więcej tyle, ile karnawał „Solidarności”. „Zawieszony” przez wojskowe organa stanu wojennego (zaplombowano im instrumenty w sali prób), następnie sam się rozwiązał, by nie występować na koncertach organizowanych przez władzę.
Izrael, który powstał z rozpadu Brygady Kryzys, był już zespołem stricte reggae’owym, utarło się jednak, że reggae, punk i nowa fala w Polsce to jest to samo środowisko i publiczność. Jeśli dodać do tego, że Brylewski założył jeszcze punkową Armię oraz elektroniczny didżejski Max i Kelner Techno Terror, a także współtworzył wiele innych (The Users, Falarek, Świat czarownic, Dyliżans, Poganie), był twórcą słynnego festiwalu Róbrege, szefem studia i wytwórni Złota Skała, gdzie debiutował cały legion wykonawców, to należy go uznać za najważniejszą postać w historii polskiego undergroundu.
Najbardziej zdumiewające rzeczy zaczęły się dziać później, bo egzotyczna i odległa stylistycznie oraz kulturowo muzyka rodem z Jamajki zaczęła robić u nas zawrotną karierę. Zespoły i całe festiwale powstawały jak grzyby po deszczu. Reggae szybko stało się jednym z najpopularniejszych gatunków, granym na wielkich festiwalach rockowych (w Jarocinie cały osobny dzień). Zespół Daab wylansował nawet kilka radiowych przebojów. Oprócz tego, że reggae zawsze było grane u nas w oryginalnym słowiańskim stylu i na najwyższym poziomie, o niespotykanej w tej części świata popularności gatunku w latach 80. zadecydował fakt, że zawsze była to muzyka zaangażowana. Starotestamentowa metafora niewoli babilońskiej fantastycznie pasowała do stanu „wojny polsko-jaruzelskiej". Poza tym zawsze były to pieśni wolności. Dla ówczesnej młodzieży równie ważne jak „Mury” Kaczmarskiego (zrobione zresztą dwa lata temu przez reggae’owy zespół Habakuk).
W latach 90. ta fala opadła. Kilka lat temu nieoczekiwanie pojawiła się znowu, za sprawą nowych zespołów, jak Vavamuffin, Habakuk, Indios Bravos czy Zjednoczenie Sound System. Bliski nowym gatunkom reggae jest Sidney Polak i wiele zespołów wywodzących się z hip-hopu. Wszyscy zresztą z najwyższym uznaniem wypowiadają się o ojcach-założycielach. Brylewski nie ma tu wątpliwości: - Poziom radykalizacji sporej części młodzieży jest podobny jak 25 lat temu, w czasach stanu wojennego. Znowu jest czas muzyki wolności i protestu, ale oczywiście od czegoś innego i przeciwko czemuś innemu. Mając 47 lat, lepiej dogaduję się z obecnymi nastolatkami i muzykami dwudziestokilkuletnimi, niż z ludźmi o dekadę starszymi czy z wieloma moimi rówieśnikami.
Ojcem-założycielem polskiego reggae jest bez wątpienia Robert Brylewski. Nie tylko dlatego, że założył zespół Izrael. Do dzisiaj, pomimo licznych przerw w działalności, jest największą, owianą legendą gwiazdą gatunku. On też założył Kryzys (1978), który obok Deadlocka i Tiltu, był pierwszym zespołem nowofalowym w Polsce. Nagrał z nim i wydał (w Wielkiej Brytanii) pierwszą płytę nowofalową. W ich repertuarze od razu znalazły się utwory inspirowane muzyką, tekstami i przesłaniem reggae (np. „Święty szczyt" czy słynny „Get Up! Stand Up!” Marleya i Tosha). Od tego był już tylko krok do połączenia ich wszystkich (lipiec 1981) w Brygadę Kryzys, najważniejszy zespół w historii naszego undergroundu. Zespół istniał mniej więcej tyle, ile karnawał „Solidarności”. „Zawieszony” przez wojskowe organa stanu wojennego (zaplombowano im instrumenty w sali prób), następnie sam się rozwiązał, by nie występować na koncertach organizowanych przez władzę.
Izrael, który powstał z rozpadu Brygady Kryzys, był już zespołem stricte reggae’owym, utarło się jednak, że reggae, punk i nowa fala w Polsce to jest to samo środowisko i publiczność. Jeśli dodać do tego, że Brylewski założył jeszcze punkową Armię oraz elektroniczny didżejski Max i Kelner Techno Terror, a także współtworzył wiele innych (The Users, Falarek, Świat czarownic, Dyliżans, Poganie), był twórcą słynnego festiwalu Róbrege, szefem studia i wytwórni Złota Skała, gdzie debiutował cały legion wykonawców, to należy go uznać za najważniejszą postać w historii polskiego undergroundu.
Najbardziej zdumiewające rzeczy zaczęły się dziać później, bo egzotyczna i odległa stylistycznie oraz kulturowo muzyka rodem z Jamajki zaczęła robić u nas zawrotną karierę. Zespoły i całe festiwale powstawały jak grzyby po deszczu. Reggae szybko stało się jednym z najpopularniejszych gatunków, granym na wielkich festiwalach rockowych (w Jarocinie cały osobny dzień). Zespół Daab wylansował nawet kilka radiowych przebojów. Oprócz tego, że reggae zawsze było grane u nas w oryginalnym słowiańskim stylu i na najwyższym poziomie, o niespotykanej w tej części świata popularności gatunku w latach 80. zadecydował fakt, że zawsze była to muzyka zaangażowana. Starotestamentowa metafora niewoli babilońskiej fantastycznie pasowała do stanu „wojny polsko-jaruzelskiej". Poza tym zawsze były to pieśni wolności. Dla ówczesnej młodzieży równie ważne jak „Mury” Kaczmarskiego (zrobione zresztą dwa lata temu przez reggae’owy zespół Habakuk).
W latach 90. ta fala opadła. Kilka lat temu nieoczekiwanie pojawiła się znowu, za sprawą nowych zespołów, jak Vavamuffin, Habakuk, Indios Bravos czy Zjednoczenie Sound System. Bliski nowym gatunkom reggae jest Sidney Polak i wiele zespołów wywodzących się z hip-hopu. Wszyscy zresztą z najwyższym uznaniem wypowiadają się o ojcach-założycielach. Brylewski nie ma tu wątpliwości: - Poziom radykalizacji sporej części młodzieży jest podobny jak 25 lat temu, w czasach stanu wojennego. Znowu jest czas muzyki wolności i protestu, ale oczywiście od czegoś innego i przeciwko czemuś innemu. Mając 47 lat, lepiej dogaduję się z obecnymi nastolatkami i muzykami dwudziestokilkuletnimi, niż z ludźmi o dekadę starszymi czy z wieloma moimi rówieśnikami.
Ostróda Reggae Festiwal odbędzie się 14-17 sierpnia. Wystąpią m.in. Max Romeo, Alborosie, Omar Perry i Ijahman Levi z Jamajki. A z Polski m.in. Vavamuffin, Bakshish, Jafia Namuel, Geddeon Jerubbal i 60 innych wykonawców.
Więcej możesz przeczytać w 33/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.