W warszawskim Pałacu Kultury odbywa się właśnie drugi festiwal filmów rosyjskich „Sputnik nad Warszawą". W otwarciu festiwalu uczestniczyli reżyser Nikita Michałkow, minister Radosław Sikorski i cały legion luminarzy naszej kultury. W hallu, niezmienionym od czasów Stalina, dumnie rozbrzmiewają pieśni ojczyźniane w wykonaniu chóru im. Aleksandrowa, słychać głośne rozmowy po rosyjsku, można kupić znaczone cyrylicą książki i płyty. A dzieje się to w dobie poważnych napięć w stosunkach polsko-rosyjskich i niezakończonej jeszcze wojny w Gruzji. Polska młodzież tłumnie wypełnia kinowe sale, oglądając często mocno propagandowe filmy („Lecą żurawie", „Czterdziesty pierwszy" czy „Ballada o żołnierzu"), których nienawidzili ich rodzice, siłą ciągnięci do kina przez nauczycielkę rosyjskiego. Mają przekonanie, że uczestniczą w zjawisku wyjątkowym. Wszak typowany na przebój festiwalu, nominowany do Oscara film „12” Michałkowa nie został u nas pokazany w kinach ani w telewizji, nie ukazał się też na płytach DVD. Spod kopuły socrealistycznego hallu nie słychać rechotu patrona obiektu. Nawet jeśli widzi to wszystko z odległości ostatnich kręgów piekieł, to musi być zaskoczony i pewnie wcale mu się to nie podoba.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.