Swoboda po raz pierwszy wychwyciła Martę Grycan i jej córkę Wiktorię na Tadashi Fashion Night we wrześniu 2010 roku. Obie wystąpiły w bandażowych, obcisłych sukienkach Herve Leger, które kosztują ponad tysiąc dolarów. Sukienki dość dokładnie podkreśliły krągłości, na salonach warszawki widywane rzadko. Po kolejnych imprezach modowe i plotkarskie serwisy zaczęły się krzywić: „modowa masakra", „ekstremalny prowincjonalizm”, „sukienka kiczowatej królewny”, „wulgarna lamparcia suknia”. Nie pomagały kreacje znanych marek: Alexander McQueen, Gucci, Versace, Roberto Cavalli, Valentino, buty Christian Louboutin. Na koniec 2010 r. Marta Grycan przez stylistów „Dzień dobry TVN” została uznana za jedną z najgorzej ubranych Polek.
Jednak to jej nie powstrzymało. Grycanki pojawiały się nie tylko w internetowych plotkarskich serwisach, ale też regularnie w „Pytaniu na śniadanie" w TVP czy „Dzień dobry TVN”. Zaczęto je porównywać do celebryckiej rodziny Kardashian, która zasłynęła w Stanach skandalizującym reality show. Konsekwencja przyniosła efekty. Dziś w warszawce trudno znaleźć kogokolwiek, kto Grycanki skrytykowałby pod nazwiskiem. Także szeroka publiczność – sądząc po liczbie wpisów pod informacjami w Internecie – uznała Martę Grycan i jej córki za fenomen. Dlaczego? Co właściwie Polacy dostrzegli w tym specyficznym zjawisku?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.